Dziennikarze nie mogą przejść obojętnie nad tym, kiedy minister sprawiedliwości, jeden, zdaje się, z najważniejszych ministrów
w rządzie, lider partii koalicyjnej, wychodzi po tym głosowaniu na konferencję prasową -
nie wywołany przez dziennikarzy, warto to podkreślić - i on mówi o tym, że nie został dopuszczony do głosu przez pana marszałka Terleckiego, przez
panią marszałek Elżbietę Witek. I jasno sugeruje, że ktoś się bał, jak rozumiem z Prawa i Sprawiedliwości,
jego argumentacji. Dlaczego zatem, jeśli pan przyjmuje to, że Ziobro nie został dopuszczony do mównicy,
dlaczego nie udzielono Ziobrze głosu?
Taka była decyzja Marszałka Sejmu. Jak sądzę...
Ale dlaczego? Przecież tam szeregowi posłowie występowali,
czasami niektórzy z nich mówili głupoty. A minister sprawiedliwości nie został dopuszczony do głosu.
Nie, nie, panie redaktorze, to rozmawiamy
o dwóch innych kwestiach. Mówiąc o posłach, którzy występowali, mówi
pan o debacie sejmowej i wystąpieniach klubowych, wystąpieniach kół, które
następnie były, po których następowało zadawanie pytań. Do tych pytań posłowie się zapisywali, była ograniczona liczba
mówców.
To prawda, ale członek rządu mógł wyjść później, gdyby naprawdę kierownictwo Sejmu chciało
tego, to członek rządu, tak jak minister sprawiedliwości, mógł, powinien wyjść na mównicę i przedstawić
swoje argumenty. Dlaczego Zbigniewa Ziobry do tego nie dopuszczono?
To jest pytanie do Marszałka Sejmu, taka była decyzja pani marszałek.
Jak sądzę, mogę się tyko domyślać...
To inaczej zapytam - czy zrobiła słusznie?
Czy zrobiła słusznie, panie pośle?
Panie redaktorze, jestem skromnym
posłem, nie mi oceniać decyzje pani marszałek. No ale tak
jak mówię, jak sądzę, była ona podyktowana tym, że sprawa, która wczoraj była omawiana,
nie leżała w zakresie kompetencji resortu pana ministra. Rząd reprezentował
pan premier, pan minister Buda i pan minister Szymański. I to byli wczoraj
reprezentanci rządu obecni na sali. Być może jeśli chodzi o reprezentację rządu, to są kwestie między
panem ministrem a premierem. Ale ponownie będę się jednak upierał,
że - oczywiście, kilkaset osób w Warszawie, polityków, dziennikarzy żyje
i bardzo emocjonalnie przeżywa typu zdarzenia, które...
Ale my nie przeżywamy tego emocjonalnie,
to zdaje się wasi koalicjanci bardzo emocjonalnie to przeżywają, panie pośle. Proszę mi tu nie zarzucać jakiś emocji, bo ja
zupełnie spokojnie to obserwuje i nawet sam w swoim zdziwieniu pozostaję i próbuję dopytać pana,
co tam się wydarzyło tak naprawdę?
Panie redaktorze, nie zarzucam panu, mówię ogólnie, również bijąc się we własną pierś, o dziennikarzach,
politykach w Warszawie, którzy żyją takimi rzeczami. Tylko wie pan, jest jeszcze 37
z dużym hakiem milionów Polaków, których to specjalnie nie obchodzi. Ich bardziej obchodzi
to, że wczorajsza decyzja ratyfikacyjna Sejmu, za którą, mam nadzieję, jak najszybciej pójdzie podpis
pana prezydenta po zakończeniu prac senackich, umożliwia napływ do Polski tych 770
miliardów złotych. Na drogi, na szpitale, na badania i rozwój - i to są te sprawy ważniejsze. Jeżeli
utopimy je w tutaj rozrywkach sejmowych, to nie ma sensu.
Właśnie wczorajsze głosowanie pokazało, że są takie sprawy, które
warto i można czasami, co mnie cieszy, wyjąć spod tego bieżącego...