"FT": po zamachach w Paryżu zachodnie służby muszą przemyśleć sposób działania
Zachodnie służby wywiadowcze są zmuszone przemyśleć sposób działania i ponownie ocenić swą zdolność do śledzenia dżihadystów w związku z potwierdzeniem, że organizator zamachów w Paryżu działał pod ich nosem - pisze brytyjski "Financial Times".
Dziennik ocenia, że pojawiające się szczegóły dotyczące spisku w celu przeprowadzenia ataków świadczą o niemożności policji i służb wywiadowczych do śledzenia europejskich dżihadystów wracających z Syrii. Sześciu z siedmiu dotychczas zidentyfikowanych paryskich zamachowców było w Syrii.
W czwartek francuskie władze poinformowały, że 28-letni Abdelhamid Abaaoud, uważany za mózg ataków, został dzień wcześniej zabity podczas policyjnej obławy w mieszkaniu w Saint-Denis, pod Paryżem. Wcześniej służby były przekonane, że przebywa on w Syrii.
"Skoro Abaaoud mógł dostać się z Syrii do Francji, oznacza to, że w całym europejskim systemie są jakieś braki" - cytuje "FT" szefa francuskiego MSZ Laurenta Fabiusa.
Zaszyfrowane komunikatory?
Wysoki rangą przedstawiciel europejskiego wywiadu powiedział gazecie, że ataki zmusiły funkcjonariuszy agencji wywiadowczych do zadania sobie poważnych pytań. Według nich powodem braku danych wywiadowczych na temat skomplikowanych zamachów w Paryżu, w których zginęło 129 osób, jest to, że obecnie terroryści wykorzystują zaszyfrowane komunikatory internetowe oraz to, że Abaaoud i jego wspólnicy przykładali wyjątkową wagę do środków bezpieczeństwa.
"FT" cytuje konsultanta ds. terroryzmu Jean-Charlesa Brisarda, według którego zlokalizowanie organizatora zamachów we Francji, a nie w Syrii "oznacza, że wszystkie nasze europejskie systemy ostrzeżeń całkowicie zawiodły". "To wielka zbiorowa porażka" - dodał Brisard.
Francuski wywiad dowiedział się, że Abaaoud wrócił do Europy dopiero wtedy, gdy dostał sygnał od zagranicznych służb, że dżihadysta ostatnio był widziany w Grecji. Francuzi zdobyli dodatkowe informacje na temat tego, że mężczyzna może przebyć w kraju w poniedziałek, a następnie ustalili, że ukrywa się w Saint-Denis.
"W wielu krajach europejskich wprowadzono ostrzeżenia przed terroryzmem po zamachach we Francji, gdzie rząd już zezwolił na dystrybucję antidotum na gaz bojowy w szpitalach" - dodaje gazeta.
"FT" przypomina też, że belgijskie władze w sierpniu dostały sygnał, że inny paryski napastnik Bilal Hadfi, wrócił do Belgii z Syrii. Wydały nakaz aresztowania, ale nie były w stanie go zlokalizować.