Francuzi mocno oberwali za akcję pod Nanga Parbat. Teraz jednak sięgną do portfela
Po informacjach o tragicznej sytuacji alpinistów Elisabeth Revol i Tomka Mackiewicza, cała Polska ruszyła na pomoc. Francuzom zarzucano z kolei, że nie robią nic i "przespali całą akcję". Polski MSZ tłumaczy nam teraz, że nie do końca tak było.
31.01.2018 | aktual.: 31.01.2018 12:46
Przypomnijmy, że po informacjach o tragicznym stanie Elisabeth Revol i Tomka Mackiewicza, to Polacy rozpoczęli wpłacanie pieniędzy na sfinansowanie akcji ratunkowej, a nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych zobowiązało się do udzielenia gwarancji finansowych i pokrycia kosztów całego przedsięwzięcia. Chociaż ratunku potrzebowała obywatelka Francji i obywatel Polski, to nasi ratownicy (przygotowujący się do ataku na K2) ruszyli na pomoc poszkodowanym pod Nanga Parbat. Co w tym czasie robili Francuzi? Pojawiło się wiele zarzutów, że "nic".
Francuzi jednak zapłacą!
Szef programu Polski Himalaizm Zimowy Janusz Majer podkreśla w rozmowie z WP, że na wielkie uznanie zasługuje zaangażowanie ambasady RP w Islamabadzie. – Z moich informacji szczególnie Attache Zbigniew Wyszomirski był tą osobą, która przyczyniła się do świetnej koordynacji wszystkich akcji helikopterowych i współpracy z Francuzami – mówi.
Podkreśla, że chociaż nie było o tym aż tak głośno, ambasada Francji współpracowała z polską placówką. Te informacje potwierdziliśmy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Warszawie. "Od momentu uzyskania informacji dotyczącej sytuacji pana Tomasz Mackiewicza oraz pani Elisabeth Revol, polskie i francuskie placówki dyplomatyczne w Islamabadzie podjęły działania w celu wsparcia bezpiecznego i sprawnego opuszczenia przez nich Nanga Parbat" – twierdzi resort.
Jak dodają, "strona francuska zobowiązała się także do współfinansowania prowadzonych działań. Ostateczne podsumowanie rozliczeń finansowych nastąpi po powrocie ekipy ratowniczej do bazy wyprawy na K2". Nieoficjalnie wiadomo, że pokrycie kosztów ma być podzielone równo między oba państwa.
Do tej pory Francuzi byli dość otwarcie krytykowani. "Być dumny jak Polak, a wstydzić się jak Francuz. Dla nas nie ma znaczenia skąd jest Revol i Mackiewicz. Nieważne kto płaci. Chłopaki rzucili się bez zastanowienia w lód Nangi narażając życie... Polska wysłała śmigła...a Francja? Czy to ważne, że to my inicjujemy, płacimy i ratujmy? Dla nas nie. Ale czy sen Paryża jest tak mocny, że nie obudził go krzyk ich własnej rodaczki?” – czytaliśmy m.in. w Dzienniku Wyprawowym Polskiego Himalaizmu Zimowego 2016-2020 im. Artura Hajzera.
Prezes PZA: Może Francuzi się czegoś nauczą
"Mamy opłacony tylko jeden lot. Lot to dolary... szept, coraz głośniej padają pytania: a gdzie są Francuzi? (…) Godz. 10:30 dzwoni telefon. Francuzi wyciągają portfele, 17 tys dolarów. O 12:45 pod Nangą ma wylądować heli z dwoma! HAPsami (szerpami wysokogórskimi)... może to się zgra, może zejdą i heli podejmie Revol? Francja się budzi, choć nie ta urzędowa, tylko ta prywatna, z sercem trójkolorowym, i z brytyjskim wsparciem" – relacjonowano dramatyczny przebieg zdarzeń w Dzienniku Wyprawowym.
Po tym, jak udało się sprowadzić na dół Elisabeth Revol, prezes Polskiego Związku Alpinizmu Piotr Pustelnik dodawał: "Myślę, że Francuzi też się czegoś nauczą, że jak ich obywatelka jest w potrzebie byłoby wskazane, żeby również włączyli się do takiej akcji".
Przypomnijmy, że 29 grudnia z lotniska w Warszawie wyruszyła polska Narodowa Zimowa Wyprawa na K2, która składała się aż z 13 członków. Kierownikiem wyprawy jest doświadczony himalaista Krzysztof Wielicki. K2 to drugi najwyższy szczyt Ziemi, położony jest w Karakorum. Znajduje się na granicy Chin i Pakistanu. Między innymi ze względu na ekstremalne warunki pogodowe (niskie temperatury powietrza i silny wiatr), zimą jeszcze nikomu nie udało się go zdobyć.