To Rosjanka zbiera pieniądze dla rodziny Mackiewicza. Zdradza nam szczegóły
Masha Gordon mieszka w Londynie. Pracuje w sektorze finansowym, a w wolnych chwilach oddaje się swojej pasji, jaką jest alpinizm. Gdy tylko usłyszała o tragicznej sytuacji swoich znajomych (Elisabeth i Tomka), ruszyła ze zbiórką pieniędzy na akcję ratunkową. - To niezwykłe, jak Polacy z całego świata zaangażowali się w pomoc - przyznaje w rozmowie z WP.
Ponad 118 tys. euro (488 tys. złotych) udało się już zebrać w zbiórce prowadzonej na stronie gofundme.com. Akcję zorganizowała Masha Gordon. Chociaż urodziła się i wychowała w Rosji, od pewnego czasu mieszka w Londynie. Zajmuje się rynkiem finansowym i była m.in. dyrektorem zarządzającym banku Goldman Sachs. Jej pasja związana z podróżowaniem i wspinaczką rozpoczęła się, gdy była już po 30. Od tamtej pory wspięła się na najwyższe szczyty wszystkich kontynentów oraz zdobyła bieguny północny i południowy. Z Elisabeth Revol wspinała się m.in. w ubiegłym roku na ośmiotysięcznik Makalu (piąty co do wysokości szczyt świata).
"Pieniądze spływały momentalnie"
- Zbiórkę pieniędzy rozpoczęliśmy w piątek rano, czyli około 12 godzin po pojawieniu się informacji o kłopotach Tomka i Elisabeth. Chodziło oczywiście o zebranie funduszy na akcję ratunkową - zdradza. Przypomnijmy, że władze Pakistanu nie chciały rozpocząć akcji bez gwarancji zwrotu poniesionych kosztów. - Na zorganizowanie transportu chcieli 50 tys. euro, więc na tyle ustawiłam cel zbiórki. Pieniądze spływały momentalnie i całą sumę zebraliśmy w około 8 godzin - przyznaje.
Masha zdradza nam, że zdecydowana większość darczyńców to osoby indywidualne. - Głównie Polacy ale pochodzący z całego świata, w tym USA, Anglii czy Szkocji. Zwykłe osoby, które ciężko pracują, wpłacały często po 5-10 euro, ale było ich tak wiele, że uzbierała się góra pieniędzy - podkreśla Gordon. Wtedy w sprawę włączyły się polskie władze. Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało zgodę na pokrycie kosztów akcji ratunkowej i gwarancje finansowe, więc Gordon zwiększyła wskaźnik zbiórki do 100, a potem 150 tys. euro.
Szanse na uratowanie Tomka graniczą z cudem
Z czasem zmienił się również cel zbiórki. W niedzielę akcja ratunkowa zakończyła się sprowadzeniem Elisabeth. Gordon zdradza, że odmrożenia lewej stopy i rąk jej koleżanki są bardzo poważne, ale jest już bezpieczna. - Jest leczona w Islamabadzie, ale w ciągu kilku dni zostanie przetransportowana do szpitala we Francji - mówi Rosjanka. Dramatycznie rysuje się jednak sytuacja Tomasza Mackiewicza. Ze względu na złe warunki atmosferyczne i fakt, że został dużo wyżej niż Francuzka, ekipa ratunkowa odwołała jego poszukiwania. Polak z chorobą wysokościową i odmrożonymi kończynami kolejny dzień sam przebywa na wysokości ponad 7 tys. metrów.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Coraz mniej realne są więc szanse, że Mackiewicza uda się odnaleźć żywego. Ponieważ według wielu ekspertów graniczy to już z cudem, Gordon zmieniła cel zbiórki. - Pieniądze trafią do żony Tomasza i ich trójki osieroconych dzieci. Jestem w stałym kontakcie z Anną i planuję już przekazanie jej całego administrowania kontem zbiórki. To sprawi, że wydarzenie w sieci będzie maksymalnie transparentne, a internauci będą mieć pewność, że 100 procent ich wpłat trafi do rodziny - zaznacza.
"Elisabeth bardzo ryzykowała"
Sprawa poruszyła tysiące Polaków. Oprócz przelewania pieniędzy dzielą się swoimi emocjami i przesyłają członkom rodziny Mackiewicza wyrazy współczucia. - To była dramatyczna akcja. Próbując sprowadzić Tomka ze szczytu, od samego początku Elisabeth bardzo ryzykowała. Urządzenia potwierdzają, że wspólnie schodzili bardzo wolno. Gdyby Tomek był zdrowy, zeszliby dużo szybciej, ale ponieważ był w bardzo złym stanie, zajmowało im to o wiele więcej czasu. Potem ona też była w fatalnej sytuacji i gdyby nie polska ekipa ratunkowa, efekt mógłby być fatalny - uważa Gordon.