"Francuzi boją się powtórki z 2002 r."
Do obecnej bardzo wysokiej frekwencji wyborczej przyczyniła się presja wynikająca ze strachu po elekcji
prezydenckiej z 2002 roku, a także nowa oferta ze strony młodych
polityków - twierdzi politolog i doradca Francuskiego Instytutu
Stosunków Zagranicznych (IFRI) Dominique Moisi.
23.04.2007 | aktual.: 24.04.2007 01:50
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/francuzi-wybieraja-prezydenta-6038691947999873g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/francuzi-wybieraja-prezydenta-6038691947999873g )
Francuzi wybierają prezydenta
Oferta polityczna była całkowicie nowa, gdyż wystartowali głównie młodzi kandydaci. Ktoś w rozmowie ze mną zażartował, że wreszcie można było oddać głos na kogoś innego niż Chirac - powiedział Dominique Moisi.
Tłumaczył, że większość ludzi głosowała na reprezentanta centroprawicy Nicolasa Sarkozy'ego, gdyż sprawia wrażenie silnego człowieka. Matematycznie rzecz biorąc, prawdopodbnie powtórzy się to w II turze. Przyczynią się do tego podzielone na pół głosy (kandydata centrum) Francois Bayrou, który nie dostał się do drugiej tury - dodał.
Moisi zwrócił też uwagę na fakt, że podczas niedzielnych wyborów doszło do całkowitego załamania komunistów. Żaden z ich przedstawicieli nie przekroczył w pierwszej turze pięciu procent.
W drugiej turze, zaplanowanej na 6 maja, Sarkozy spotka się z przedstawicielką lewicy Segolene Royal.
Michał Zabłocki