Francois Hollande wygrał wybory prezydenckie we Francji
- 6 maja będzie wielką datą dla naszego kraju, nowym początkiem dla Europy, nową nadzieją dla świata - powiedział Francois Hollande w swoim pierwszym przemówieniu po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów prezydenckich we Francji. Jak wynika z ostatnich sondaży powyborczych różnych instytutów opinii publicznej Hollande zwyciężył, uzyskując ok. 52% głosów. Nicolas Sarkozy zdobył ok. 48%.
06.05.2012 | aktual.: 07.05.2012 02:57
Według sondażu powyborczego instytutu CSA, Hollande uzyskał 51,8% głosów, a Sarkozy - 48,2%. Instytut Harrisa podał, że Hollande uzyskał 51,9%. głosów, a jego rywal 48,1%.
Według MSW, frekwencja w drugiej turze wyniosła 81,2%, czyli nieco więcej niż w pierwszej turze dwa tygodnie temu. Jednocześnie do urn poszło mniej Francuzów niż w drugiej turze poprzednich wyborów prezydenckich w 2007 roku (85,3 %).
Hollande: będę prezydentem wszystkich Francuzów
Francois Hollande w swoim pierwszym przemówieniu po ogłoszeniu rezultatów wyborów powiedział, że mimo podziałów politycznych nie ma dwóch Francji i że będzie prezydentem wszystkich Francuzów. Zareagował w ten sposób na wyniki sondażowe dające mu zwycięstwo w niedzielnych wyborach prezydenckich.
- Zmiana, którą Wam proponuję, musi być godna wielkości Francji. Zaczyna się ona teraz - oświadczył Hollande, przemawiając do wiwatujących na jego cześć sympatyków w Tulle w departamencie Correze.
- Nie ma dwóch Francji, jest tylko jedna Francja, zjednoczona w swoim przeznaczeniu - podkreślił. Dodał, że "zwraca się z republikańskim pozdrowieniem" do swojego pokonanego rywala, obecnego szefa państwa Nicolasa Sarkozy'ego".
Hollande powiedział także, że jego zwycięstwo jest wytchnieniem dla Europy, gdyż oznacza kres drastycznych wyrzeczeń i szansę na pobudzenie wzrostu gospodarczego.
- 6 maja będzie wielką datą dla naszego kraju, nowym początkiem dla Europy, nową nadzieją dla świata - dodał. Jak ocenił wielu krajach europejskich jego zwycięstwo jest przyjęte jak "ulga i nadzieja, że wreszcie nie musimy być skazani na wyrzeczenia".
Sarkozy: ponoszę odpowiedzialność za porażkę
Prezydent Nicolas Sarkozy przyznał w niedzielę zaraz po godz. 20, że przegrał walkę o swoją reelekcję z socjalistą. Życzył też rywalowi powodzenia w pełnieniu tej funkcji. - Francois Hollande jest prezydentem Republiki, musi być szanowany - oświadczył Sarkozy w paryskiej sali Mutualite wypełnionej setkami jego sympatyków.
Odchodzący szef państwa powiedział, że zatelefonował do Hollande'a, życząc mu "powodzenia w czekających go wyzwaniach". Sarkozy dodał, że "ponosi pełną odpowiedzialność za swoją porażkę".
Radość socjalistów i płacz zwolenników Sarkozy'ego
Po ogłoszeniu pierwszych wyników sondażowych mówiących o zwycięstwie Hollande'a wybuchła wielka radość jego zwolenników. Zgromadzili się oni na placu Bastylii i przed paryską siedzibą Partii Socjalistycznej.
Plac Bastylii - tradycyjne ulubione miejsce zgromadzeń paryskiej lewicy - wypełniły tysiące ludzi. Powiewają trójkolorowe i czerwone flagi. W tłumie widać fajerwerki i świece dymne.
Jeszcze przed podaniem sondażowych szacunków współpracownicy Sarkozy'ego odwołali wielki wiec poparcia dla niego na placu Concorde (Zgody) w Paryżu, przewidziany w razie jego zwycięstwa.
Triumf Hollande'a oznacza kres władzy prawicy w Pałacu Elizejskim po 17 latach nieprzerwanych rządów. Hollande będzie pierwszym lewicowym prezydentem Francji od czasu Francois Mitterranda, który piastował najwyższy urząd przez dwie siedmioletnie kadencje - w latach 1981-1995 roku.
Kim jest Francois Hollande?
Dla 57-letniego Hollande'a niedzielne zwycięstwo jest błyskotliwym politycznym sukcesem, gdyż do tej pory nigdy nie sprawował on funkcji rządowych. Jego największym osiągnięciem było dotychczas kierowanie Partią Socjalistyczną w latach 1997-2008.
Znany jako przedstawiciel umiarkowanej i pragmatycznej lewicy, ma opinię polityka kompromisowego i wyważonego, ale także pozbawionego charyzmy.
Do władzy w Pałacu Elizejskim Hollande szedł pod hasłem "Czas na zmianę", sprzeciwiając się polityce obecnego szefa państwa. Obiecuje walkę z deficytem budżetowym i rekordowym długiem publicznym, zwiększenie zatrudnienia ludzi młodych i seniorów. Chce to osiągnąć przede wszystkim przez podwyższenie podatków nakładanych na najbogatszych Francuzów.
W obozie Hollande'a już mówi się o czekających nowego prezydenta zadaniach - spotkaniu na szczycie NATO i jego deklaracjach o wycofaniu wojsk francuskich z Afganistanu do końca tego roku oraz o walce z deficytem wobec zobowiązań, jakie złożył zapowiadając stworzenie 60 tysięcy nowych etatów w administracji państwowej.
Europa skręca w lewo?
Zdaniem eksperta ds. Europy w Radzie Stosunków Międzynarodowych (CFR) Charlesa Kupchana, zwycięstwo Francois Hollande'a w wyborach we Francji to początek powstawania koalicji na rzecz wzrostu ekonomicznego w Europie i oznaka przesuwania się jej polityki na lewo.
Amerykański ekspert nie przewiduje natomiast większych zmian w polityce zagranicznej Francji, z ewentualnym wyjątkiem jej polityki wobec Bliskiego Wschodu.
- W bardziej optymistycznym scenariuszu, prezydentowi Hollande'owi uda się zachęcić Francję i inne kraje europejskie do polityki na rzecz wzrostu. Może to uspokoić falę społecznego niezadowolenia i będzie oznaczać przesuwanie się środka ciężkości w Unii Europejskiej w kierunku większej równowagi między polityką zaciskania pasa i polityką wzrostu - powiedział Kupchan.
- Możliwe są jednak także scenariusze negatywne. W pierwszym, Hollande zwiększy wydatki rządowe, zatrudniając więcej nauczycieli, pocztowców itd. Wywoła to niepokój na rynku, który przejawi się kolejną rundą destabilizacji gospodarki. W Europie może wtedy nastąpić kryzys poważniejszy niż ten, który wywołała sytuacja w Grecji, ponieważ gospodarka Francji jest o wiele większa od greckiej - powiedział ekspert CFR.
- Inny pesymistyczny scenariusz to ten, w którym mimo powstawania koalicji na rzecz wzrostu nie udaje się jej wpłynąć w tym kierunku na politykę Niemiec. Nastąpi wtedy rozłam w Unii Europejskiej, co także spowoduje niepokój na rynkach - dodał. - Stany Zjednoczone mają nadzieję, że zrealizuje się scenariusz bardziej pozytywny. Prezydent Barack Obama chciałby, aby w Europie doszło do powrotu na drogę wzrostu ekonomicznego, bo przyczyni się to oczywiście do wzrostu w USA - powiedział Kupchan, który w latach 90. w administracji prezydenta Billa Clintona był dyrektorem wydziału europejskiego w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego.
Zapytany, jakie jest prawdopodobieństwo realizacji optymistycznego scenariusza, zważywszy na ostrzeżenia prawicy, iż zwycięski przywódca socjalistów doprowadzi do zwiększenia deficytu budżetowego Francji, Kupchan sugerował, że obawy te są przesadzone.
- Jest zbyt wcześnie, aby przewidzieć, co dokładnie Hollande zrobi. Jest on bardziej pragmatykiem, niż ideologiem. Reprezentuje umiarkowany nurt na francuskiej lewicy. Trzeba czekać, co dalej się stanie, np. jakie będą wyniki wyborów parlamentarnych w czerwcu - powiedział.
- Środek ciężkości w Europie wyraźnie jednak przesuwa się na lewo. Wskazują na to poza tym choćby wybory lokalne w Wielkiej Brytanii, gdzie sukces odniosła Partia Pracy i porażka centroprawicowej koalicji w niedzielnych wyborach lokalnych w Niemczech. Kolejne rządy są karane przez wyborców za wprowadzane przez siebie bolesne programy oszczędnościowe - dodał ekspert CFR. Jego zdaniem nie zmieni się jednak specjalnie polityka zagraniczna Francji.
- Nie oczekuję tu większych zmian, gdyż Hollande ma ograniczone pole manewru. Polityka sprzeciwiania się USA straciła we Francji sporo ze swej atrakcyjności. Chociaż Hollande obiecywał wycofanie wojsk francuskich z Afganistanu (w liczbie 3600 - przyp.PAP) do końca tego roku, sądzę, że będzie zmuszony do podporządkowania się wspólnemu planowi dalszej operacji NATO w tym kraju, który zostanie uzgodniony na szczycie sojuszu w Chicago - powiedział Kupchan.
- Zmiany mogą nastąpić jedynie w polityce wobec Bliskiego Wschodu. Hollande może być ostrożniejszy w konfrontacji z Iranem i bardziej zdystansowany wobec Izraela niż Sarkozy. Propalestyńskie nastroje są bowiem silniejsze na francuskiej lewicy - dodał ekspert.