PolskaFranciszek Irzyk zrezygnował z członkostwa w Samoobronie

Franciszek Irzyk zrezygnował z członkostwa w Samoobronie

Działacz myślenickiej Samoobrony Franciszek
Irzyk, któremu łódzka prokuratura postawiła zarzut usiłowania
składania fałszywych zeznań, zrezygnował z członkostwa
w partii.

17.12.2006 | aktual.: 17.12.2006 19:45

O swojej decyzji Irzyk poinformował na piśmie szefa Samoobrony, wicepremiera Andrzeja Leppera; pismo udostępniono także PAP.

Wcześniej wiceszef klubu Samoobrony Janusz Maksymiuk zapowiadał w rozmowie, że kierownictwo partii na swoim poniedziałkowym spotkaniu być może zdecyduje o wyrzuceniu Irzyka ze swoich szeregów.

Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania poinformował, że wobec Franciszka I. zastosowano zakaz opuszczania kraju, zatrzymanie paszportu i dozór policyjny, po tym jak postawiono mu zarzut usiłowania poplecznictwa i podżegania do składania fałszywych zeznań. B. działaczowi Samoobrony grozi kara do 5 lat więzienia.

Cała sprawa ma związek z tzw. seksaferą, którą ujawniła "Gazeta Wyborcza", opierając się na relacji Anety Krawczyk. Ta była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego twierdziła, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone posłowi Łyżwińskiemu i szefowi partii Andrzejowi Lepperowi.

W piśmie do Leppera Irzyk zapewnił, że nie przyznał się do zarzuconych mu czynów, ponieważ "nigdy takiego przestępstwa nie popełnił", a - jak określił - jedynym jego "nierozważnym zachowaniem" było to, że odebrał telefon od Ewy Z.

Ewa Z. jest, podobnie jak Irzyk, związana z myślenicką Samoobroną. W środę telewizja TVN w programie "Uwaga" wyemitowała nagranie ich rozmowy telefonicznej. Irzyk mówił wówczas kobiecie, co ma zeznawać w sprawie Łyżwińskiego.

Tłumaczył, że w trakcie rozmowy ze strony Ewy Z. był "nękany niecenzuralnymi pytaniami w obecności pasażerki" (Irzyk prowadził wówczas samochód). Próbowałem rozmowę zakończyć, jednak nie chciałem być niegrzeczny wobec Ewy Z. i dialog chwilę trwał - przekonywał Irzyk.

Zaznaczył, że to nie on dzwonił do Z., lecz ona do niego.

Irzyk zapewnił też, że od "prawie trzech miesięcy" nie miał "żadnego kontaktu" z posłem Łyżwińskim. "Jest oczywistą bzdurą imputowanie mi jakichkolwiek prawnych czy bezprawnych działań na rzecz pana Łyżwińskiego. Ja bowiem byłem szczerze i silnie zaangażowany w działalność partii na moim macierzystym terenie" - napisał.

W rozmowie z PAP Maksymiuk powiedział, że Samoobrona czeka na wyjaśnienie sprawy przez prokuraturę. Ważne jest to, co ona ustali - czy Irzyk działał z nadgorliwości, z głupoty, czy czyjejś namowy. To trzeba wyjaśnić, bo to też jest istotne - powiedział PAP Maksymiuk.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)