Franciszek i Watykan nie rozumieją Rosji. I to jest powód ich błędnej polityki

Wypowiedź Franciszka do rosyjskiej młodzieży, w której papież wychwala rosyjski imperializm, choć jest tak kompromitująca, że nie cytują jej oficjalne media watykańskie, pokazuje, jakie są realne korzenie polityki Watykanu wobec Rosji i wywołanej przez nią wojny w Ukrainie. Fałszywe postrzeganie Rosji prowadzi papieża, ale i jego otoczenie, do absurdalnej i kompromitującej polityki - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

4 lipca 2019 r. Władimir Putin na audiencji u papieża Franciszka
4 lipca 2019 r. Władimir Putin na audiencji u papieża Franciszka
Źródło zdjęć: © East News
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Do tego, że papież nieustannie przemawia do Rosjan, apeluje do nich, i prosi o spotkania z patriarchą Cyrylem można się już było przyzwyczaić. Coraz mniej zaskakuje już także fakt, że Stolica Apostolska nie jest w stanie adekwatnie określić winnych tej wojny i nieustannie poszukuje współwinnych w NATO, świecie zachodnim czy producentach broni.

Jednak, i to wcale mnie nie cieszy, co jakiś czas papież dorzuca do tego, co już wcześniej mówił, kolejny klocek, który musi wywoływać w każdym, kto minimalnie zna Rosję i ma świadomość sytuacji w Ukrainie, nowy wstrząs. Tak było z przesłaniem jakie Franciszek skierował do młodzieży rosyjskiej. Papież apelował do nich, by stali się "znakami pokoju", "świadkami tego, że narodowość, język i historia mogą łączyć, a nie dzielić", by "mieli odwagę zamienić strach na marzenie".

Nic, o co można by się przyczepić, aż do momentu, gdy Franciszek zdecydował się odesłać młodych do Rosjan do ich własnej tradycji, która miałaby być dla nich źródłem humanistycznych inspiracji "Nigdy nie zapominajcie o swoim dziedzictwie. Jesteście spadkobiercami wielkiej Rosji: wielkiej Rosji świętych, władców, wielkiej Rosji Piotra Wielkiego, Katarzyny Wielkiej, tego imperium - wielkiego, oświeconego, [kraju] wielkiej kultury i wielkiego człowieczeństwa. Nigdy nie rezygnujcie z tego dziedzictwa, jesteście spadkobiercami wielkiej Matki Rosji, idźcie z nim naprzód. I dziękuję. Dziękuję za wasz sposób bycia, za wasz sposób bycia Rosjanami" - powiedział papież.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Słowa te zaś są, i ma tego świadomość nawet Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej i watykańskie media, na tyle dla samego papieża kompromitujące, że zacytowała je jedynie strona archidiecezji katolickiej w Moskwie, ale już nie media watykańskie. I zupełnie mnie to nie zaskakuje.

Papieska niewiedza

Uznanie Piotra I, czyli człowieka, który na śmierci dziesiątek, a może setek tysięcy Rosjan zbudował swoją nową stolicę, który gardził prawosławiem, niszczył jego tradycje, ale i osobiście mordował katolickich mnichów symbolu "wielkiego dziedzictwa" i "wielkiego człowieczeństwa" dowodzi jedynie tego, że papież nie wie, kim był Piotr Wielki.

Niewiele wie też o Katarzynie Wielkiej, którą - suto opłacany z jej kiesy wychwalał wprawdzie Wolter, ale która także niewiele wspólnego miała z "Matką Rosją" czy z "humanistycznymi inspiracjami".

Jeśli do czegoś obie te postacie odsyłają to do najgorszych imperialnych, antyludzkich i w gruncie rzeczy także antyreligijnych tradycji Rosji. Piotr i Katarzyna są bowiem doskonałych przykładem tego, jak odległa jest państwowość rosyjska od europejskich wzorców, i jak bardzo, nawet jej modernizacja oparta jest na odmiennych wzorcach.

Papieska niewiedza w sprawach rosyjskich zapewne nie jest wielkim zaskoczeniem. Latynosi (ale przecież także Francuzi czy Niemcy) często żyją złudzeniami dotyczącymi Rosji, a polityka Watykanu w czasie zimnej wojny także oparta była na złudzeniach dotyczących wielkiej kultury rosyjskiej, która nie może wydawać złej polityki. Franciszek tę wizję Rosji doprowadza do absurdu, i także dzięki temu ujawnia jej głęboki fałsz. Owszem, w tej sprawie mogę się zgodzić z Franciszkiem, Rosja ma wielką kulturę wysoką.

Dostojewski, którego lekturę Franciszek zalecał klerykom, to jeden z najlepszych znawców duszy ludzkiej, a Czechow, Tołstoj czy Bułhakow z pewnością dorównują mu w wielu kwestiach przenikliwością.

Rosyjskie prawosławie wydało także - na co zwracali uwagę poprzednicy Franciszka - wielkich świętych, by wymienić tylko św. Serafina z Sarowa czy św. Teofana Zatwornika, a także wybitnych teologów (wymienię tu tylko Sergiusza Bułgakowa, którego książki ja sam tłumaczyłem na język polski).

Tyle że ta wysoka, niewątpliwie piękna kultura nie przekłada się w Rosji ani na instytucjonalną politykę, ani na instytucjonalną Cerkiew. Te bowiem zakorzenione są w innych - z jednej strony mongolskich, a z drugiej bizantyjskich źródłach. Rosja - mimo cienkiej warstwy pięknej europejskiej kultury - jest, na co wskazywał w swoich niezwykle głębokich dziełach dotyczących Rosji Richard Pipes, inna niż Europa. I nie chodzi tylko o to, że imperialna (choć i taka jest), ale także niezdolna do wyciągnięcia wniosków z własnej wysokiej kultury.

"Cerkiew jest urzędem, a przedmiotem jej kultu jest naród i jego przywódca, a nie Bóg"

Świetnie widać to zresztą po Fiodorze Dostojewskim (dla którego podziw dzielę z Franciszkiem). Jego literatura ujawnia głębię deprawacji, ale i świętości człowieka, ale jego publicystyka od pewnego momentu, jest po prostu wyrazem imperialnych interesów, pełna inwektyw wobec Żydów, Polaków, jezuitów i Kościoła katolickiego, wychwalająca cara i matuszkę Rosję, i nie licząca się z interesami nikogo innego.

Rosja bywa zaś dokładnie taka sama. Ma piękną kulturę i brutalny, agresywny okrutny system polityczny, którego wyrazem jest właśnie to, co dzieje się w Rosji. Tak samo jest z Rosyjską Cerkwią Prawosławną. Ona także wydała cudowną mistykę, głęboką duchowość i wspaniałą teologię i filozofię, tyle że jednocześnie była ona po prostu urzędem rosyjskiego państwa wykorzystywanym do pacyfikowania inaczej myślących i chętnie korzystającą z narzędzi państwa do niszczenia nonkonformistów (boleśnie przekonali się o tym mordowani staroobrzędowcy, a także imiasławcy, których klasztory na górze Atos nakazał zbombardować Mikołaj II).

I w tej sprawie nie tylko nic się nie zmieniło, ale jest jeszcze gorzej. Patriarcha Cyryl planując kanonizację sprawcy rzezi Pragi i Izmaiła Aleksandra Suworowa usunął nawet ostatnie maski czy pozory. Cerkiew jest urzędem, a przedmiotem jej kultu jest naród i jego przywódca, a nie Bóg.

Franciszek, tak jak niestety jego otoczenie, wyraźnie tego nie rozumie. Zachwycony zarówno kulturą, jak i duchowością Rosji, nie jest w stanie dostrzec, że ona nie kształtuje ani życia politycznego Rosji, ani jej religijności. Odwoływanie się do wielkiej tradycji Rosji, co papież robi nieustannie, w Rosji nie jest odbierane jako wezwanie do pokoju, ale przeciwnie jako powrót do imperialnej polityki, których Piotr i Katarzyna są symbolami.

A nieustanne powracanie do wielkości rosyjskiej kultury odsyła wielu młodych Rosjan do głębokiego przekonania, że to właśnie oni są tymi, którzy mają zmienić zdewastowaną i pogrążoną w chaosie zachodnią kulturę. Fiodor Dostojewski, ale także słowianofile (do których pięknych dzieł także niekiedy Franciszek się odwołuje) mieli dokładnie taką wizję Europy, którą katolicyzm, protestantyzm i oświecenie do spółki zniszczyły, i która potrzebuje odrodzenia z Rosji.

Czy byli myśliciele rosyjscy myślący inaczej? Oczywiście, ale nie oni kształtują, i nie oni kształtowali rosyjskie myślenie. Piotr Czaadajem trafił do szpitala psychiatrycznego za krytykowanie Rosji, a Włodzimierz Sołowjow, choć jest ceniony, nie określił rosyjskiej wizji Europy.

Uczciwie trzeba powiedzieć, że Franciszek nie jest pierwszym z papieży, którzy nie rozumieją Rosji. Jan XXIII i Paweł VI spoglądali na ZSRR jak na normalne państwo i chcieli dogadywać się z nim, i dopiero Jan Paweł II - który świetnie znał naturę komunizmu - zmienił politykę watykańską. Ale i on, gdy komunizm upadł był przekonany, że Rosja i rosyjskie prawosławie odrodzą się i będzie z nimi możliwy normalny dialog.

Kompromitująca polityka Franciszka

Niestety, czego jak się zdaje Jan Paweł II nie przyjmował do wiadomości, nowa Rosja była bezpośrednim spadkobiercą Związku Sowieckiego, a Rosyjska Cerkiew Prawosławna głęboko skażona jest "herezją sergianizmu" (współpracy z komunistami) i wcześniejszą współpracą z Rosją carów. Benedykt XVI przejął w tej sprawie linię poprzednika, a jako Niemiec jak ognia unikał jakiejkolwiek krytyki Rosji. Franciszek idzie zaś jeszcze dalej, bo dla niego jako Latynosa, Rosja jest tylko pięknym mitem, a realnym przeciwnikiem czy wrogiem były zawsze Stany Zjednoczone. I stąd taka, a nie inna polityka.

Z perspektywy Europy Środkowej (nie tylko Polski i Ukrainy) jest to jednak polityka dramatyczna. I to właśnie dlatego zarówno państwo polskie, jak i polscy liderzy opinii powinni zrobić wszystko, by adekwatna (to wcale nie oznacza tylko krytyczna, ale realistyczną) wizja Rosji zaczęła być w Rosji słyszana w Watykanie.

Konieczne są tu nie tylko działania dyplomatyczne, ale także cierpliwe budowanie zaplecza naukowego przez konferencje naukowe, teksty i działania publicystyczne. Istotne jest także, by polscy biskupi zaczęli jasno komunikować w Stolicy Apostolskiej, że wizja Rosji jaką prezentuje Franciszek, ale także Watykan jest nie tylko nieadekwatna, co oznacza także, że rodzi nieskuteczną politykę, ale także kompromitująca w oczach katolików w Europie Środkowej.

 Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

*Tomasz P. Terlikowski jest doktorem filozofii, publicystą RMF FM, pisarzem. Autor takich tytułów jak: "Rewolucja Franciszka. Cała prawda o ostatnim pontyfikacie", "Tylko prawda nas wyzwoli", "Kościół (dla) zagubionych", "Koniec Kościoła, jaki znacie", "Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę", "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
franciszekrosjawatykan
Wybrane dla Ciebie