Fisz, czyli Bartosz Waglewski, o łączeniu polityki z religijnością. "To mnie odrzuca"
Bartosz "Fisz" Waglewski w wywiadzie dla magazynu "Plus Minus" opowiadał nie tylko o muzyce. Przypomniał, że premier Mateusz Morawiecki na Jasnej Górze mówił o "podkopywaniu Polski". Zdaniem muzyka to nie tylko "brzmi anachronicznie i nieautentycznie", ale też jest nie do przyjęcia.
- Znowu pojawili się jacyś "oni". Jakiś spisek. Wydawało mi się, że oglądam surrealistyczną opowieść reżyserowaną przez Felliniego, a jednocześnie pomyślałem, że ta konwencja musi jednak działać - tak wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego na Jasnej Górze w rozmowie z magazynem "Plus Minus" wspomina Bartosz "Fisz" Waglewski.
- Tak, jak wieki temu, poza normalnym obstrzałem klasztoru, wróg próbował podkopać się podstępem, zrobić przekop, tak samo już w czasach wolnej Polski, przez 25 lat, ale nawet i dzisiaj, różni nasi przeciwnicy ideowi próbują zrobić podkop pod Polskę, pod nasze tradycyjne wartości: rodzinę i patriotyzm, pod marzenia o wielkiej, wspaniałej Polsce - mówił szef rządu w lipcu na XXVII Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja.
Dla Waglewskiego "podkopywanie Polski" brzmi "anachronicznie i nieautentycznie". - Wypycha wielu młodych ludzi z Kościoła, zniechęca. Często mam wrażenie, że ci ludzie, którzy nazbyt łatwo formułują mocne oskarżenia i grożą nam paluchem - mówiąc o moralności, odwzorowują własne diabły, które siedzą im za pazuchą - ocenił muzyk.
Jego zdaniem młodzi ludzie dzisiaj mają się przeciwko czemu buntować. Wskazał na "przekaz pełen zakazów, straszenia połączony z patosem, tak straszny, że niemal śmieszny".
Waglewski przyznał, że choć sam przeżywa kryzys wiary, "nie lubi świętoszkowania, a przede wszystkim łączenia polityki z religijnością, z sacrum". - To mnie odrzuca. Wiara dla wielu moich bliskich to za poważna sprawa, by tak robić - tłumaczył. I dodał, że dla jego znajomych, którzy są osobami religijnymi, wystąpienia publiczne, nieważne jakich polityków, ale w których wykorzystuje się sferę religijną, są nie do przyjęcia.
"Dzieci chodzą do kościoła pół na pół"
Muzyk omija kościoły, mówi, że nie miał szczęścia do katechetów. Jednocześnie jednak zaznacza, że wie, że "religijność nie musi być dewocjonalna, śmieszna, groteskowa". A wszystko dzięki religijnym ludziom, których miał przy sobie.
Przyznał też, że rozmawia ze swoimi dziećmi o lekcjach religii. - Chodzą pół na pół. Dajemy im wolną rękę. Córka chodzi, bo chce, bo zajęcia prowadzi młody ksiądz, który potrafi skupić uwagę dorastającej młodzieży. Syn trafił gorzej. Zraził się i nie chodzi - powiedział Waglewski.
Źródło: rp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl