SpołeczeństwoFinał walki ucznia z liceum - zapadł kontrowersyjny wyrok

Finał walki ucznia z liceum - zapadł kontrowersyjny wyrok

Zakończyła się rozprawa apelacyjna w kontrowersyjnej sprawie ucznia, który walczył o odszkodowanie za dyskryminację w szkole. W kwietniu były licealista z renomowanego stołecznego ogólniaka wygrał proces z miastem Warszawa, które jest organem prowadzącym szkołę. Miasto miało zapłacić uczniowi 15,5 tys. zł, ale dyrekcja odwołała się od postanowienia. Sąd apelacyjny w części podtrzymał wyrok pierwszej instancji twierdząc, że szkoła naruszyła prawa ucznia, ale stwierdził, że nie należy mu się zwrot za czesne - co orzekł sąd pierwszej instancji.

Przeczytaj stanowisko miasta: "Wyrok sądu oddaje sprawiedliwość szkole"

W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że Alan Szwajkowski, były licealista musiał zmienić szkołę w wyniku "naruszenia jego godności, dobrego imienia oraz dyskryminacji" i zasądził symboliczne odszkodowanie za naruszenie dóbr osobistych w wysokości tysiąca złotych, o które Alan wystąpił. Nie przychylił się jednak do drugiej części wniosku ucznia - o zwrot czesnego w szkole społecznej (14,5 tys. zł).

Dlaczego? - W opinii sądu mój syn mógł szukać miejsca w państwowej a nie społecznej szkole, do której w efekcie się przeniósł. Z tego powodu zwrotu za czesne - 14,5 tys. zł, o które walczył nie dostanie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Witold Szwajkowski, ojciec Alana. Dodaje, że wyrok sądu to sukces "połowiczny". - Z jednej strony sąd potwierdził, że godność Alana została naruszona, z drugiej - nikt z osób, których winę sąd potwierdził, nie poniósł żadnych konsekwencji - mówi ojciec.

Krzysztof Mirowski, dyrektor liceum krótko komentuje sprawę: - Dzisiejszy wyrok pokazał, że sprawa nie jest tak prosta jak wydawała się powodowi oraz sądowi pierwszej instancji. Pytany o to, czy jest zadowolony z wyroku mówi: - Bez względu na to, jaki byłby wyrok, trudno byłoby o nim mówić w kategorii zadowolenia lub jego braku. Wszelkie sprawy oświatowe są zawsze bardzo skomplikowane.

"Nie wolno krzyczeć, że winny jest tylko pedagog"

W podobnym tonie wypowiada się Andrzej Wyrozembski, naczelnik wydziału oświaty dzielnicy Śródmieście, który twierdzi, że sprawa wymaga głębszej analizy. – Zbliżają się wakacje. To dobry czas, by grona pedagogiczne pochyliły się nad tym tematem. Niedobrze byłoby jednak gdyby szkoły były od tego momentu postrzegane wyłącznie w świetle procedur i paragrafów, bo jak pokazała ta historia, problem nie został jednoznacznie sklasyfikowany, żaden z nauczycieli nie został postawiony pod pręgierzem. Nie wolno zatem krzyczeć, że winny jest tylko pedagog. Czasami zdarza się tak, że dialog na linii uczeń-nauczyciel odbywa się za późno lub wcale do niego nie dochodzi z różnych przyczyn, dlatego obu stronom życzyłbym, aby to była pierwsza i ostatnia tego typu sytuacja.

Problemy Alana Szwajkowskiego z Warszawy, obecnie studenta, zaczęły się trzy lata temu. Chodził wówczas do LXVII LO im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, należącego do czołówki najlepszych szkół średnich w Polsce. W pewnym momencie musiał - jak twierdzi - nie z własnej woli opuścić szkołę.

Konflikt z nauczycielką

Wszystko zaczęło się od starcia z nauczycielką WOS. Alan był wtedy w drugiej klasie. Pewnego dnia kobieta poinformowała uczniów, że przy wystawianiu ocen z jej przedmiotu będzie brała pod uwagę ilość nieobecności. Po trzech nieobecnych godzinach lekcyjnych, w tym także usprawiedliwionych, uczeń miał mieć ocenę obniżoną o stopień.

Pomysł nie spodobał się uczniom, w tym Alanowi, którzy napisali w tej sprawie do dyrekcji i samej nauczycielki. W efekcie kobieta postanowiła zmienić sposób nauczania. Jak opowiada Alan, wprowadziła system referatów, czytania w milczeniu podręczników w czasie lekcji, przy czym większość zadań licealiści musieli wykonywać samodzielnie. Szybko zorientowali się, że w ten sposób nie zdołają przyswoić całości materiału.Tymczasem matura zbliżała się wielkimi krokami...

Koledzy: rozbijasz szkołę!

Uczniowie napisali więc kolejną petycję, prosząc nauczycielkę, by powróciła do poprzednich metod nauczania. Wtedy kobieta postawiła warunek: pod pismem muszą złożyć podpisy wszyscy uczniowie. Alan nie chciał się na to zgodzić. Pikanterii dodał anonimowy felieton, który pojawił się w szkolnej gazetce. Tekst opisujący zabawę w piaskownicy nawiązywał do sytuacji, która wydarzyła się w szkole. Wielu kolegów odwróciło się wtedy od chłopaka, oskarżając go o rozbijanie szkoły, a dyrektor wezwał go na "dywanik".

- W czasie rozmowy z dyrektorem usłyszałem, że jestem albo szaleńcem, który nie wie, co robi, albo genialnym strategiem, który składając petycje, przewidział do czego doprowadzą. Nie bardzo rozumiałem, o co dyrektorowi chodzi, bo skąd mogłem wiedzieć, że przeze mnie będą chcieli odejść z pracy profesorowie, którzy są "filarami" szkoły? Myślę, że te słowa miały być formą nacisku na mnie, żebym odpuścił i zmienił szkołę - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską student.

Atmosfera zaczęła gęstnieć a nauczycielka zagroziła odejściem na emeryturę. W jej ślady chciał pójść także nauczyciel historii i PO w "Jezioraku" - prywatnie jej mąż.

W sprawę zaangażował się ojciec ucznia, który zawiadomił o narastającym konflikcie kuratorium, ministerstwa edukacji, wydziału edukacji w stołecznym ratuszu. Chciał też wyjaśnień o dyrektora i grona pedagogicznego. Krzysztof Mirowski, dyrektor szkoły mówił dwa lata temu mówił w rozmowie z „Dużym Formatem”: „To działania ojca eskalowały cały konflikt. Gdyby nam ufał i pozwolił działać, poradzilibyśmy sobie dawno”. W opinii dyrektora i męża nauczycielski WOS to właśnie ojciec Alana stał za napisaniem petycji i felietonu w szkolnej gazetce.

Jak pisał „Duży Format” nauczycielka WOS i jej mąż byli najważniejszymi ogniwami liceum im. Nowaka-Jeziorańskiego – 20 lat temu tworzyli je wraz z obecnym dyrektorem. Szkoła od lat jest w czołówce najlepszych ogólniaków w Polsce, a jej absolwenci bez problemu dostawali się na najlepsze uczelnie, w tym warszawską Szkołę Główną Handlową.

Wkrótce sprawą zainteresowało się kuratorium, które zobligowało szkołę do zmiany systemu oceniania z WOS i stwierdziło, że należy „wzmocnić nadzór w obszarze wychowania”. W tym czasie Alan był traktowany przez nauczycielkę inaczej niż reszta grupy, nie był pytany podczas lekcji, na klasówce dostawał inne pytania.

Po rozmowie z radą pedagogiczną Witold Szwajkowski poprosił, by namówić nauczycieli do pozostania w szkole. Pedagodzy zostali, ale nie wyrazili zgody by nadal uczyć jego syna.

Zmiana szkoły

Alan trafił do grupy prowadzoną przez inną nauczycielkę, ale uczniowie, którzy też tam trafili, chcieli wrócić do poprzedniej nauczycieli, która w ich odczuciu lepiej przygotuje ich do egzaminu dojrzałości. W efekcie na lekcjach w grupie Alana zostało pięć osób, a pozostali – blisko 40 osób tłoczyło się na zajęciach byłej nauczycielki. Ojciec chłopaka ponownie napisał do kuratorium, lecz Alan nie wytrzymał presji i przestał chodzić do szkoły.

Kuratorium nakazało szkole stworzyć grupy wyrównane liczbowo, nauczycielka wróciła do klasy, w której uczył się Alan, ale mąż nauczycielki został przez dyrektora zwolniony z obowiązku nauczania w tej grupie. Cała szkoła była zmęczona konfliktem, a Alan zdecydował, że już nie chce się w niej uczyć.

Sam dyrektor pytany przez „Duży Format”, czy uczeń powinien zmienić placówkę, mówi, że ojciec ucznia nie wierzy w dobre intencje dyrekcji. - Nie śmiem dawać nikomu rad, ale nie mógłbym powierzyć swojego dziecka komuś, komu nie ufam – mówił dyrektor.

Jesienią 2009 roku Alan zmienił szkołę na prywatną. Jednocześnie wystąpił przeciw miastu, organowi prowadzącemu szkołę, do sądu o zwrot czesnego za naukę w nowej szkole w wysokości 15,5 tys. zł. Dwa miesiące temu sprawę wygrał, ale dyrekcja odwołała się od wyroku. Pytany wówczas o opinię wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński stwierdził, że prawo powinno być równe dla wszystkich, ale szkoda, że tego typu problemy nie zostały rozwiązane w szkole, w drodze mediacji.

W opinii pełnomocnika m.st. Warszawy "sprawa nie musiałaby skończyć się w sądzie, gdyby nie zaskakujący, ślepy upór ucznia i jego ojca. Jeśli uczeń decyduje się na naukę w szkole prywatnej (płatnej), to jest to jego indywidualny wybór i szkoła publiczna (miasto) nie może ponosić za to żadnych konsekwencji, zwłaszcza finansowych".

"Zależało mi na zwycięstwie moralnym"

Ojciec Alana nie zgadza się z tą tezą: - Bezpośrednią przyczyną zmiany szkoły była odmowa uczenia klasy Alana przez nauczyciela, co mój syn odebrał jako publiczne napiętnowanie i akt dyskryminacji. Decyzja nauczyciela została zaakceptowana przez dyrektora szkoły a także Mazowieckiego Kuratora Oświaty, który sprawuje nadzór pedagogiczny nad wszystkimi publicznymi liceami w mieście. Jak więc Alan miał się nie obawiać podobnego traktowania i możliwości podobnych upokorzeń w innych szkołach publicznych, podlegających pod tego samego kuratora?

W rozmowie z Wirtualną Polską Alan mówi, że jest zadowolony z wyroku, a odszkodowanie nie jest dla niego najważniejsze. - Zależało mi na zwycięstwie moralnym - mówi były licealista. W trakcie procesu, najbardziej zaskoczyła go postawa nauczyciela i dyrekcji. - Zdziwił mnie ślepy upór nauczycieli w brnięciu w ich ocenę zdarzeń. Mam jednak nadzieję, że finał tej historii pomoże uczniom, którzy mają podobne doświadczenia, przełamać niemoc - mówi Alan.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska Sprostowanie Kuratorium Oświaty w Warszawie

W związku z artykułem pani Agnieszki Niesłuchowskiej pt. „Finał walki ucznia z liceum – zapadł kontrowersyjny wyrok” (który ukazał się w portalu Wirtualna Polska, w dniu 13 czerwca 2011 roku) proszę o zamieszczenie sprostowania.

Nieprawdziwe jest stwierdzenie przytoczone przez Autora publikacji, jako wypowiedź rodzica ucznia, z której wynika, że odmowa uczenia klasy Alana przez nauczyciela LXVII LO im. Jana Nowaka – Jeziorańskiego w Warszawie została zaakceptowana przez Mazowieckiego Kuratora Oświaty. W Wyniku działań Mazowieckiego Kuratora Oświaty nauczyciel wrócił do nauczania Alana, natomiast do Rzecznika Dyscyplinarnego dla Nauczycieli przy Wojewodzie Mazowieckim został skierowany wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec dyrektora szkoły. Autor artykułu przytaczając wypowiedź rodzica nie zasięgał w tej sprawie informacji w Kuratorium Oświaty.

Andrzej Kulmatycki, rzecznik Kuratorium Oświaty w Warszawie

Od autora:

Twierdzenie dotyczące działań podjętych przez kuratorium pochodzą od rodzica ucznia, stanowiąc jego opinię w sprawie. Czy jest to opinia prawdziwa czy nie, autor wypowiedzi się do tego nie odnosi, nie kwestionuje, nie aprobuje, podaje ją jako wypowiedź autonomiczną i subiektywną osoby w sprawę zaangażowanej. Zatem wypowiedź rodzica, przytoczoną w tekście, należy traktować jako jego własne odczucie. Ponadto autor tekstu zaprezentował dwukrotnie odniesienie do działań podjętych przez Kuratorium w sprawie tj., cyt.: „Wkrótce sprawą zainteresowało się kuratorium, które zobligowało szkołę do zmiany systemu oceniania z WOS i stwierdziło, że należy „wzmocnić nadzór w obszarze wychowania” oraz „Kuratorium nakazało szkole stworzyć grupy wyrównane liczbowo”.

Warto nadmienić, że przed publikacją artykułu autor tekstu kilkakrotnie próbował skontaktować się telefonicznie z Panem Andrzejem Kulmatyckim, aby uzyskać komentarz w tej sprawie, jednak Pan Kulmatycki był nieuchwytny.

Agnieszka Niesłuchowska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
szkołaedukacjaproces
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (269)