Fin: USA mylą się ws. Ukrainy. Radzi, by Kijów zachował się zupełnie inaczej
Fiński ekspert ds. wojny i poseł do Eduskunty, Jarno Limnéll, ocenia w jaki sposób można zapobiec zwycięstwu Putina. W rozmowie z gazetą "Iltalehti" neguje pogląd Amerykanów, według którego Ukraina powinna zrezygnować ze swojego planu.
Fiński ekspert ds. wojny i poseł do Eduskunty, Jarno Limnéll, nie podziela poglądu amerykańskiego profesora Charlesa Kupchana, którego zdaniem los Ukrainy jest przesądzony i aby zakończyć wojnę Kijów "powinien zrezygnować ze swojego celu, jakim jest odbicie Krymu i wschodniej Ukrainy". Według Fina jest wręcz odwrotnie - kluczem do zakończenia wojny jest utrata przez Rosję wpływów na Krymie.
Według fińskiego eksperta zwycięstwo Rosji podważyłoby system, który zakłada, że nie należy siłą ingerować w niezależność i suwerenność innych państw. Jak mówi, jeśli Ukraina podda się i odda Krym, wojna wcale się nie skończy. Będzie to jedynie kolejny krok na drodze do ekspansji Rosji. - Wojna nie tylko o Ukrainę, ale także o Finlandię i Europę - ocenia.
Według Limnélla Zachód, który jest obecnie najważniejszym sojusznikiem Kijowa, powinien się zjednoczyć i skupić na pomocy finansowej oraz militarnej. - Być może cały Zachód potrzebuje silniejszego przywództwa - ocenia i jak dodaje: - Musimy dalej wzmacniać i zwiększać moce produkcyjne przemysłu obronnego dla dobra własnego i Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poseł do Eduskunty mówi w rozmowie z "Iltalehti" o konieczności zwrócenia uwagi rosyjskiego społeczeństwa na to, co się dzieje na Ukrainie. Dodaje też, że ataki powietrzne sił ukraińskich na cele w Rosji są jak najbardziej zasadne, o ile nie są wymierzone w ludność cywilną.
Zdaniem Fina kluczem do porażki Władimira Putina jest wsparcie nowej technologii, w tym cybernetycznej. - Należy wywrzeć taką presję na Rosję, aby nie widziała już, co może zyskać na wojnie - mówi.
Niezwykle istotna jest też, jak mówi fiński ekspert, pomoc humanitarna dla Ukraińców, którym Rosja niszczy m.in. sieć energetyczną.
Źródło: "Iltalehti"