"FAZ": Rosja znów traktuje USA jak wroga
Nadzieje Rosji na deal ze Stanami Zjednoczonymi po objęciu urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa okazały się być złudzeniem - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Niemiecki dziennik ostrzega, że dla Moskwy USA znów będą pełnić rolę kozła ofiarnego, którego zadaniem jest odwracanie uwagi od kryzysu we własnym kraju.
Obecnie, im bardziej kompromis między Putinem a Trumpem staje się mniej prawdopodobny, tym bardziej Moskwa wysuwa na pierwszy plan negatywne cechy amerykańskiego polityka - zauważa autor komentarza Friedrich Schmidt.
Zastrzega, że początkowy rosyjski entuzjazm dla Trumpa nie da się wytłumaczyć jedynie nadzieją na wspólną walkę z terroryzmem. Moskwa podniosła "miliardera z Nowego Jorku" do rangi "zbawcy", licząc na to, że "dwaj silni mężczyźni będą decydować o losie innych krajów i ludzi". Wzorem jest umowa z Jałty, zakładająca podział świata na strefy wpływów, co jest centralnym elementem polityki Putina - czytamy w "FAZ".
"Putin chce zdezawuować NATO jako sojusz wojskowy i doprowadzić do akceptacji aneksji Krymu i roli Rosji na Bliskim Wschodzie" - twierdzi komentator.
Zdaniem Schmidta obecnie Rosja ma więcej powodów do sceptycyzmu, niż do optymizmu. Ocenia, że Moskwie zależy na wyższej cenie ropy, natomiast Trump chce zwiększyć amerykańskie wydobycie. "Rosja jest sojusznikiem Iranu, Waszyngton chce powstrzymać Teheran, a umowę nuklearną z Iranem nazwał złym porozumieniem" - wylicza autor. Przeszkodą we wspólnej walce z islamskim terroryzmem jest różnica zdań w ocenie prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Konflikty grożą także w dziedzinie broni nuklearnej - podkreśla Schmidt.
"Krok po kroku wszystko zmierza do rosyjskiej normalności, którą jest wrogość wobec Waszyngtonu" - pisze Schmidt. Wytłumaczenie tej wolty rosyjskim telewidzom nie nastręcza - jego zdaniem - żadnych problemów.
Mimo to Trump pozostanie w pewnym stopniu naturalnym sojusznikiem Putina - uważa publicysta "FAZ". "Krucjata Trumpa przeciwko mediom i wymiarowi sprawiedliwości przypomina narrację Kremla, której celem jest dyskredytacja Zachodu i ochrona systemu władzy w Rosji. Sam Putin by tego lepiej nie wymyślił" - zauważa Schmidt.