Fatalne wieści dla miłośników truskawek. Strach pytać o cenę
Truskawki z upraw w ogrzewanych szklarniach pojawiły się już na rynku, ale cena w hurcie wynosi 30 zł za kilogram. To drożej niż w latach 2018-2020. Wówczas na początku sezonu owoce te kosztowały 18-25 zł. - W tym roku tanio nie będzie - komentuje Jacek Wysocki, plantator z Mazowsza.
30.04.2021 07:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaczął się sezon na polskie truskawki. Na rynek trafiają już pierwsze owoce wyhodowane w ogrzewanych szklarniach. Ich ceny zazwyczaj są wysokie. Przy 30 zł w hurcie, cena w kiosku na bazarze może dojść do 50 zł za kilogram. Co gorsza ceny szybko nie spadną, bo jak informują plantatorzy, przez chłodną pogodę opóźnią się zbiory owoców spod osłon foliowych oraz truskawek gruntowych.
Polskich truskawek może brakować
- Musieliśmy przykrywać truskawki dwiema warstwami osłon, aby przetrwały ostatnie przymrozki. Chłodna pogoda uszkodzi owoce na wielu plantacjach, w efekcie część zbiorów może być słabej jakości. Z niepokojem patrzę w prognozy, nie widać ocieplenia - mówi w rozmowie z WP Jacek Wysocki, plantator z Mazowsza, który dostarcza truskawki i poziomki na giełdę hurtową w Broniszach koło Warszawy.
Nie spodziewa się spadku cen truskawek. - To będzie bardzo nietypowy rok w branży. Przy tak chłodnej pogodzie, jak teraz, owoce uprawiane bez osłon pojawią się może za 6 tygodni. Truskawki spod osłon będą długo trzymać hurtową cenę około 20-30 zł za kilogram. To oznacza, że nie będzie "górek" nadpodaży i wymuszonych nimi spadków cen. Trudno mi powiedzieć, ile będą kosztować truskawki w detalu, tanio nie będzie - komentuje plantator.
- Truskawek może nawet brakować na rynku. Sporo plantacji jest zapuszczonych po epidemii COVID, gdy w ubiegłym roku brakowało pracowników. Oni nie dostarczą dużo produktu na rynek - dodaje rozmówca.
Nowe plagi truskawkowe. Japońska muszka i oszustwo
To jeszcze nie koniec złych wiadomości. Uprawom truskawek zagraża muszka plamoskrzydła Drosophila Suzukii, która przywędrowała z Japonii. Latem ubiegłego roku owad pustoszył plantacje borówki i malin w wielu regionach Polski. Plantatorzy spodziewają się, że w tym roku plaga japońskich muszek nawiedzi wiosenne uprawy truskawek.
Muszki składają jaja tuż pod skórką owocu. Wylęgające się larwy niszczą go od środka, powodując gnicie. Plantatorzy nazywają to "truskawką ze skwarkami", bo w jednym owocu może żerować kilkadziesiąt larw.
Przedsiębiorcy z branży truskawkowej odnotowali, że również w tym roku pojawiły się pierwsze oszustwa. Na targowiskach sprzedawane są importowane owoce, które "udają polski produkt".
- Słyszałem, że wielu importerów spodziewało się komplikacji u plantatorów po epidemii COVID. Stąd na rynku pojawiło się o wiele więcej truskawek importowanych Grecji - mówi dalej Jacek Wysocki.
Nieuczciwym handlarzom opłaca się sprzedawać importowane truskawki jako polskie właśnie ze względu na niższą cenę tych pierwszych. Szczególnie w okresie, gdy polskie owoce są jeszcze drogie. Nieuczciwi sprzedawcy gotowi są zrobić wszystko, aby wcisnąć towar spragnionym klientom. Na przykład importowane owoce są przepakowywane z plastikowych pojemników do tradycyjnych kobiałek. Niełatwo je odróżnić, gdy na rynku brakuje polskiego oryginału.
"Nieprawidłowa informacja o kraju pochodzenia lub jej brak to wprowadzanie konsumentów w błąd" - twierdzi UOKiK. Nieuczciwi sprzedawcy powinni liczyć się z karą finansową, którą mogą nałożyć kontrolerzy Inspekcji Handlowej. Jej maksymalna wysokość przekracza 100 tys. zł.