Fatalna pomyłka - podawali łup policjantowi
Do wstrząsająco śmiesznych wydarzeń, na podstawie których można by nakręcić kasowy film, doszło w Lublinie - czytamy w "Fakcie".
13.10.2010 | aktual.: 13.10.2010 13:16
Dzielnicowy Andrzej Misztal (36 l.) po skończonej służbie na II komisariacie ruszył do domu. Kiedy na przystanku czekał na autobus, usłyszał podejrzane stukanie. - Musiałem się zainteresować. To mój rejon i nie mogę pozwolić sobie, żeby coś umknęło mojej uwadze. Nawet jeśli jestem już po pracy - wyjaśnia dzielnicowy. Andrzej Misztal podszedł pod ciąg sklepów, z którego dochodziły podejrzane odgłosy. W pomieszczeniach należących do harcerzy, nad którymi od wielu lat wisi stary szyld jubilera, zauważył odgiętą kratę. Podejrzewając włamanie, mundurowy natychmiast zawiadomił kolegów mających służbę. Ale gdy znalazł się pod otwartym oknem, niespodziewanie ze środka ktoś się wychylił.
- Bierz to! - rzucił młody, ubrany w dres mężczyzna, podając dzielnicowemu torbę z laptopem. Dopiero po chwili dziarski włamywacz zorientował się, że to nie jego kumpel, tylko znany mu z widzenia policjant. I oniemiał niemal jak filmowy szef gangu! Tyle że ten lubelski Olsen nie miał w ustach cygara, które mogłoby zgasnąć wraz z jego uśmiechem.
- Oczy zrobiły mu się jak pięciozłotówki. Natychmiast uciekł do środka. A ja wtedy zacząłem wzywać złodziejaszków do poddania się - wspomina dzielnicowy. W akcie desperacji, zdezorientowany rabuś próbował wyskoczyć przez okno. Ale Misztal nie pozwolił mu uciec. Obezwładnił go sprytnym chwytem.
Na szamotaninie skorzystał wspólnik złodzieja. Widząc, że policjant ma zajęte ręce, zdołał uciec. Tyle że śledczy z II komisariatu i tak wiedzą, kim jest. Niestety, fatalnie na nieudanym skoku wyszli harcerze.
Rabusie widząc, że dostali się do harcówki, a nie do jubilera, zaczęli rabować druhom sprzęt komputerowy. Zanim dzielnicowy wkroczył do akcji, zdołali wynieść dwa monitory i drukarkę. Jakub D. trafił do aresztu. Za włamanie i kradzież grozi mu kilka lat więzienia. Niech po wyjściu zza krat zajmie się czymś innym, niż naśladowaniem bohaterów duńskich komedii!