Facebook w służbie ZUS. Niekonwencjonalny sposób na oszustów
Wielu Polaków wykorzystuje zwolnienie lekarskie nie na kurację, lecz na dodatkową pracę albo na urlop. Zakład Ubezpieczeń Społecznych coraz skuteczniej walczy z takimi nadużyciami. Korzysta przy tym z mediów społecznościowych.
Historię mieszkańca Bydgoszczy, który wykupił egzotyczną wycieczkę, lecz nie dostał od przełożonych pozwolenia na urlop, opisuje czwartkowy "Super Express". Bydgoszczanin nie zrezygnował z urlopowych planów - postanowił iść na zwolnienie lekarskie. Zdjęciami z wycieczki chwalił się natomiast na Facebooku.
Polacy na L4 spędzają prawie 280 mln dni rocznie
Nie spodziewał się zapewne, że urzędnicy ZUS mogą śledzić jego konto. A tak właśnie było - został namierzony i musiał zwrócić zasiłek chorobowy z odsetkami - w sumie ponad 1000 zł.
Inny mieszkaniec województwa kujawsko-pomorskiego chwalił się natomiast w sieci zdjęciami z maratonu, w którym brał udział. Posłużyły one za dowód w sprawie przeciw niemu, ponieważ w tym czasie był na zwolnieniu lekarskim.
- Choć ZUS tym się oficjalnie nie chwali, wiadomo, że urzędnicy monitorują na portalach społecznościowych aktywność osób, które przebywają na zwolnieniach lekarskich - przypomina w rozmowie z "SE" Grzegorz Baczewski z rady nadzorczej ZUS.
Dziennik zauważa też, że ZUS ma sposoby na wykrywanie tych, którzy podczas zwolnienia - zamiast się leczyć - pracują. Okazuje się bowiem, zatrudnieni w dwóch miejscach często "chorują" tylko u jednego pracodawcy. U drugiego są całkiem zdrowi. Tacy symulanci muszą oddać zasiłek chorobowy z odsetkami.