F-16 nad napięciem
Poniedziałkowy „Newsweek” informował o awariach samolotów F-16, stacjonujących w Krzesinach. Lotnicy zaprzeczają, by była to prawda. Rzeczywiście jednak doszło do niebezpiecznego incydentu, gdy jeden z myśliwców przeleciał nad zabudowaniami w pobliżu Krzesin znacznie niżej niż powinien.
Tym razem pilot F-16 przesadził: leciał tak nisko na dopalaczu, że spaliła się linia energetyczna, posypały iskry, a my uciekaliśmy za dom – opowiadają mieszkańcy budynku w podpoznańskich Krzesinach. Tego samego, na który w 1966 roku spadł MIG-21.
Zaczyna się tak po godzinie dziewiątej, latają do jedenastej, później przerwa i po obiedzie znowu – twierdzi Ryszard Kozłowski, mieszkaniec Marlewa. My się boimy, zwierzęta się boją – króliki aż piszczą przerażone.
Dziś wyszliśmy przed dom, bo choć zawsze latali nisko, to ten pilot przesadził – dodaje Elżbieta Kozłowska. Doleciał do naszego budynku i kiedy nas minął, włączył dopalacz. Zakołysały się kable energetyczne, poleciały snopy iskier i ogień.
Prawdopodobnie pilot zorientował się, że lecąc tak wolno i nisko, nie dociągnie do lotniska, dlatego przyspieszył na dopalaczu– przypuszcza Grzegorz Małecki, przewodniczący Stowarzyszenia Ekologiczne Marlewo.
Spadały kable
Włodzimierz Kobersztein pracował w stolarni. Gdy usłyszał samolot, wyszedł na zewnątrz. Jak kawałki palących się kabli spadały na ziemię, uciekaliśmy za róg budynku – mówi Włodzimierz Kobersztein._ Później leżały przy domu, dopóki nie przyjechali pracownicy energetyki._ A ci pojawili się szybko.
O godzinie 10.34 otrzymaliśmy zgłoszenie awarii linii niskiego napięcia, nasi pracownicy przyjechali tam może po dziesięciu minutach– mówi Arkadiusz Dobień, rzecznik poznańskiej energetyki. _ Zniszczony był odcinek między linią główną a posesją. Naprawa trwała około godziny. Przyczyn awarii nie znamy._
Po godzinie 14-tej piloci na „szesnastkach” ponownie pojawili się nad domem rodziny Kozłowskich, tym razem latali już nieco wyżej. Kupiliśmy ten budynek i przeprowadziliśmy się tu w 1973 roku– opowiada Elżbieta Kozłowska. Nic o nim nie wiedzieliśmy, dopóki ludzie nie zaczęli nas się pytać, czy nie boimy się tu mieszkać? No i dowiedzieliśmy się, że w 1966 roku po awarii silnika spadł tu MIG-21, zginęło pięć osób. To chyba nie jest dziwne, że teraz boimy się, jak słyszymy tak nisko lecące samoloty, prawda?
Nikt nie zgłaszał
O incydencie wojsko nic nie wie. Kapitan Waldemar Krzyżanowski, rzecznik 31. Bazy Lotniczej w Krzesinach zapewnia, że żaden sygnał o zdarzeniu do bazy nie wpłynął.
Nie mogę potwierdzić, bo ani piloci nie zgłaszali takiego zdarzenia, ani też służby ruchu lotniczego nie zgłaszały żadnych problemów – zapewnia kpt. Waldemar Krzyżanowski. Oczywiście, będziemy starali się ustalić, czy to prawda.
Myśliwce F-16 nie mają ostatnio dobrej passy – „Newsweek” poinformował, że w ostatnim czasie F-16 aż dwukrotnie lądowały awaryjnie po kłopotach z awioniką, czyli całym oprzyrządowanym elektronicznym samolotu.
Nie wiem, skąd są takie informacje i zapewniam, że nie jest to prawda– podkreśla kpt. Krzyżanowski. Jakby faktycznie „padła” awionika, jak sugeruje gazeta, to żaden pilot nie mógłby zapanować nad F-16. To skomplikowany samolot, składający się z olbrzymiej ilości podzespołów, i co jakiś czas komputery wykrywają ich usterki, ale są one niegroźne i zaraz usuwane. Ale w ostatnim czasie nie było żadnych, jak to się groźnie nazywa, awarii.
Grzegorz Okoński