Ewangelizuje, nawraca, uzdrawia, a nawet ratuje życie. Ksiądz, który był z kolędą u prostytutek
O tym księdzu usłyszała niedawno cała Polska. Dlaczego? Bo zdecydował się na wizytę po kolędzie w jednym z łódzkich domów publicznych. Duszpasterz sam podzielił się tym faktem na Facebooku. Ale nie zdradził zbyt wielu szczegółów. Wirtualna Polska skontaktowała się z ks. Michałem Misiakiem, bo o nim mowa.
23.01.2017 | aktual.: 24.01.2017 09:49
Aleksandra Siedlecka-Małecka, Wirtualna Polska: Wizyta duszpasterska to coroczny rytuał, obowiązek księży.
ks. Michał Misiak: Przed kolędą mamy spotkanie w gronie kapłańskim, w czasie którego modlimy się za cały ten czas odwiedzin. Dostajemy też instrukcje od naszych przełożonych, czyli proboszcza i biskupa. Wśród rad duszpasterskich jest zawsze uwaga, ta sama co roku, żeby pukać do każdych drzwi, żeby nie opuszczać żadnego domu i mieszkania. Bo chodzenie po kolędzie to misja, której podejmuje się każdy ksiądz nie w swoim imieniu, ale w imieniu Jezusa. Ja nie pukam tam, gdzie mi się podoba, tylko tam gdzie Jezus by chciał, czyli wszędzie. I cieszę się, kiedy ludzie mi otwierają. Niestety jest tak, że połowa drzwi jest zamknięta. Ludzie nie życzą sobie błogosławieństwa, nie chcą się wspólnie pomodlić. Ci, którzy otwierają drzwi i zapraszają księdza do środka wyrażają dobrą wolę. I każde drzwi, które się otworzą, nie ważne czy to będą drzwi do jakiejś meliny, domu publicznego czy mieszkania bogobojnego człowieka to dla nas księży zaproszenie, to chęć posłuchania Ewangelii.
Czy często w czasie tych wizyt spotyka ksiądz ludzi z problemami, ludzi na jakimś życiowym zakręcie?
Zaprosił mnie do swojego mieszkania chłopak, który mieszka na terenie naszej parafii i prostytuuje się w środowisku gejowskim. Od razu, jeszcze zanim znalazłem się w środku on się przedstawił. Powiedział, że jest gejem, że w tym mieszkaniu przyjmuje różnych mężczyzn, że jest dostępny na telefon. Po tym jak się przedstawił, zapytał się, czy nadal chcę wejść. Na co ja bez wahania odpowiedziałem, że jak najbardziej. Zapytałem go, czy chcesz się pomodlić, czy oczekuje błogosławieństwa? Modliliśmy się dość długo. Ten chłopak nawet się popłakał. Po kilku dniach przyszedł do mnie w odwiedziny i pochwalił się, że wykasował numer, pod którym był dostępny jako męska prostytutka. Zatem owocem kolędy było to, że zerwał z prostytucją. Bóg dał mu siłę do podjęcia tej dobrej dla niego decyzji.
Czy kolęda często przynosi aż takie owoce?
Tak, zdecydowanie. Ludzie cierpią na różne bóle, a ja w imię Jezusa uzdrawiam chorych w ich domach. Bóg za moim pośrednictwem leczy z bólu kręgosłupa, głowy, czy depresji. Wygląda to tak, że nakładem na chorego ręce i się modlę. Proszę Boga, żeby choroba ustała. Mam świadectwa, że poprawa następuje wręcz natychmiast. Tylko, że tego nie można stwierdzić naukowo, bo trzeba by było przeprowadzić badania. Ci uzdrowieni ludzie po prostu wstają i mówią, że ich już nie boli. Mają przy tym często łzy wzruszenia w oczach. Generalnie ksiądz, który chodzi po kolędzie, naśladuje Jezusa. A Jezus chodził do wszystkich. Uzdrawiał, wypędzał złe duchy. Kiedy chodzę po domach napotykam też te zniewolone demonicznie. W wielu mieszkaniach czuję namacalną obecność szatana. Szczególnie tam, gdzie wcześniej były samobójstwa, przeklinanie kogoś, okultyzm i magia.
Ale przecież nie każdy ksiądz ma w sobie taką moc?
Na bazie chrztu św. nie tylko ksiądz, ale każdy wierzący ma taką moc. Chrystus mówił do wszystkich swoich uczniów, aby szli głosić Ewangelię, wypędzali złe duchy, uzdrawiali chorych. Zatem każdy człowiek ochrzczony ma tę moc tylko często nie jest tego świadomy. Niestety nasze chrześcijaństwo, nasza wiara jest na bardzo niskim poziomie. Szczególnie w Polsce katolicyzm jest daleki od marzeń Jezusa. Często ludzie, którzy mnie przyjmują w swoich mieszkaniach i deklarują, że są wierzący nie znają Jezusa.
Jak ksiądz w czasie krótkiej wizyty duszpasterskiej jest w stanie ocenić czy ktoś jest blisko Jezusa? To wymaga czasu.
Wystarczy minuta. Zadaję konkretne pytanie, które brzmi: "jaka jest twoja relacja z Jezusem?" I na bazie odpowiedzi wiem czy ktoś jest uczniem Jezusa, czy jest tylko religijny. Bo wiara to nie jest regularne chodzenie do kościoła i odmawianie pacierzy. To osobista relacja z Jezusem, to dialog z nim. Dlatego, jeżeli ktoś mi odpowiada, że nie ma żadnej relacji. I na pytanie pomocnicze: "kim jest dla ciebie Jezus?" odpowiada, że nie wie, to jest to dla mnie świadectwo, że ten człowiek jest tylko religijny lub ma wiarę opartą na tradycji. A to nie prowadzi do nieba.
Dlaczego nie każdy ksiądz jest w stanie wpłynąć na człowieka? Przybliżyć go do Boga?
Powtarzam często: co masz to dasz. Jeśli ktoś sam nie ma głębokiej wiary, to nie może jej przekazać. I to jest też problem wielu duchownych, którzy nie mają osobistej relacji z Jezusem. Często żyją w grzechu, mało się modlą. Dlatego spotkanie z kapłanem, który sam nie idzie za Jezusem nie będzie nigdy owocne i nie przyprowadzi nikogo do Boga. Bo ślepy nie może prowadzić ślepego.
Kiedy zadzwoniłam do księdza po raz pierwszy i zapytałam o prostytutki, do których ksiądz poszedł z kolędą to ksiądz nie chciał rozmawiać. Dlaczego teraz rozmawiamy?
Pomodliłem się i Jezus mi powiedział, żebym dał świadectwo, że on w czasie kolędy chodzi po domach dotyka serc i nawraca ludzi. Zrozumiałem też, że nie warto już koncentrować się na tym domu publicznym, który odwiedziłem.
Nosi ksiądz w sobie przekonanie, że w tych kobietach, tych prostytutkach, które ksiądz odwiedził nastąpi jakaś zmiana?
Najważniejsza rzecz, która się zadziała to to, że one usłyszały, że Bóg je kocha. Dowiedziały się, że Bóg ich nie potępia. Nasz Pan kocha każdego, nawet te osoby, które się pogubiły. Dodam też, że ucieszyłem się bardzo, że te panie były świadome swojej grzeszności. Wielu ludzi nie przyznaje się do tego, że jest grzesznikiem. A przecież każdy człowiek grzeszy. Tak naprawdę największą radością Boga jest to, kiedy człowiek uznaje swoją słabość. Kolejny krok ważny dla Boga to to, kiedy ktoś bije się w piersi i przyznaje, że potrzebuje pomocy. A trzecim krokiem w tym domu publicznym było to, że kobiety usłyszały, że rozwiązaniem ich trudnej sytuacji jest Chrystus. On umarł za nie. A na wyciągnięcie ręki jest nowe życie dla nich. Wystarczy, że podejmą dobrą decyzję.
Ludzie dość często popadają w tarapaty na przykład finansowe. Wtedy podejmują decyzje, których by nie podjęli w normalnej sytuacji.
Ludzie nie widzą alternatywy, drugiego rozwiązania swoich kłopotów. Często też są zranieni i brakuje im miłości. I wtedy popełniają błędy decydując się na przykład na prostytuowanie. A trzeba pamiętać, że Bóg ma plan dla każdego z nas. Bóg nie chce żebyśmy się prostytuowali, gwałcili, prowadzili wojny. Plany Boga wobec nas są zawsze dobre. Chodzi tylko o to, żeby zapytać go o nie. A ja jestem od tego, żeby w tym pomóc.
Wspominał ksiądz, że nie tylko był na kolędzie w domu publicznym, ale że pracuje z prostytutkami.
Ja generalnie pracuję z ludźmi. Jeżeli chodzi konkretnie o nie, to jest tak, że nieraz jadąc samochodem zatrzymuję się, żeby porozmawiać przy trasie z jakąś prostytutką. Wychodzę z samochodu i od razu się przedstawiam. Informuję, że nie jestem zainteresowany usługami seksualnymi, ale chciałbym porozmawiać i pomóc. Te panie często opowiadają mi swoje historie życiowe. Samo to, że się otwierają przede mną to już jest dużo. Mogą się też wypłakać. Często nasze spotkanie kończy się modlitwą, a zawsze błogosławieństwem.
Chcę też podkreślić, że wierzę, że Pan Bóg jest bardzo delikatny i do każdego człowieka podchodzi indywidualnie. Z wielką miłością i szacunkiem. Jeżeli ta kobieta doświadczy w czasie spotkania, że jest kochana i ma szansę na zbawienie to wola boża jest już spełniona.
A nie zdarzyło się księdzu, że jakaś kobieta nie chciała porozmawiać?
Tak, zdarza się. Ja nie naciskam. Wsiadam wtedy do samochodu i jadę dalej. Bóg nigdy nie robi nic na siłę, ale proponuje swoją miłość. Jako sługa muszę naśladować mojego mistrza.
Czy niektórzy parafianie nie patrzą na księdza krzywo z powodu kontaktowania się z gejami, prostytutkami...
Fakt, niektórzy źle to widzą, ale na Jezusa też mówili, że jest przyjacielem grzeszników. Jeżeli będą o mnie mówić, że jestem przyjacielem grzeszników to po prostu będę się cieszył. Bo tak mówili o moim Nauczycielu.
Ksiądz proboszcz też nie ma nic przeciwko temu?
Nie.
Chciałem też dodać, że na Facebooku prowadzę ewangelizację. Udostępniam swój numer telefonu. Często w godzinach nocnych dzwonią prostytutki. Generalnie sporo osób się kontaktuje właśnie tak, bo wtedy są anonimowi. Kiedyś zadzwoniła pewna kobieta, prostytutka, która mieszka w Anglii. Zadzwoniła w momencie, kiedy chciała popełnić samobójstwo. Przedawkowała leki i popijała je alkoholem. Wtedy ja zacząłem się modlić przez telefon i ona tam w Anglii została cudownie uratowana. Ponieważ po naszej rozmowie napisała jeszcze sms o treści: "przepraszam księdza". Ale nie wysłała go do mnie tylko do koleżanki z pokoju obok. I ta koleżanka weszła do niej do mieszkania. Znalazła ją nieprzytomną w łazience na podłodze. Wezwała karetkę. Ta prostytutka, której Agnieszka na imię obudziła się w szpitalu i zdała sobie sprawę z tego, co się stało.