Eurosekretarki, do konkursu!
1643 osoby z Polski, według Europejskiego Biura Selekcji Kadr, miało ubiegać się o stanowiska sekretarskie w instytucjach Unii Europejskiej. Konkursy odbyły się w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Gdańsku. Wśród kandydatów nie dopisała frekwencja.
28.11.2003 | aktual.: 28.11.2003 18:26
Zdecydowana większość zdających to kobiety. Egzamin składał się z pięciu części. Najpierw sprawdzano wiedzę o UE, umiejętności sekretarskie oraz zdolność logicznego myślenia. W kolejnym etapie kandydaci musieli wykazać się umiejętnością wypowiadania się na piśmie i analizy tekstu w języku obcym (jednym z 11 oficjalnych języków UE) na temat związany z pracą sekretarską. Ostatnia część egzaminu sprawdzała umiejętność wypowiadania się na piśmie w języku rodzimym.
Niektórym kandydatom kłopoty sprawiła pierwsza część egzaminu związana z pracą sekretarską, np. obsługą komputera. "Miałam z tym problemy, gdyż nie mam w domu komputera. Ale za to pytania z wiedzy o Unii Europejskiej nie były trudne" - przyznała Magdalena Jaworska, nauczycielka z Kolegium Kształcenia Nauczycieli w Gdańsku.
Dagmara Pacholska z Krakowa była zadowolona z tego etapu egzaminu. "Pierwsza część sprawdzała głównie inteligencję. Dla mnie pytania były dość proste" - powiedziała. Dodała, że testy były zdecydowanie łatwiejsze w porównaniu ze zdawanymi wcześniej egzaminami w jednej z międzynarodowych firm konsultingowych.
"Test z wiedzy o Unii był prosty, a najwięcej problemów sprawiła mi obsługa komputera, którego oprogramowanie było po angielsku"- powiedziała jedna z kandydatek zdająca w Poznaniu.
"Odczucia mam bardzo dobre, chociaż pierwsza część testu była trudniejsza od drugiej" - oceniła zdająca w Krakowie Wiktoria Poloczek z Katowic. - "Zdziwiła mnie niska frekwencja, chyba kandydaci przestraszyli się wiadomości z poprzedniego dnia. Uważam jednak, że warto zaryzykować, bo przecież nic to nie kosztuje" - dodała.
Zdaniem organizatorów konkursu, frekwencja wśród kandydatów nie dopisała. W Krakowie do testów przystąpiła około połowa z 412 zgłoszonych osób. Podobnie było w Warszawie, gdzie zdawać miało 751 osób. W Gdańsku do hali Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu przyjechało ok. 60-70 osób z zapisanych wcześniej 150.
W Poznaniu do konkursu stanęła mniej niż połowa chętnych. "Planowaliśmy konkurs dla 330 osób, tymczasem na sali jest niespełna 140 kandydatów do pracy w Brukseli. Nie wiem, czym to jest podyktowane" - powiedziała Irena Pastuszka nadzorująca poznański konkurs z ramienia Komisji Europejskiej.
Kandydatki do zajęć sekretarskich w UE miały różne motywacje przystępując do kwalifikacji.
Jedna ze zdających w Warszawie, studentka SGH i sekretarka Magdalena Zagórska z Elbląga, chciałaby znaleźć w Brukseli nowe możliwości rozwoju zawodowego. "Sześć lat mieszkałam za granicą, w Niemczech, i trudno mi odnaleźć się w Polsce" - przyznała.
Studentka Ewa Januszewska z Warszawy uważa, że praca w unijnych instytucjach daje "pewność zawodową". Jeżeli już przejdzie się konkurs - mówi - to pracę ma się niemal pewną i to na długo. Nie bez znaczenia są też wyższe niż w Polsce zarobki oraz różne przywileje dla eurokratów.
Jedna z kandydatek, mieszkanka Warszawy, chce - jak przyznała - jedynie spróbować swych sił w konkursie - nie ma nic do stracenia, a przecież może się udać. Praca eurosekretarki oznaczałaby dla niej nowe wyzwania i możliwość zdobycia nowych umiejętności oraz podszkolenia języków obcych.
"Czysta ciekawość i chęć sprawdzenia się. Mam teraz dobrą pracę związaną z handlem zagranicznym" - wyjaśniła Alicja z Lęborka. Gdańszczanka Anna Silicka, z wykształcenia ekonomistka przyznała wprost, że szuka pracy za granicą. "Mam kiepską sytuację życiową, słabe zarobki, chcę to zmienić" - powiedziała z kolei chcąca zachować anonimowość mieszkanka Gdańska.
Sekretarz lub sekretarka w Brukseli może zarobić 2,3 tys. euro miesięcznie.
Ubiegający się o stanowiska sekretarskie w unijnych instytucjach mają największe szanse na zatrudnienie. Po tegorocznych konkursach na listę rezerwową, z której dobierany będzie europersonel, trafi aż 460 kandydatów na sekretarzy z Polski. Dla tłumaczy będzie 135 miejsc na liście, a dla ekspertów - 305. W ciągu pierwszych pięciu lat sama Komisja Europejska chce zatrudnić 1341 Polaków i 2100 urzędników z pozostałych nowych państw.