ŚwiatEuropejczycy straszą bezrobotnymi imigrantami z Polski

Europejczycy straszą bezrobotnymi imigrantami z Polski

Polacy pobierający zasiłki i wysyłający pieniądze nad Wisłę – taką wizją straszą swoich rodaków europejscy politycy. Czy mają rację?

Europejczycy straszą bezrobotnymi imigrantami z Polski
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Juan Ferreras

07.01.2014 | aktual.: 17.01.2014 11:56

Wchodząca w rok 2014 Europa obawia się nie tylko obywateli Bułgarii i Rumunii, dla których po okresach przejściowych właśnie otworzyły się nowe rynki pracy. Politycy w Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Niemczech, w podobnym stopniu obawiają się Polaków. Ci, jako jedni z najbardziej mobilnych zarobkowo Europejczyków, są też najbardziej narażeni na utratę pracy, gdy gospodarka zaczyna niedomagać. W kryzysie pierwsi pracę tracą właśnie imigranci. Gospodarka w kłopotach zamiast armii tanich pracowników ma armię drogich bezrobotnych, którzy zasiłki (niekiedy równe polskiej przeciętnej pensji) wysyłają do domu.

Polacy "załamują system”?

- Imigrantom nie wystarczy już tylko przesyłać pieniądze do krajów pochodzenia – ostrzega na łamach najpopularniejszego norweskiego dziennika "Verdens Gang” rzecznik ds. polityki imigracyjnej Partii Postępu, Sprowadzą rodziny, by korzystać z darmowej edukacji, darmowego systemu opieki zdrowotnej i hojnego systemu opieki społecznej. Patrząc na kierunek zmian, trzeba zadać pytanie, kiedy ten ciężar załamie system?. – Sprowadzą rodziny, by korzystać z darmowej edukacji, darmowego systemu opieki zdrowotnej i hojnego systemu opieki społecznej. Patrząc na kierunek zmian, trzeba zadać pytanie, kiedy ten ciężar załamie system?

W Norwegii Polacy są najliczniejszą grupą obcokrajowców i jednocześnie najliczniejsza grupą przybyszów pobierających zasiłki dla bezrobotnych. Daleko, daleko za nimi są Litwini oraz Szwedzi. Jak wynika z najnowszych danych z 77 tysięcy polskich obywateli mających prawo legalnego pobytu w tym kraju, w 2013 roku prawie 4 tysiące pobierało zasiłek. To aż o 25 proc. więcej niż rok wcześniej. Podczas, gdy wśród Norwegów liczba korzystających z zasiłków dla bezrobotnych spada, w grupie emigrantów rośnie i ta tendencja utrzymuje się od 2007 roku.

Norwegia zmieni kierunek?

Sceptyczna wobec imigrantów norweska Partia Postępu przekonuje ustami Keshavariego, że czas zamknąć drzwi przed nowymi emigrantami.

- Mamy ogromny potencjał w tych ludziach, którzy już tu są i nie pracują. W niektórych społecznościach imigranckich bezrobocie wynosi 70 -80 proc. Musimy tym ludziom pomóc znaleźć zatrudnienie, zamiast przyjmować kolejnych – przekonuje w wypowiedzi dla "Verdens Gang”.

Jednocześnie nawet sceptyczni wobec polskich pracowników norwescy politycy przyznają, że współczesna Europa się zmienia, ludzie coraz częściej migrują w poszukiwaniu pracy i potrzeba nowych rozwiązań prawnych, które zapewnią sprawiedliwy podział i takie same warunki dla pracowników o różnym pochodzeniu narodowym.

Bez kontroli

Polskimi bezrobotnymi straszą również politycy w Wielkiej Brytanii. Według dziennika "The Sunday Telegraph”, w ciągu ostatnich trzech lat liczba bezrobotnych obcokrajowców w tym kraju wzrosła o 73 proc., a ich utrzymanie kosztuje brytyjskich podatników aż 2,4 miliarda funtów rocznie. I tam największą grupę osób pozostających bez pracy stanowią Polacy, następne Litwini, Czesi i Słowacy.

- Obecnie nie mamy kontroli nad tym, jak wiele czasu mija od momentu przyjazdu obcokrajowca do dnia, w którym zaczyna korzystać z pomocy socjalnej – przyznał pod koniec roku 2013 dla "The Sunday Telegraph” burmistrz Londynu Boris Johnson. – To problem, który nasz rząd powinien renegocjować w umowie z Unią Europejską.

Zamykanie drzwi

Komentując tendencje statystyczne, konserwatywny polityk Robert Oulds podkreślał w wypowiedzi dla "The Sunday Telegraph”, iż wielu imigrantów przyjeżdża na Wyspy Brytyjskie nie do pracy, a po benefity socjalne i dlatego "opuszczenie Unii Europejskiej może być rozwiązaniem lepszym niż obecna polityka 'otwartych drzwi'”.

Strach przed bezrobotnymi obcokrajowcami już zbiera żniwo. Brytyjski premier zapowiedział szybkie zmiany prawne, które pozwolą ograniczyć wydatki socjalne z budżetu. Zasiłek dla bezrobotnych będzie przyznawany obcokrajowcom dopiero po trzech miesiącach po przyjeździe i to tylko przez pół roku, o ile szanse na znalezienie nowej pracy będą niewielkie. Nieradzącego sobie samodzielnie na rynku pracy obcokrajowca będzie też można łatwiej niż wcześniej deportować. Zmiany te uderzą między innymi w Polaków.

Dwa razy ciężej

Zdaniem wielu ekspertów "turystyka zasiłkowa”, którą lubią straszyć populiści i eurosceptycy, jest o wiele mniejsza niż się wydaje. Na przykład w sąsiednich Polsce Niemczech, gdzie bezrobocie wynosi obecne 5 proc, a co piąty mieszkaniec ma częściowe lub całkowite pozaniemieckie pochodzenie, przybysze znad Wisły radzą sobie z szukaniem pracy lepiej niż inni imigranci.

Polacy przodują w europejskich statystykach imigrantów pobierających zasiłki dla bezrobotnych, bo też stanowią jedną z najliczniejszych grup imigrantów w wielu krajach. Populiści mówiąc o "załamywaniu systemu” zwykle nie wspominają, iż tysiące obcokrajowców codzienną pracą dokłada się do budżetu odprowadzając podatki. Pomijają też milczeniem fakt, że odmawianie komuś podstawowych praw pracowniczych ze względu na pochodzenie byłoby niezgodne z każdą europejską konstytucją.

Dla zdecydowanej większości migrujących Polaków celem jest praca, a nie zasiłek. Bycie bezrobotnym zagranicą jest zdecydowanie mniej kolorowe niż się wydaje. Szczególnie teraz, kiedy miejscowi coraz niechętniej patrzą na imigrantów "na garnuszku państwa”.

Z Norwegii dla WP.PL Sylwia Skorstad

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)