Europa nie potrzebuje kontrrewolucji Orbana i Kaczyńskiego. "FT": powinni mieć się na baczności, by nie szkodzić własnemu interesowi narodowemu
• Polska i Węgry powinny wystrzegać się podważania unijnych wartości - pisze "FT"
• "Orban i Kaczyński chcą zreformować Brukselę i będą dążyli do nowej wizji UE"
• Gazeta: powinni uważać aby "nie podważyć stosunków z pozostałymi krajami"
• "Le Figaro": Grupa Wyszehradzka (V4) "nie przestaje pałać gniewem"
Polska i Węgry powinny wystrzegać się podważania unijnych wartości, dzięki którym nowe kraje członkowskie przeszły udaną transformację i udało się utrzymać pokój w Europie - pisze "Financial Times" . Dodaje, że "UE nie potrzebuje takiej rewolucji".
"Kraje Zachodu od dawna zakładały, że konserwatywny nacjonalistyczny lider Węgier Viktor Orban i szef polskiej partii rządzącej Jarosław Kaczyński uczą się od siebie" i obserwują się nawzajem - czytamy w brytyjskim dzienniku.
"Teraz obaj dali uderzające dowody swojej bliskości, po raz pierwszy pojawiając się wspólnie na scenie w Polsce i obsypując się nawzajem pochwałami" - dodaje. Orban i Kaczyński szeroko krytykowali dzisiejszą Europę, od potępiania imigrantów po krytykowanie globalnego kapitału oraz zapewniali, że "zreformują Brukselę i będą dążyli do nowej wizji UE" - wyjaśnia "FT".
Według dziennika "na pozór niektóre z ich propozycji wydają się rozsądne". Bez wątpienia konieczna jest debata na temat przyszłego kierunku UE po Brexicie. "Dwaj przywódcy chcieliby luźniejszej Wspólnoty, ze zwrotem pewnych uprawnień do krajów członkowskich, co zgadza się z życzeniami niektórych zachodnich partii, nawet jeśli wiele stolic nie podziela gotowości do zmiany unijnych traktatów" - czytamy.
"Orban i Kaczyński przypuścili kulturowy atak na europejskie wartości"
Jednak zdaniem "FT" "bardziej niebezpieczny jest kulturowy atak na europejskie wartości, który stanowi podstawę krytyki Brukseli" ze strony Orbana i Kaczyńskiego. Jak przypomina dziennik, największym punktem zapalnym jest kryzys migracyjny, gdyż Polska i Węgry odrzucają plan UE dotyczący rozdziału uchodźców w UE.
Wydaje się, że "Orban i Kaczyński postrzegają obecne kłopoty UE jako szansę na lansowanie własnych, bardziej społecznie konserwatywnych priorytetów". "Premier Węgier zapowiadał, że buduje 'nieliberalne' państwo, które według niego wciąż respektuje wolność i demokrację, ale większy nacisk niż na wartości liberalne kładzie na religię, rodzinę czy bezpieczeństwo narodowe. Kaczyński nie wykorzystuje nieliberalnej etykiety, ale jego poglądy są bardzo podobne. Takie podejście zagraża podstawowym wartościom UE, jakimi są otwartość i tolerancja" - ostrzega "FT".
Gazeta zauważa, że ograniczanie kompetencji instytucji UE grozi również podkopaniem ich zdolności do kontrolowania wyzwań dla demokracji i rządów prawa, jakie pojawiły się za czasów Orbana i Kaczyńskiego. "Obaj, pod pretekstem naprawy dawnych problemów, dążą do konsolidacji władzy. Jednak w międzyczasie osłabili wolność mediów i doprowadzili do erozji mechanizmów gwarantujących zachowanie równowagi politycznej" - czytamy.
Orban chce zmniejszyć i tak ograniczone kompetencje UE do radzenia sobie z takimi problemami, zapewniając, że zawetuje każdy krok mający na celu ukaranie Warszawy za jej zachowanie. "FT" zauważa, że słabszy unijny nadzór mogą wykorzystać coraz popularniejsze partie skrajnie prawicowe.
"FT": Węgry i Polska skorzystały na członkostwie w Unii, otrzymały miliardy euro
"Orban i Kaczyński powinni mieć się na baczności, by nie szkodzić własnemu interesowi narodowemu", gdyż ich ostra krytyka może podważyć stosunki z pozostałymi krajami UE - czytamy. Gazeta przypomina, że chociaż Czechy i Słowacja, czyli partnerzy Warszawy i Budapesztu z Grupy Wyszehradzkiej, są pełni zrozumienia dla reformy UE, to dystansują się od niektórych radykalnych oświadczeń płynących z Polski i Węgier.
"FT" dodaje, że oba kraje niezmiernie skorzystały na członkostwie w zachodnich instytucjach po upadku ZSRR, otrzymując z Unii miliardy euro w funduszach. "Polska presja demokratyczna pomogła doprowadzić do rozmieszczenia po raz pierwszy w historii sił NATO na wschodzie Europy, pomagając trzymać na dystans odradzającą się Rosję" - podkreśla "FT".
"Bycie częścią tych zachodnich klubów łączy się z obowiązkiem, by zachowywać się odpowiedzialnie. Kaczyński i Orban twierdzą, że ich celem nie jest pogrzebanie UE, lecz ocalenie jej. Powinni jednak wystrzegać się podważania wartości, które pomogły kilkunastu nowym członkom przeprowadzić udaną transformację od komunizmu i utrzymać pokój w Europie przez 70 lat" - konkluduje gazeta.
"Le Figaro": przepaść między wschodem i zachodem Europy
Z kolei francuski "Le Figaro" pisze, że Grupa Wyszehradzka (V4) "nie przestaje pałać gniewem" w związku z kryzysem migracyjnym i że pogłębia to przepaść między wschodem a zachodem Europy.
Autorka artykułu "Fronda krajów Wschodu przeciw dominacji starej Europy" Isabelle Lasserre przypomina, że kraje V4 sprzeciwiły się w 2015 r. kwotom przyjmowania uchodźców, o których zdecydowała UE, oraz wystąpiły przeciw polityce otwarcia, jaką europejskim partnerom narzucić chciała kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Rok później przekonania się nie zmieniły, nie ma mowy o przyjmowaniu migrantów - wskazuje autorka artykułu i tłumaczy: "Dlatego, że są na drodze z Bałkanów, która stała się jedną z bram do Unii, dlatego, że są to kraje najpóźniej włączone (do UE) i najbiedniejsze. Dlatego przeciwstawiają się coraz bardziej otwarcie temu, co niektórzy uważają za dyktat Brukseli".
Dziennikarka sugeruje, że przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przyznaje rację premierowi węgierskiemu, gdy Viktor Orban wątpi w trwałość umów z Turcją, mających zahamować falę uchodźców. V4 znalazła sojusznika w Europie Środkowej, jest nim Austria - czytamy w "Le Figaro".
Dziennik podkreśla, że nie tylko migranci dzielą wschód i zachód Europy - sprawą sporną jest również przyszłość Unii. Grupa Wyszehradzka bardzo źle odebrała to, że Paryż, Berlin i Rzym bez niej zebrały się za "ożywienie idei europejskiej po Brexicie" - ocenia Lasserre.
Jej zdaniem "kraje Wschodu coraz gorzej znoszą to, że decyzje podejmuje wyłącznie stary kontynent i odrzucają dominację pary francusko-niemieckiej".
Lasserre pisze również, że Jarosław Kaczyński i Viktor Orban głoszą "rewolucję kulturalną". Wierzą, że są "wcieleniem prawdziwej Europy, Europy tożsamości narodowej". "Między Wschodem i Zachodem pojęcia narodu nigdy nie były tak odległe" - konkluduje autorka.