Wybory zmienią sytuację? Nowa strategia dla Ukrainy
Wyrównane sondaże sprawiają, że trudno wskazać faworyta wyborów prezydenckich w USA. Niezależnie od ich końcowego rezultatu, dla Stanów Zjednoczonych ważniejsze są zagrożenia na Pacyfiku niż w Europie. - W ich strategii Chiny to zagrożenie globalne, co do tego jest ponadpartyjna zgoda. Inwazja Rosji na Ukrainę nie jest dla nich kwestią egzystencjalną - twierdzi Marek Świerczyński z Polityki Insight.
We wtorek w Stanach Zjednoczonych rozpoczęły się wybory prezydenckie. O urząd starają się Donald Trump, który pełnił tę funkcję w przeszłości (2017-2021), oraz aktualna wiceprezydent Kamala Harris. Sondaże są niezwykle wyrównane, przez co trudno wskazać faworyta prezydenckiego wyścigu.
Europa mniej ważna dla USA. "Chiny to zagrożenie globalne"
Polska zwraca szczególną uwagę na amerykańskie wybory ze względu na trwającą wojnę w Ukrainie. Stany Zjednoczone za prezydentury Joe Bidena dały się poznać jako sojusznik Kijowa i wsparły go militarnie. Kwestia zaangażowania USA we wschodnią flankę NATO nie jest jednak najważniejsza z punktu widzenia zarówno Trumpa, jak i Harris.
Marek Świerczyński z Polityki Insight w rozmowie z PAP podkreślił, że w kraju panuje ponadpartyjna zgoda co do tego, że "interesy amerykańskie coraz bardziej związane są z tzw. teatrem pacyficznym, niż tym, co dzieje się w Europie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Głównym powodem jest rywalizacja z Chinami, która w dwóch kolejnych narodowych strategiach bezpieczeństwa i strategiach obronnych USA, to znaczy za czasów pierwszej prezydentury Donalda Trumpa i prezydentury Joe Bidena, została określona jako główne wyzwanie strategiczne dla Stanów Zjednoczonych, a kwestie europejskie znalazły się na dalszym planie - powiedział Świerczyński.
Ekspert Polityki Insight zwrócił też uwagę na to, że USA nie zwiększają swoich wydatków na obronność. - Stany Zjednoczone nie odbudowują swojej potęgi militarnej w sposób, który odpowiadałby wzrostowi globalnych zagrożeń. Siłą rzeczy dochodzimy do wniosku - i do tego wniosku dochodzą również eksperci z USA i Europy - że przy określonych zasobach, które nie rosną, a wobec wyzwań, które rosną, Ameryka będzie musiała w którymś momencie wybrać, który obszar jest dla niej istotniejszy - dodał.
Zdaniem Świerczyńskiego, o kluczowym znaczeniu obszaru Pacyfiku mogą świadczyć m.in. inwestycje prowadzone w tym regionie w ostatnim okresie. - Amerykańskie siły zbrojne dostosowują się bardziej do przyszłej wojny na teatrze pacyficznym, podejmowane są rozmaite inicjatywy sojusznicze w tamtym obszarze. Można powiedzieć, że to się dzieje na naszych oczach - stwierdził rozmówca PAP.
Dla Trumpa, w opinii Świerczyńskiego, "teatr pacyficzny jest ważniejszy od europejskiego". Ewentualne zwycięstwo kandydata Republikanów może przyspieszyć pewne procesy, natomiast Demokraci nie zamierzają zahamowywać czy też odwracać tego procesu - ocenił analityk Polityki Insight.
Dla Amerykanów konflikt w Ukrainie jest "wojną regionalną na peryferiach Europy". - Czyli nawet nie w sercu tego obszaru, który ma dla nich jakieś znaczenie, bo jednak Europa jest dla USA ważna, zarówno dla administracji Trumpa, jak i Bidena. (...) Natomiast Chiny absolutnie są wyzwaniem numer jeden, zagrożeniem egzystencjalnym, ale to, co się dzieje obecnie w Europie, nie jest dla Stanów Zjednoczonych zagrożeniem egzystencjalnym - wskazał Świerczyński.
W amerykańskich dokumentach strategicznych, które opracowuje każda kolejna administracja, zagrożenie ze strony Rosji określane jest angielskim terminem "acute". - To oznacza coś nagłego, co boli, ale raczej nie stwarza zagrożenia dla całego organizmu, można to wyleczyć. Natomiast Chiny to już jest chyba taki nowotwór, który ogarnia cały organizm - ocenił Świerczyński.
- Rosjanom też zapewne zależy, żeby tego nie eskalować - zwróćmy uwagę, że nie zaatakowali do tej pory terytorium NATO, i moim zdaniem bardzo uważają, żeby tego nie zrobić. (...) Chodzi o to, żeby zachować sobie furtkę negocjacji na potem, być może wręcz na przyszły rok - dodał.
Trump wielokrotnie w trakcie kampanii wyborczej zapowiadał, że zakończy wojnę w Ukrainie w ciągu doby. Nigdy jednak nie podał konkretów swojego planu. - Panuje chyba zgoda, że w następnej kadencji prezydenta USA, kimkolwiek on będzie, jakieś porozumienie ukraińsko-rosyjskie będzie musiało być zawarte - podsumował Świerczyński, zdaniem którego nowy prezydent będzie musiał wprowadzić "nową strategię" dla Ukrainy.
Czytaj także: