Eugeniusz Grzeszczak zapowiada pozew przeciwko "Kurierowi Słupeckiemu"
Wicemarszałek sejmu z PSL Eugeniusz Grzeszczak zapowiada pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko "Kurierowi Słupeckiemu". Gazeta napisała, że Grzeszczak, jako szef sztabu wyborczego PSL, zasilił konto firmy syna ponad 120 tys. zł, które miały pochodzić z kasy ludowców. - Ta sprawa będzie przedmiotem postępowania, bo oni (Kurier - red.) w sposób zamierzony podali ewidentną nieprawdę - oświadczył Grzeszczak.
"Kurier Słupecki" podał, że Michał Grzeszczak, syn jednego z najważniejszych polityków PSL, na początku 2011 r. uruchomił firmę, na konto której pół roku później zaczęły wpływać dziesiątki tysięcy złotych z kasy PSL.
"W sumie Eugeniusz Grzeszczak, szef sztabu wyborczego PSL i jednocześnie kandydat do parlamentu, tylko przez dwa miesiące, zasila konto firmy Michała Grzeszczaka niebagatelną kwotą 121 tys. 533 zł 99 gr. Pieniądze pozyskane z budżetu państwa, czyli nasze pieniądze, wędrują do rodziny" - napisała gazeta.
Grzeszczak nie zaprzeczył, by zlecał firmie należącej do syna prace związane z kampanią wyborczą przed wyborami w 2011 roku. Podkreślił jednak, że środki, które mu przelewał były de facto jego pieniędzmi, bo sam wpłacał na swoją kampanię, a także zbierał na nią wśród znajomych i rodziny.
- Ta sprawa będzie przedmiotem postępowania, bo oni (Kurier - red.) w sposób zamierzony podali ewidentną nieprawdę, jakobym z budżetu państwa przekazywał jakieś środki do firmy mego syna - oświadczył Grzeszczak.
Jak zaznaczył jego syn prowadzi działalność gospodarczą mniej więcej od półtora roku i jest konkurencją dla wydawcy "Kuriera Słupeckiego".
Grzeszczak poinformował, że firma jego syna była odpowiedzialna za drukowanie ulotek, banerów, a także prowadzenia działalności reklamowej przed kampanią.
- To nie są żadne pieniądze publiczne tylko własne i mogę decydować o tym, gdzie kieruję zlecenia, tym bardziej, że w kampanii potrzebne jest zaufanie - stwierdził polityk Stronnictwa.
Dziennikarz "Kuriera", który był współautorem tekstu o Grzeszczaku, Janusz Ansion zwraca uwagę, że w funduszu wyborczym nie ma takiego pojęcia, jak prywatne pieniądze wpłacone od kandydata, a partia, otrzymując też dotacje, korzysta ze środków publicznych.
- Dla nas nie ma wątpliwości, że te pieniądze tak, czy inaczej są publiczne. W funduszu wyborczym nie ma podziału na prywatne i nieprywatne środki - powiedział dziennikarz.