Etyk dla WP o pedofilii w Kościele: ten dramat dopiero się rozpoczyna
Kościół podjął walkę z pedofilią jak żadna inna instytucja, ale ujawnienie prawdziwej, zatrważającej skali tego problemu, jest jeszcze przed nami - mówi ks. dr hab. Andrzej Kobyliński z UKSW w rozmowie z Magdaleną Nałęcz. Etyk w czwartą rocznicę ogłoszenia decyzji o abdykacji z urzędu papieża Benedykta XVI podsumowuje kondycję Kościoła katolickiego i tłumaczy, że burza związana z dopuszczeniem osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach do komunii to tylko jeden z wielu dylematów, przed jakimi będą teraz musieli stawać katolicy.
WP: Dlaczego działalność Benedykta XVI przeszła w Polsce bez większego echa? Rola Jana Pawła II w życiu naszego narodu jest niepodważalna, ale i Franciszek jest przyjmowany z entuzjazmem, tylko ten Ojciec Święty, który był między nimi, gdzieś się nam zagubił.
To jest dobre określenie. Zagubiony pontyfikat. Moje wytłumaczenie idzie zasadniczo w kierunku socjologicznym: po śmierci Jana Pawła II w 2005 r. i wyborze nowego następcy św. Piotra żyliśmy w naszym kraju utrwaleniem pamięci o papieżu Polaku. W związku z tym w kolejnych latach budowano pomniki, powstawały książki i artykuły dokumentujące jego pontyfikat. To trzeba uszanować. W 2010 r. wydarzyła się tragedia smoleńska, która w dużym stopniu zdominowała naszą debatę publiczną. Jeśli połączymy ze sobą te dwa czynniki, to widać, że nie mieliśmy ani czasu, ani siły, żeby jeszcze analizować pontyfikat Josepha Ratzingera i reformę Kościoła, którą on rozpoczął.
WP: A to właśnie Ratzinger podjął zdecydowaną walkę z pedofilią w Kościele.
Papież Franciszek powiedział w 2015 r. niezwykle ciekawe słowa dotyczące wyboru Ratzingera na papieża: na konklawe w 2005 r. wybraliśmy go, ponieważ gwarantował podjęcie reformy Kościoła i miał odwagę mówić o jego wielkich i trudnych problemach. I rzeczywiście, jednym z dramatycznych problemów tej wspólnoty jest plaga pedofilii. W wielu krajach na świecie pontyfikat Ratzingera jest kojarzony z wielką wojną prowadzoną przez papieża w celu oczyszczenia moralnego Kościoła. Benedykt XVI wprowadził nowe rozwiązania prawne, podjął ten problem w setkach swoich wypowiedzi, spotykał się z ofiarami księży pedofilów, budził nową świadomość moralną. Oczywiście należy pamiętać o tym, że dramat molestowania seksualnego dzieci ma charakter globalny i dotyczy wszystkich kultur i religii.
WP: Ostatnio w Australii opublikowano wstępny raport dotyczący skali pedofilii w tamtejszym Kościele. Aż siedmiu proc. księży zarzucono wykorzystywanie seksualne nieletnich.
Znam dość dokładnie ten raport. Australia jest jedynym krajem na świecie, który podjął decyzję o całościowym rozwiązaniu problemu pedofilii. W 2013 r. powołano specjalną Komisję Królewską, która analizuje wszystkie możliwe podmioty funkcjonujące w tym kraju. W Australii poddano ocenie ponad 1700 różnego rodzaju instytucji, gdy chodzi o ich reakcję na dramat pedofilii.
WP: I jak Kościół na tym tle wypada? Bo z dotychczasowych badań poszczególnych grup zawodowych, w których uwzględniono również duchownych, wynikało, że skala problemu wcale nie jest w Kościele większa niż wśród np. nauczycieli.
Na razie dysponujemy jedynie danymi cząstkowymi, raport końcowy zostanie opublikowany prawdopodobnie w grudniu tego roku.
WP: No tak, tylko że po tych wynikach częściowych już księża pochylają głowy ze wstydem, jak to określił metropolita Sydney.
Konsekwencje są dramatyczne. Skandal pedofilski w Australii, podobnie jak w Irlandii, doprowadził do głębokiego demontażu katolicyzmu w tym kraju. Przez wieki Kościół odgrywał tam ogromną rolę, jeśli chodzi o życie społeczne oraz prowadzenie szkół, szpitali czy sierocińców. To była instytucja z potężnym kapitałem zaufania społecznego. Dramat pedofilii w ogromnym stopniu zburzył jego autorytet. W ostatnich latach Kościół katolicki nie wypowiada się tam w większości trudnych spraw dotyczących religii i moralności czy życia społecznego.
WP: Czyli możemy spodziewać się, że takie działania nie będą zbyt chętnie podejmowane w innych krajach – na przykład w Polsce.
Osobiście zająłem się dramatem pedofilii już w 1998 r., gdy wróciłem na Mazowsze ze studiów w Rzymie. Po prawie 20 latach mam wiele obserwacji. Trudno przewidzieć, jaką drogą pójdzie Kościół katolicki w Polsce. Oczywiście najwięcej przypadków molestowania seksualnego dzieci zdarza się w rodzinach. Niestety, to ciągle temat wstydliwy i przemilczany. To, czego potrzebujemy obecnie najbardziej, to budzenie nowej świadomości moralnej i głębszej wrażliwości. Pamiętam moje dyskusje sprzed 20 lat w niektórych kręgach kościelnych. Byłem przerażony, widząc brak świadomości i lekceważenie tego problemu. Wielu duchownych i świeckich przekonywało mnie, że nie warto się tym zajmować.
WP: Jak ksiądz ocenia zmiany, które nastąpiły w tej sprawie w ostatnich latach?
Jeśli chodzi o świat, to jest coraz więcej opracowań, publikacji i właściwego podejścia do tego problemu. Coraz więcej osób nazywa pedofilię „cichym holokaustem XXI wieku”. To bardzo mocne określenie wprowadził do języka Fortunato Di Noto, który walczy we Włoszech z plagą pedofilii. Z jednej strony mamy nową wrażliwość moralną, ale z drugiej rozwój internetu ułatwia pedofilom dostęp do dzieci i dystrybucję materiałów pornograficznych. Co roku uważnie analizuję raporty dotyczące pedofilii we Włoszech czy Stanach Zjednoczonych i są one szokujące, jeśli chodzi o nowe techniki dystrybucji pedopornografii. Pornografia dziecięca przenosi się ostatnio do tzw. ciemnego internetu, który jest ukryty przez zwykłymi użytkownikami.
WP: Czy działania podejmowane przez polski Episkopat odpowiadają skali problemu w naszym kraju?
Kościół katolicki jest dobrym przykładem tego, jak rozwiązywać problem pedofilii. Nie ma na świecie drugiej instytucji, która w konsekwentny sposób to robi, a ten problem będzie w najbliższych dziesięcioleciach wybuchał w innych Kościołach czy religiach. Weźmy chociażby przykład Kościoła anglikańskiego, w którym w 2016 r. została powołana specjalna komisja do tej sprawy i jej pierwsze, szacunkowe dane już pokazują, że skala pedofilii będzie tam o wiele większa, niż w Kościele katolickim. Mamy przed sobą jeszcze wiele tego rodzaju szokujących informacji.
WP: Od czego właściwie zaczęła się w Kościele katolickim walka z pedofilią?
Przełom nastąpił 18 maja 2001 r. Wtedy Stolica Apostolska wydała dokument przygotowany przez Josepha Ratzingera, a zatwierdzony przez Jana Pawła II, który wprowadził rewolucyjną zmianę. Polegała ona na tym, że przypadki wykorzystywania seksualnego osób poniżej 18 roku życia mają być przesyłane do Rzymu, do Kongregacji Nauki Wiary. Do 2001 r. mówiono o tuszowaniu pedofilii, ponieważ nie było odpowiednich regulacji prawnych. Każdy mógł te problemy rozwiązywać po swojemu. Radykalna zmiana nastąpiła 16 lat temu.
WP: Z tego względu polski Episkopat wydał wytyczne dotyczące walki z pedofilią wśród księży, a wśród nich m.in. natychmiastowe zawieszanie takiego podejrzanego księdza i wszczęcie wobec niego postępowania.
Tak. W wielu krajach trochę jednak to zlekceważono, zwłaszcza w Afryce czy w Azji, więc tak naprawdę nie wiemy, jaka tam jest skala tego problemu. Myślę, że najbardziej szokujące informacje dotyczące pedofilii będą pochodzić właśnie stamtąd.
WP: Wróćmy jeszcze do tematu papieskiej abdykacji. Pojawiają się opinie, że papież Franciszek nie tylko myśli o takim samym rozwiązaniu, lecz właściwie już się na to zdecydował, a jedynie odsuwa rezygnację w czasie. Czy te teorie mają jakieś solidne podstawy?
Zajmowanie się nimi jest zupełną stratą czasu. To tematy zastępcze. Papież Franciszek ma się bardzo dobrze i prowadzi dzieło reformy Kościoła.
WP: Czy abdykację Benedykta XVI można uznać za przełom w dziejach Kościoła?
Jak najbardziej. Przez swoją rezygnację Ratzinger przeniósł instytucję papiestwa z czasów antycznych i średniowiecza w czasy nowożytne. Przez stulecia rozumieliśmy papiestwo w sposób absolutny, bardziej boski niż ludzki. Teraz rozpoczął się nowy etap w dziejach Kościoła katolickiego: musimy na nowo przemyśleć, czym jest papiestwo, jak rozumieć rolę papieża w Kościele katolickim, w jaki sposób katolicyzm pozostaje w relacji do innych wyznań chrześcijańskich.
WP: Chyba nie do końca nam te przemyślenia wychodzą. Wiernych ubywa, a niechęć do Kościoła – nie maleje.
Najnowsze badania przeprowadzane na wszystkich kontynentach mówią tak: generalnie od 15-20 lat mamy wiosnę religii. W badaniach socjologicznych mówi się, że postępujący ogólnoświatowy proces sekularyzacji jest zatrzymany. Religia powraca, gdy chodzi o Afrykę, Ameryką Południową czy Azję. Jedynie w Europie i Ameryce Północnej postępuje ateizacja.
WP: To rozpoznanie dotyczące religii w ogóle. A co, jeśli chodzi o chrześcijaństwo w szczególności?
Nasze chrześcijaństwo z dnia na dzień jest coraz bardziej podzielone. Trudno w to uwierzyć, ale na dziś mamy na świecie ok. 45 tys. różnych kościołów i związków wyznaniowych. Postępuje fragmentaryzacja chrześcijaństwa.
WP: Co z perspektywy tych czterech lat oznacza abdykacja Ratzingera dla naszego kontynentu?
Z pewnością przyspieszy proces marginalizacji Europy. Przez dwa tysiące lat serce naszego kontynentu biło w Rzymie. Papiestwo dawało Europie centralną pozycję w świecie i w dużym stopniu uzasadniało jej dominację kulturową w Afryce, Ameryce czy Azji. Można powiedzieć, że nasz kontynent zawdzięczał swoją szczególną rolę, swego rodzaju misję kulturową i cywilizacyjną, papiestwu i religii katolickiej. Abdykacja Ratzingera sprzed czterech lat poddała papiestwo gruntownej reformie. Dzisiaj jeszcze nie wiemy, jak ostatecznie będzie wyglądać w przyszłości ta instytucja. Z pewnością utraci część swojego absolutnego charakteru i osłabną jej więzi z Europą. Nowe rozumienie roli papieża w Kościele oraz wymieranie chrześcijaństwa europejskiego przyczynią się w najbliższych dziesięcioleciach do postępującej marginalizacji naszego kontynentu.
WP: Czy można mówić o konsekwencjach abdykacji Ratzingera także w kategoriach politycznych i ekonomicznych?
Oczywiście. Warto spojrzeć na tę historyczną rezygnację w wymiarze globalnym. Benedykt XVI, jako Niemiec, ogarniał swoją troską szczególnie świat zachodni. Papież Franciszek, pochodzący z dalekiej Argentyny, koncentruje swoją uwagę nie tyle na północy, ile na południu naszej planety. Mówiąc językiem wojskowym, mamy obecnie do czynienia z wielkim globalnym przegrupowaniem wojsk. Na naszych oczach rodzi się nowy światowy porządek. 17 stycznia 2017 r. w Davos w Szwajcarii, otwierając Międzynarodowe Forum Ekonomiczne, niezwykle ważne przemówienie wygłosił Xi Jinping – przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej i sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin. Przywódca Państwa Środka stanął zdecydowanie w obronie globalizacji. W najbliższych latach prawdopodobnie Chiny, bardziej niż Stany Zjednoczone, będą się stawać światowym liderem globalizacji.
WP: Obecny papież mówi często bardzo negatywnie o tym ogólnoświatowym procesie.
Tak. Franciszek nie szczędzi słów krytyki pod adresem obecnego ładu ekonomicznego. 9 lipca 2015 r. papież Bergoglio wygłosił w boliwijskim Santa Cruz de la Sierra ważne przemówienie do uczestników II Światowego Spotkania Ruchów Ludowych. Padło wówczas wiele mocnych słów krytyki pod adresem globalizacji. Papież nazwał pieniądz „łajnem szatana”. Podkreślił, że obecny system globalny „już się nie sprawdza” i dodał, że „globalizacja nadziei” musi zastąpić „globalizację wykluczenia i obojętności”. Warto w tym miejscu dodać, że włoski filozof Gianni Vattimo, związany od lat z centrolewicą, widzi w obecnym papieżu nowego lidera ruchów ludowych o charakterze antykapitalistycznym i antyglobalistycznym. Co więcej, Vattimo postuluje stworzenie nowej międzynarodówki, której liderem były właśnie papież.
WP: Międzynarodówki?
Oczywiście to pewien skrót myślowy. Jaką rolę może odegrać Kościół katolicki w kształtowaniu nowego porządku światowego? Jaki wpływ będzie miał papież na swego rodzaju przegrupowanie wojsk w wymiarze globalnym? Dzisiaj nie znamy odpowiedzi na te pytania. Warto je stawiać i szukać odpowiedzi. Z pewnością obecna strategia geopolityczna Chin, nowa polityka administracji prezydenta Donalda Trumpa oraz wielki projekt eurazjatycki realizowany przez władze Kremla są wielkimi wyzwaniami cywilizacyjnymi także dla Kościoła katolickiego.
WP: Niestety, zamiast skonsolidować się w obliczu tych wyzwań, Kościół katolicki dzieli się wewnętrznie. Gdy rozmawialiśmy ponad rok temu, przy okazji synodu biskupów, przewidywał ksiądz, że Kościół będzie szedł w kierunku przekazywania większej samodzielności kościołom lokalnym. I właśnie teraz mamy ogromny problem ze zrozumieniem papieskiej adhortacji „Amoris laetitia”, czego najlepszym przykładem jest interpretacja niemieckich biskupów, którzy podjęli decyzję, aby udzielać komunii osobom rozwiedzionym żyjącym w nowych związkach.
W tym kontekście ważne są dwie kwestie: przyczyny abdykacji papieża Ratzingera i to, co jest nowością obecnego pontyfikatu papieża Franciszka.
WP: Jeśli chodzi o pierwszą, to ciągle krążą sugestie, że jest to efekt „puczu tajnych służb”.
Wielu dziennikarzy snuje różne hipotezy, ale one nie wnoszą niczego istotnego. Jeśli poddamy głębszej analizie wiele opracowań oraz wypowiedzi samego papieża emeryta, to możemy powiedzieć tak: do abdykacji doszło, bo z jednej strony przeciwnicy reformy Kościoła, którą podjął Benedykt XVI, byli bardzo silni, a z drugiej strony papież był już za słaby z powodu schorowania i starości, żeby to dzieło kontynuować. W konsekwencji ta rezygnacja nadchodziła jakby powoli. Śledziłem z dużym przejęciem ostatnie lata pontyfikatu papieża Ratzingera i miałem przeczucie, że coś takiego może się wydarzyć.
WP: A co z nowatorskim podejściem papieża Franciszka?
Chyba tym najważniejszym elementem jest program decentralizacji Kościoła katolickiego na całym świecie. To pojęcie jest zapisane w dokumencie programowym papieża Franciszka, adhortacji „Evangelii gaudium” z 2013 r.
WP: Czym ma być ten proces?
Katolicyzm jest religią bardzo scentralizowaną. Zauważmy, że przez stulecia Rzym był miejscem, w którym była określana doktryna katolicka i stamtąd przekazywano ją do innych krajów i kontynentów. Katolicy na całym świecie wierzyli w ten sam ład religijny i moralny, jednakowo sprawowali mszę świętą, tak samo rozumieli Boga, Kościół i religię. Ta decentralizacja, która właśnie się rozpoczyna, wprowadzi większą różnorodność. Pewne kompetencje, które wcześniej należały do papieża czy Stolicy Apostolskiej, zostaną przekazane konferencjom episkopatu na poziomie narodowym, bądź poszczególnym diecezjom. Dziś jeszcze nie wiemy, dokąd nas ten proces zaprowadzi, ale to może być największy zwrot w dziejach Kościoła katolickiego w historii.
WP: Na razie chyba prowadzi nas do dużej konsternacji – mam tu na myśli burzę wokół kwestii udzielania komunii osobom, które się rozwiodły. To rozwiązanie, które dla jednych z „Amoris laetitia” absolutnie nie wynika, natomiast dla drugich jest uprawnioną interpretacją. I lokalne władze kościoła w Niemczech już tę drugą drogę wybrały.
Tak, to jest efekt tego procesu. Jeśli ktoś uważnie śledził najpierw zapowiedź papieża Franciszka dotyczącą zwołania dwóch synodów biskupów w Rzymie na temat rodziny w latach 2014-2015 i ich obrady, to nie dziwi się temu, co obecnie dzieje się w Kościele.
WP: Jak więc będzie z sakramentami w Kościele katolickim?
Cała dyskusja na ten temat jest jeszcze przed nami. Wystarczy przejechać Odrę, żeby zauważyć, że katolicy w Niemczech nie uznają wielu prawd religijnych czy moralnych, które my wyznajemy. Te różnice są kolosalne i rozpoczęły się tak naprawdę po II soborze watykańskim, czyli na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku, a teraz się nasilają i powstaje pytanie, jak dalej możemy być w jednym Kościele, różniąc się w zasadniczych kwestiach.
WP: Czy nasi biskupi będą potrafili przyjąć odpowiedzialność, jaką niesie za sobą potwierdzenie wiernym, że mogą, lub właśnie nie, przyjmować komunię, skoro stawką jest życie wieczne?
To jest kwestia istotna, ale są jeszcze sprawy o wiele ważniejsze. W tle mamy pytania dotyczące fundamentów katolicyzmu. Tym, co różni katolicyzm od innych wyznań chrześcijańskich, są właśnie sakramenty święte. W sporze mamy dziś rozumienie mszy świętej, życia duchownych – wielu absolutnie najważniejszych filarów Kościoła katolickiego. I to jest pytanie, czy ta wzrastająca różnorodność nie doprowadzi do utraty przez Kościół katolicki własnej tożsamości. Zauważmy, że w bieżącym roku obchodzimy 500 lat reformacji Marcina Lutra, a w ostatnich dziesięcioleciach mówi się wiele o postępującej protestantyzacji Kościoła katolickiego; to znaczy, że w wielu krajach coraz bardziej upodobnił się on do różnych nurtów chrześcijaństwa protestanckiego. Czasem można mieć wrażenie, że po pięciu wiekach tezy Lutra zaczynają w wielu krajach zwyciężać także wśród katolików.
Ks. dr hab. Andrzej Kobyliński: adiunkt na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Autor m.in. "O możliwości zbudowania etyki nihilistycznej. Propozycja Gianniego Vattima" (2014). Redaktor i współredaktor prac zbiorowych. m.in. "Dylematy bioetyki" (2004), "The Dilemmas of Modern Ethics" (2008), "Prawa człowieka i świat wartości" (2011)