Erupcja ropy i gazu w Sękowej. Teraz wójt chce uruchomić wydobycie
- Jak zobaczyłam ogień, to aż zrobiło mi się żal. Taką ilością gazu można by ogrzać całą wieś przez rok - mówi WP inż. Małgorzata Małuch, wójt gminy Sękowa. Od czterech dni trwa tam erupcja gazu i ropy. Wójt chciałaby uruchomić małe wydobycie i zacząć zarabiać na zapomnianych złożach.
24.04.2019 | aktual.: 24.04.2019 17:34
- Dobrze się stało, że doszło do tej erupcji. Może ktoś sobie przypomni, że gmina Sękowa i wieś Siary były pierwszym miejscem wydobycia ropy naftowej na świecie. Stare i zamknięte złoża wciąż chcą oddać surowiec - mówi dalej wójt.
Od 20 kwietnia do wtorkowego popołudnia spod ziemi na prywatnym polu w Sękowej (woj. małopolskie) wydostało się ponad 100 tys. litrów mieszaniny wody z ropą naftową. Gaz, którego ilość trudno oszacować, wydobywał się z kilku szczelin w ziemi. Strażacy i pracownicy PGNiG podpalili ujście gazu. Zlewają ropę do dołu w ziemi. Nastepnie nalewają do beczek i transportują do przetworzenia w pobliskiej kopalni.
Według ekspertów Państwowego Instytutu Geologicznego erupcja pokazuje, że zamknięte kilkadziesiąt lat temu szyby mają potencjał do eksploatacji. Tyle, że w mniejszej skali.
Zapomniany Kuwejt. Ludzie czerpią ropę wiadrami, malują płoty
- Duża firma powie, że wydobycie się nie opłaca. Słyszałam, że koszt koncesji wynosi ok. 6 mln zł. Gdyby jednak rząd odpuścił opłatę, to chcielibyśmy uruchomić małe wydobycie. Już teraz mieszkańcy czerpią wiadrami ropę z wielu podobnych otworów, starych kopanek. Zużywają ją do konserwacji drewna - komentuje Małgorzata Małuch. - Nie wierzę, że nie da się tego wykorzystać - podkreśla.
Jak się okazuje, otwory służące do wydobycia ropy naftowej w XIX wieku od lat zaczęły znowu napełniać się czarną mazią. Ponadto ropa sączy się z kilkudziesięciu szczelin skalnych oraz miejsc po osuwiskach ziemnych. Według wójt stare "kopanki ropy" po zagospodarowaniu mogą stać się atrakcją turystyczną. Dotąd takie miejsca traktowano jako źródło zagrożenia dla środowiska. Były zasypywane ziemią przy użyciu koparek.
Do erupcji ropy i gazu doszło w miejscu, które przed wojną było eksploatowane jako pole naftowe. Odwiert nazywał się Franciszek 1. Powstał pod koniec XIX w. a zaczopowano go w 1995 roku. Ostatnie poszukiwania ropy prowadzono na tych terenach w latach 70. Wyniki wierceń z dużych głębokości były podobno zniechęcające.
Portal Sądeczanin.info publikuje galerię z miejsca erupcji ropy i gazu.
Ekspert: trzeba wznowić poszukiwania
Teorię wójt potwierdza ekspert Państwowego Instytutu Geologicznego. - Taki wystrzał to niezwykle interesujący sygnał. Pakujemy się, by za kilka dni dokładnie zlustrować ten otwór jak i szereg innych - emocjonuje się prof. Leszek Jankowski, dyrektor Oddziału Karpackiego Państwowego Instytutu Geologicznego - PIB.
To jeden z naukowców, który interesował się sprawą 100- letnich szybów naftowych. Są ich setki. Około 70 proc. z nich jest całkiem zapomniana. Nikt nie sprawdza, co się z nimi dzieje.
- Wielu ekspertów zachęcało do wznowienia poszukiwań ropy na tych terenach. Jeśli ropa sączy się na powierzchni, to może być również głębiej - komentuje prof. Jankowski.
Pytany o możliwość zarabiania na małym wydobyciu, odpowiada twierdząco: - Dla wielkiej firmy skala wydobycia może być zbyt mała. Indywidualny inwestor zyska. Nawet, gdyby przez rok z otworu wyciekła tona ropy. Taką ilość już można przerobić z zyskiem. Tak działa tysiące małych szybów w Teksasie - dodaje.
Rozmówca tłumaczy mechanizm erupcji. Złoża w gminie Sękowa wciąż zawierają ropę, która szuka ujścia. Po zaczopowaniu odwiertów powstaje ciśnienie gazu. Po przekroczeniu krytycznej wartości i przy korozji rur w odwiercie, stary czop puszcza, niczym korek od szampana.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl