"Erdogan może się bardzo pomylić". Szwecja i Finlandia nie wejdą do NATO?
- Blokując wejście Finlandii i Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego, prezydent Recep Tayyip Erdogan będzie chciał wykorzystać sytuację i podkreślić, że jego głos w tej sprawie jest bardzo ważny. W ostatnich latach, nagromadziło się też dużo spornych kwestii między Zachodem a Turcją. Widzimy, że poprzez swego rodzaju szantaż Erdogan próbuje je uregulować. Tyle że może mu to nie wyjść na dobre i może bardzo się pomylić - mówi Wirtualnej Polsce Paweł Rakowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
We wtorek fiński parlament zatwierdził rządowy wniosek dotyczący ubiegania się przez ten kraj o przyjęcie do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Za członkostwem Finlandii w NATO opowiedziało się 188 z 200 zasiadających w jednoizbowym parlamencie posłów.
Z kolei w poniedziałek rząd w Sztokholmie podjął formalną decyzję w sprawie pełnego członkostwa w Sojuszu. - Zdecydowaliśmy się poinformować NATO, że chcemy dołączyć do Sojuszu — przekazała premier Szwecji Magdalena Andersson. We wtorek szefowa dyplomacji Ann Linde podpisała formalny wniosek w tej sprawie. Dokument ma zostać wysłany do Brukseli, gdzie mieści się kwatera główna Sojuszu Północnoatlantyckiego, wspólnie z Finlandią.
Według szwedzkiego dziennika "Dagens Nyheter", tureckie władze chcą wykorzystać fakt, że Szwecja potrzebuje zgody Turcji na przystąpienie do NATO, do wpłynięcia na Sztokholm, aby przestał wspierać mniejszość kurdyjską i nie angażował się w ochronę praw człowieka w Turcji.
Finowie chcą do NATO. Mieszkańcy blisko granicy z Rosją boją się ataku Putina
- Na pewno Erdogan będzie chciał wykorzystać sytuację i podkreślać, że w tej sprawie jego głos jest bardzo ważny. Ankara swoje przystąpienie do NATO wykorzystała najlepiej, jako jedno z nielicznych obecnych państw-członków Sojuszu. Turcja przez dekady była państwem frontowym. Po upadku Związku Sowieckiego, podczas wojny z terroryzmem, Ankara odgrywała ważną rolę w kwestiach Iraku i Afganistanu. W ostatnich latach jednak nagromadziło się dużo spornych kwestii między Zachodem a Turcją. Poprzez swego rodzaju szantaż Erdogan próbuje je uregulować - mówi WP Paweł Rakowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
Według naszego rozmówcy, od czasu wybuchu wojny w Ukrainie, Turcja zmienia swoją politykę.
- Mieliśmy reset w relacjach między Ankarą a władzami Izraela, także w relacjach z Arabią Saudyjską. Teraz próbuje wymusić zmianę relacji z państwami Zachodu - dodaje Paweł Rakowski.
Oficjalnie Turcja ma domagać się od Szwecji i Finlandii wydania osób, które mają związki z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) i muzułmańskim duchownym Fethullahem Gulenem, który - zdaniem Ankary - stał za nieudaną próbą zamachu stanu w Turcji z lipca 2016 roku. Ale - jak wskazuje Paweł Rakowski - Erdogan ugrać chce znacznie więcej.
- Po wybuchu wojny w Ukrainie, Turcja pokazuje, że stała się ważnym graczem na międzynarodowej arenie. Z jednej strony drony tureckie – bayraktary - stały się pewnym "symbolem" konfliktu i są bardzo pomocne w niszczeniu rosyjskich celów. Z drugiej strony, Ankara przyjmuje kapitał uciekający z Rosji, dając schronienie oligarchom i robi to wbrew polityce przyjętej przez Zachód. Dodatkowo była jednym z ostatnich państw, które zamknęły przestrzeń powietrzną dla rosyjskich samolotów – co było głównie spowodowane przerzucaniem żołnierzy z Rosji do Syrii i z powrotem. Organizowała również negocjacje pokojowe z udziałem ukraińskich i rosyjskich polityków - mówi nam Paweł Rakowski.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jego zdaniem, Turcja chce też wpłynąć na USA ws. zakupu myśliwców F-16. Amerykańscy politycy podkreślają, że ewentualna zgoda na sprzedaż samolotów byłaby uzależniona od dalszego wspierania Ukrainy przez Turcję i jej ogólnej postawy względem Rosji.
Kością niezgody na linii Waszyngton-Ankara pozostaje warta 2,5 mld dol. transakcja z końca 2017 r. na zakup rosyjskich systemów rakietowych systemów przeciwlotniczych S-400.
- Do tej pory zakup był niemożliwy z powodu amerykańskich sankcji, a wprowadzono je kilka lat temu po zamachu stanu przez Erdogana. USA ograniczyły wówczas współpracę z Turcją, m.in. na płaszczyźnie technologicznej. Ankara chce również zaszantażować administrację Joe Bidena, która obiecała pomoc wojskową dla Grecji. Kwestia grecka jest nadal bardzo skomplikowana i w relacjach Ankara-Ateny nie ma ani resetu, ani odwilży. Turcy są mocno zaniepokojeni ambicjami Greków w basenie Morza Śródziemnego. Erdogan – szantażując wetem ws. przyjęć nowych członków do NATO – chce odroczyć dostawy broni, które mogłyby trafić do Grecji - dodaje ekspert.
Przypomnijmy, że oba skandynawskie kraje zaatakował również szef MSZ Turcji Mevlut Cavusoglu, który wsparcie Szwecji i Finlandii dla bojowników z organizacji Partia Pracujących Kurdystanu (PKK), nazwał "oburzającym i nie do przyjęcia".
"Problem w tym, że te dwa kraje otwarcie wspierają PKK i milicję kurdyjską YPG, i współpracują z nimi. To organizacje terrorystyczne, które codziennie atakują nasze jednostki" - powiedział Cavusoglu, cytowany przez agencję Reutera.
- To drażliwa kwestia, która przy przyjęciu do NATO Szwecji i Finlandii, jest kluczowa. Jak ujawniono ostatnio, prezydent Erdogan wystosował do fińskiego rządu ponad 30 imiennych żądań ekstradycji działaczy PKK i żadna z nich nie została spełniona. W opinii Zachodu Kurdowie z PKK stanowili pewnego rodzaju "forpocztę" w walce z państwem islamskim. Są konstruktywni z europejskiej perspektywy, a Ankara ma całkowicie odmienne zdanie. Erdogan chciałby, żeby Europa odcięła się od pomocy finansowej i wsparcia politycznego dla Kurdów - mówi nam Paweł Rakowski.
Tureckie władze wypominają również Szwecji tzw. Asyryjczyków czyli chrześcijan z Iraku, którzy osiedlili się m.in. w okolicach Malmoe.
- Asyryjczycy, tak jak przez dekady Ormianie prowadzili kampanię historyczną o rzezi narodu ormiańskiego przez Turków, nagłaśniają i informują na całym świecie o zbrodniach popełnianych na nich przez państwo tureckie. Turcja - tak jak do ludobójstwa Ormian, tak do zbrodni na Asyryjczykach się nie przyznaje - ujawnia ekspert.
Jego zdaniem, szantaż Erdogana może mu jednak nie wyjść na dobre i może bardzo się pomylić.
- Turcja nie jest obecnie krajem kwitnącym gospodarczo, jak to było jeszcze 4 lata temu. Przechodzi kryzys finansowy, ma słabą walutę, do tego rekordową inflację. Znacznie też pogorszyło się życie przeciętnego mieszkańca Turcji. I to jest wina prezydenta Erdogana. A w przyszłym roku w Turcji są wybory, które mogą odsunąć go od władzy - puentuje Paweł Rakowski.
W Turcji inflacja wzrosła w kwietniu do 69,97 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w 2021 r. Ceny towarów i usług w Turcji urosły niemal o 70 proc. w ujęciu rocznym. O ponad 100 proc. wzrosły ceny transportu.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski