PolitykaEpidemia otyłości. Lekiem wyższe podatki, ale dlaczego mamy płacić za to wszyscy?

Epidemia otyłości. Lekiem wyższe podatki, ale dlaczego mamy płacić za to wszyscy?

Rzecznik Praw Pacjenta alarmuje: nie ma sprzętu medycznego do leczenia osób otyłych. Brakuje choćby kozetek, które wytrzymałyby ciężar powyżej 150 kg i wag z wyższym limitem. A polskie społeczeństwo tyje w zastraszającym tempie. - Wkrótce czeka nas taka epidemia otyłości jak w Stanach Zjednoczonych - mówi WP dr Agnieszka Jarosz z Instytutu Żywności i Żywienia. Jak ją zatrzymać? - Na pewno pomoże wprowadzenie podatku na niezdrowe jedzenie, a dla osób, u których otyłość nie jest wynikiem choroby, a zaniedbania - na przykład wyższa składka zdrowotna - mówi WP dr Anna Sędziak, dietetyk.

Epidemia otyłości. Lekiem wyższe podatki, ale dlaczego mamy płacić za to wszyscy?
Źródło zdjęć: © PAP/DPA | N. Hochheimer
Magda Mieśnik

Na nadwagę i otyłość w Polsce choruje - według Głównego Urzędu Statystycznego - 61 proc. mężczyzn i 44 proc. kobiet. "Pacjenci z nadwagą i otyłością często napotykają na trudności w prawidłowej diagnostyce i leczeniu, bowiem w przychodni podstawowej opieki zdrowotnej brak jest odpowiedniego sprzętu medycznego" - alarmuje Rzecznik Praw Pacjenta. Nie lepiej jest w szpitalach. Chodzi m.in. o wytrzymałe kozetki, wagi z wyższym limitem kilogramów (teraz zazwyczaj jest to max. 150 kg) oraz aparaty do mierzenia ciśnienia z dłuższymi rękawami.

Przychodnie i szpitale nie kupują dodatkowego sprzętu, ponieważ nie mają na to środków. Aż o 44 proc. wyższe są koszty opieki zdrowotnej u osób z nadwagą i otyłością niż tych z prawidłową masą ciała. Tylko na leczenie cukrzycy wydaje się rocznie z budżetu państwa ok. 2,5 mld zł. W sumie powikłania otyłości kosztują ponad 3 mld zł.

Eksperci podkreślają, że tyjemy na potęgę. - Jesteśmy lustrzanym odbiciem Stanów Zjednoczonych. Niedługo i u nas epidemia otyłości stanie się faktem. Tak jak oni 20 lat temu, zaczynamy bardzo szybko tyć. Wśród młodych ludzi odsetek otyłych wzrósł w ciągu dekady aż o kilkanaście procent - mówi WP dr Agnieszka Jarosz z Instytutu Żywności i Żywienia.

I dodaje, że 20 lat temu w klasie szkoły podstawowej było jedno dziecko otyłe. - Teraz na 30 uczniów tylko kilkoro jest szczupłych - mówi dr Agnieszka Jarosz. Co czwarte dziecko w Polsce ma nadwagę lub jest otyłe. Problem z wagą zaczyna się już u dzieci 2- i 3-letnich. Z wiekiem nadmiernego przyrostu wagi zazwyczaj nie da się już powstrzymać.

Dietetyk dr Anna Sędziak, która prowadzi wykłady dla dzieci i młodzieży z zakresu zdrowego odżywiania, zwraca uwagę, że nie mają oni podstawowej wiedzy o jedzeniu. - Nie wiedzą, które produkty są wysokokaloryczne, chipsy, słodycze. Nie jedzą warzyw oraz owoców, na obiad są fast foody, śmieciowe jedzenie - mówi WP lekarka. Do tego dochodzi niezdrowy tryb życia, długie godziny przed telewizorem lub komputerem zamiast zwykłego spaceru.

Jak powstrzymać epidemię otyłości? W 2011 r. na Węgrzech wprowadzono tzw. podatek chipsowy od żywności i napojów o wysokiej zawartości cukru, soli, węglowodanów oraz kofeiny. Jego wysokość to 7 groszy od każdego litra napoju i 2,70 zł od kilograma ciastek. Więcej za napoje gazowane płaci się we Francji, a Duńczycy wprowadzili podatek na wszystkie produkty, których zawartość tłuszczu przekracza 2,3 proc. W Niemczech za otyłego pracownika pracodawca musi zapłacić wyższą składkę ubezpieczenia. A w Stanach Zjednoczonych osoby z dużą nadwagą same muszą pokryć koszty droższej polisy.

Niektóre tamtejsze szpitale nie przyjmują osób otyłych, w Massachusetts limit wagowy to 90 kg. Z brakiem sprzętu medycznego dla otyłych borykają się także w Wielkiej Brytanii. "Daily Mail" opisał sprawę z Londynu, gdzie lekarze są zmuszeni wysyłać chorych ważących ponad 160 kg na badania do… weterynarza, by skorzystać z tomografu przeznaczonego dla koni.

W Polsce jeszcze do takich sytuacji nie dochodzi, jednak eksperci zwracają uwagę, że szybko trzeba podjąć działania na rzecz powstrzymania fali otyłości. - Dobrym sposobem byłoby podwyższenie składek zdrowotnych dla osób otyłych, ale tylko tych, u których nie jest to wynik choroby. Podniesienie kosztów niezdrowego jedzenia także by pomogło. Zyski z tytułu wyższych opłat można by przeznaczyć na zakup sprzętu medycznego. Wszystko trzeba jednak połączyć z edukacją - uważa dr Anna Sędziak.

Jednak ekspert Instytutu Żywności i Żywienia podaje inną receptę. - Nakładanie sankcji niewiele pomoże. Co z tego, że zostanie wprowadzony specjalny podatek na tłuste produkty? Paczka chipsów podrożeje o 20-30 groszy. Czy to kogoś zniechęci do jej kupna? - mówi dr Agnieszka Jarosz. - Najważniejsza jest profilaktyka i właściwa edukacja. Ludzie muszą znać zasady zdrowego odżywiania i wiedzieć, jakie skutki niesie ze sobą otyłość. A ta przyczynia się m.in. do zawałów i powstawania niektórych nowotworów - dodaje.

Jedyne działania, jakie podjął do tej pory rząd, to wprowadzenie przepisów, zgodnie z którymi od 1 września w sklepikach szkolnych będzie dostępna tylko zdrowa żywność. Dzieci nie będą mogły kupić batoników, chipsów, czy hamburgerów.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (564)