Ekspert o świątecznych zakupach: "Promocja" to skuteczny wytrych do naszych portfeli
Gorączka przedświątecznych zakupów trwa w najlepsze, a sprzedawcy zacierają ręce. - Z jednej strony uważamy się za coraz bardziej świadomych konsumentów, szczególnie teraz, gdy mamy mniej pieniędzy do wydania, a z drugiej dokonujemy zakupów, popełniając banalne błędy. A po świętach telefony w naszym biurze rozdzwaniają się - mówi Jerzy Gramatyka, Miejski Rzecznik Konsumentów w Krakowie. Jak rozpoznać i odróżnić prawdziwe okazje od sztucznych promocji czy zawyżonych cen i nie dać złapać się na inne triki stosowane przez sprzedawców?
19.12.2013 | aktual.: 20.12.2013 13:03
Do świąt pozostało coraz mniej czasu, a w centrach handlowych z każdym dniem jest tłoczniej. - "Last minute" jest dobre, ale tylko w przypadku ofert turystycznych. W przypadku zakupów świątecznych czas działa na naszą niekorzyść. Im później wybierzemy się na zakupy, tym większe ryzyko, że będą one nieprzemyślane i nietrafione - mówi rzecznik Jerzy Gramatyka.
Pośpiech nie jest najlepszym doradcą. Badania pokazują, że ci, którzy są pod presją czasu, w 70 proc. kupują rzeczy, które nie są im za bardzo potrzebne i są droższe. Szczególnie wtedy, gdy za każdym sklepowym regałem czają się pułapki zastawione przez handlowców. Jakie triki stosują?
- Upatrzyłam sobie buty. Cena ich jednak była dla mnie zbyt wysoka. Przed świętami przyszłam zobaczyć, czy nie zostały przecenione. Ku mojej uciesze przyczepiono do nich czerwoną karteczkę z narysowanym procentem. Rozczarowanie przyszło, gdy przyjrzałam się cenie. Buty wcale nie były tańsze - opowiada 28-letnia Agata z Warszawy.
Jerzy Gramatyka tłumaczy, że niekoniecznie musi to być sztuczne podwyższanie cen. Czasami wystarczy tylko umiejętne oddziaływanie na nasze zmysły. - Dlatego właśnie pozornie tańsze wielopaki, opakowania typu jumbo, w praktyce są droższe, niż gdybyśmy kupili taką samą ilość, objętość tych samych produktów, ale w mniejszych opakowaniach. Tutaj czasami wystarczą drobny upominek przy zakupie, magiczne słowa "promocja" albo "30 proc. gratis" , które z rzeczywistą obniżką ceny nie zawsze mają wiele wspólnego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską specjalista.
Jak nie dać się zaczarować?
Oddziaływanie na klientów, szczególnie przed świętami, zaczyna się już od progu. Choinki, hostessy przebrane za aniołki, Mikołaje rozdający cukierki dzieciom, aromatyczne zapachy. Wszystko to razem tworzy magiczny nastrój świąt. Atmosfera udziela się kupującym. Klimat podkreśla jeszcze odpowiednio dobrana muzyka rozlegająca się z głośników.
- Nieprzypadkowo jest ona dynamiczna i żywiołowa wtedy, gdy w sklepie znajduje się duża ilość klientów. Podświadomie "pomaga" nam szybciej podejmować decyzję o zakupie. Z kolei rzewne kolędy czy spokojne piosenki przynoszą dokładnie odwrotny efekt, bo zatrzymują nas w sklepie dłużej, a ponadto skutecznie usypiają naszą czujność - mówi Jerzy Gramatyka. Do tego brak okien, zegarów i kompletnie zapominamy o upływającym czasie, spędzając w galerii handlowej dłużej, niż zakładaliśmy. A to z kolei sprzyja niezaplanowanym zakupom.
- W świątecznym czasie częściej decydujemy się na wymianę sprzętu RTV i AGD. Sprzedawcy to wykorzystują. W trakcie wzmożonego ruchu pozbywają się niejednokrotnie sprzętów, które zalegają miesiącami w magazynie - tłumaczy rozmówca Wirtualnej Polski.
Tutaj także słowa "promocja", "superoferta", "megaokazja" to skuteczny wytrych do naszych portfeli. Dlatego tak łatwo zapominamy, że już wkrótce wejdzie na rynek nowy typ, model sprzętu i dlatego ten starszy zapewne zostanie znacznie przeceniony, lądując na wyprzedaży. Nierzadko dopiero w domu przychodzi refleksja, że za niewiele wyższą cenę mogliśmy kupić towar o dużo lepszych parametrach, że nie spytaliśmy o rok produkcji, warunki gwarancji czy dostępność usług serwisowych.
Nie tylko sprzedawcy artykułów RTV czy AGD stosują takie praktyki. Swoje magazyny z resztek oczyszczają również inne branże. Okazyjne opakowanie, a do tego napis lub wywieszka "kolekcja świąteczna" oraz odpowiednia cena czynią cuda. Towar, który wcześniej się nie sprzedawał, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika z półek. By uniknąć rozczarowania, produktom przed zakupem należy się dobrze przyjrzeć.
Na sklepowych półkach zdarzają się uszkodzone lub takie o niepełnej wartości. Na wieszakach lądują ubrania, które wcześniej z powodu defektów zostały zwrócone przez innych klientów czy niesprzedane końcówki starych kolekcji. A w pośpiechu nie zwracamy uwagi na mankamenty.
Tony jedzenia na śmietnikach
- Polacy nie kupują z głową. Potwierdzeniem tego jest wygląd śmietników po świętach. Tony żywności lądują w koszu, tylko dlatego, że nie potrafimy racjonalnie podejmować decyzji. Kupujemy bowiem tak, jakby święta trwały nie trzy dni, a trzydzieści - mówi Miejski Rzecznik Konsumentów w Krakowie.
Radzi, by przed zakupem artykułów spożywczych, zerknąć do lodówki, a później dokładne wszystko zaplanować. - Bierzmy pod uwagę na przykład to, że nie my zamierzamy gościć krewnych, a sami się do nich wybieramy. Niech nasze lodówki nie uginają się wtedy od produktów, zakupionych wyłącznie dla ich ceny, w sytuacji, w której nie jesteśmy w stanie ich zużyć we właściwym czasie - podpowiada Jerzy Gramatyka.
Jeśli nie potrafimy tego ocenić, warto wybrać produkty o dłuższej dacie przydatności. Niestety tu często wpadamy w pułapkę sprzedawców. - Krótki okres przydatności do spożycia jest często powodem, dla którego dany produkt został przeceniony - mówi ekspert. A słowa "promocja", "okazja" czy "przecena" działają na klientów jak magnes. I nikt wtedy już nie czyta etykiet.
Na zakupy nie możemy również chodzić głodni. Badania pokazują, że wtedy w naszych koszykach ląduje wtedy znacznie więcej produktów. Często nabieramy się również na hasła "dwa w cenie jednego" lub "gratis". Bierzemy z półki te produkty nawet nie sprawdzając, ile kosztuje pojedyncza sztuka. Dokładnie przyglądajmy się również ułożeniu towaru na półce. - Na wysokości naszego wzroku są promowane produkty w najwyższej cenie. By szybko wpadały w oczy. Również główna alejka to skupisko najdroższych towarów - ostrzega rzecznik. Podaje przykład z własnego doświadczenia.
- Podchodzę do kasy w jednym z hipermarketów. Płacę za zakupy. Pani sprzedawczyni patrzy się na mnie spod oka. Mierzy mnie od góry do dołu. Nie wiem, o co chodzi, więc ją pytam. A ona odpowiada: siedzę tu półtorej godziny i jest pan pierwszą osobą, która nie kupiła tego proszku, wystawionego tuż przed kasą z napisem "promocja" - opowiada Jerzy Gramatyka.
Paradoksalnie to również i kolejki bardzo często wpływają na to, ile produktów wyniesiemy ze sklepu. Koszyk zapełni się szybciej, gdy zobaczymy, że kolejka jest długa. "Nie będę musiał za dwa dni znów w niej stać" - tłumaczą sobie w myślach klienci. Zwodnicze są także programy lojalnościowe. Nierzadko przepłacamy, kupując wszystko w jednym sklepie, tylko po to, by dostać kompletnie nieprzydatny gadżet.
"W pośpiechu nie czytamy umów"
Święta to specyficzny czas, w którym zawsze wydajemy więcej. Nawet wtedy, gdy nas na to nie stać. Gwiazdkowe kredyty, świąteczne pożyczki i mikołajowa gotówka to tylko niektóre okazyjne propozycje banków, a ich liczba z każdym rokiem rośnie.
- Biorąc je, często myślimy się irracjonalnie. Zawierając takie umowy zachowujemy się tak, jak gdyby ich przedmiotem były drobne przedmioty codziennego użytku - porównuje Gramatyka.
W przedświątecznym pośpiechu albo w ogóle nie czytamy umów albo robimy to wybiórczo ograniczając się do nagłówka i miejsca na nasz podpis. - A zdarzają się umowy, w których rzeczywista roczna stopa oprocentowania sięga tysiąca procent - mówi krakowski rzecznik. I dlatego nawet drobna pożyczka może być przyczyną naprawdę wielkich kłopotów.
- Bardzo często interweniuję także w sprawie kredytów "zero procent". Z reguły te oferty zawierają faktycznie atrakcyjne warunki, ale obwarowane są szeregiem wymogów, które musimy spełnić - mówi ekspert. Wymienia chociażby konieczność terminowego dokonywania wpłat. - Warto w tym miejscu podkreślić, że regułą jest przy tego typu umowach, iż o dacie wykonania przez nas zobowiązania decyduje data wpływu środków pieniężnych na rachunek kredytodawcy czy pożyczkodawcy a nie dokonania wpłaty. Tymczasem nierzadko spóźnienie z jedną ratą wiąże się z poniesieniem dodatkowych, ale całkowicie zbędnych kosztów, których zapłaty uniknęlibyśmy, gdybyśmy ich dokonali w sposób terminowy, zgodnie z umową- dodaje.
Zaznacza, że w Polakach przed świętami pokutuje zasada "zastaw się a postaw się". - Często słyszę w słuchawkach, że ktoś zdecydował się na zakup produktu, tylko dlatego, że "inni kupowali" albo dzieci go namówiły. A w kwestii wydawania naszych oszczędności powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem, a nie impulsem. Święta trwają krótko - skutki naszych nieprzemyślanych decyzji ciągną się miesiącami, a nawet latami - tłumaczy rzecznik.
- I choć wydaje się, że te porady są "oczywistymi oczywistościami", dopiero po świętach, gdy rozdzwaniają się nasze telefony, okazuje się, że nie dla wszystkich - podsumowuje Jerzy Gramatyka.
Magda Serafin, Wirtualna Polska