Ekspert nie ma wątpliwości: "Teoria o nieokiełznanej sile sondaży wyborczych to mit"

Ostatni sondaż wyborczy sugeruje katastrofę PiS i utratę przez nich aż 12 proc. wyborców! Czy to możliwe? Jaki wpływ na opinię publiczną mają doniesienia o "przełomowych wynikach sondażu"? Czy pytaniami da się manipulować? Zapytaliśmy o to eksperta, socjologa SWPS Mateusza Zarembę.

Ekspert nie ma wątpliwości: "Teoria o nieokiełznanej sile sondaży wyborczych to mit"
Źródło zdjęć: © East News | Rafal Oleksiewicz/REPORTER
Patryk Osowski

29.03.2018 | aktual.: 29.03.2018 14:29

Prawo i Sprawiedliwość 28 proc. (-12 proc.), Platforma Obywatelska 22 proc. (+6 proc.), Kukiz'15 10 proc. (+4 proc.), Sojusz Lewicy Demokratycznej 9 proc. (+6 proc.). Takie rewolucyjne wyniki najnowszego sondażu preferencji wyborczych Polaków opublikowały w środę Fakty TVN (badanie przeprowadziło Kantar Millward Brown SA). Natychmiast pojawiło się więc wiele głosów, czy to w ogóle możliwe i na ile powinniśmy wierzyć sondażom.

Patryk Osowski (WP): Czy ktoś kontroluje prawidłowość przeprowadzania takich badań?
Mateusz Zaremba (SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny): Nie da się skontrolować każdego poszczególnego badania, ale duże sondażownie należą do stowarzyszeń badaczy opinii i rynku takich jak ESOMAR czy OFBOR. Te organizacje, co jakiś czas weryfikują konkretne badanie i sprawdzają, czy było one przeprowadzone zgodnie ze wszystkimi standardami

Wyniki sondaży wpływają na opinię publiczną i wywierają jakąś presję społeczną?
Moim zdaniem nie ma to aż takiego wpływu, jak niektórzy sugerują. Teoria o "nieokiełznanej sile sondaży" to raczej mit. Patrząc na to z naukowego punktu widzenia, szczególnie wyraźnie widać jedną rzecz. Pytanie w sondażach politycznych brzmi zazwyczaj, "jak by pan zagłosował, gdyby wybory odbyły się dzisiaj?" Jest ono kompletnie wyrwane z kontekstu.

Gdyby faktycznie trwała kampania wyborcza, ludzie znacznie bardziej interesowaliby się polityką i mieli więcej wyrobionych poglądów. Na co dzień Polacy wcale nie interesują się polityką aż tak bardzo. Tworzenie sztucznej i hipotetycznej sytuacji zakłada więc duży margines błędu. Do tych sondaży oddalonych od terminu wyborów podchodzę więc z bardzo dużym dystansem.

Zobacz także: Rząd dogada się z Unią? "Morawiecki gra z nią w kulki"

(( video_player http://wp.tv/?mid=2017207 true #adv=1#

Politycy też rozumieją, że znaczenie sondaży wcale nie jest tak gigantyczne?
Politycy mają tego pełną świadomość, ale ich cel to sytuacja, kiedy się o nich mówi. Nie aż tak bardzo ważny jest dla nich sam wynik, ale pokazywanie się w mediach i prezentowanie swojego stanowiska.

Najczęściej pod informacjami o wynikach sondaży czytamy, że "został przeprowadzony na reprezentatywnej grupie 1000 osób". Taka informacja to dowód, że sondaż jest dobry i wiarygodny?
Tak, ale jeśli jest odpowiednio dobrana próba. Idealny model to taki, kiedy z listy numerów PESEL wybieramy losowo dużą grupę i jak największa liczba zapytanych odpowie na nasze pytanie. To metoda pozwalająca uogólnić wyniki dla całej populacji i jest jeszcze lepsza od próby według kwot, gdzie wybieramy respondentów ze względu na wiek, płeć czy wielkość miasta, z którego pochodzą.

Robiąc badania nie działamy jednak w próżni. Otrzymując rewolucyjny wynik trzeba bardzo dokładnie sprawdzić, czy przypadkiem nie wkradł się jakiś błąd. W sondażu nawet pora dzwonienia ma ogromne znaczenie. Jeśli wykonamy połączenia w godz. 9-16, wiadomo, że odbiorą i porozmawiają głównie osoby bezrobotne lub na emeryturze.

Najlepszy sondaż to twarzą w twarz, telefoniczny, czy internetowy?
Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Telefoniczny i internetowy eliminuje na przykład osoby najstarsze, które stanowią przecież potem dużą grupę wyborców. Z kolei pytanie twarzą w twarz może wiele osób krępować. Na przykład w przypadku sondaży politycznych, w pewnych kręgach istnieją partie uznawane za niemodne. Przyznanie się do nich w bezpośrednim kontakcie jest więc znacznie trudniejsze niż np. przez telefon.

Polacy chętnie biorą udział w badaniach?
Raczej nie. W Niemczech czy Stanach Zjednoczonych jest większe poczucie tego, że odpowiadając na kilka pytań mam na coś realny wpływ. W latach 60. w USA nagle gwałtowanie spadła sprzedaż mleka jednej z firm. Dopiero dzięki badaniu okazało się, że nowe opakowanie nie mieściło się w standardowej półce drzwi od lodówki. W Polsce panuje jednak ogólne przekonanie, że wzięcie udziału w takim badaniu to strata czasu bez wymiernego zysku.

W Stanach badania bardziej się sprawdzają?
Nie wynika to z braku profesjonalizmu, ale dużych wahań w naszym społeczeństwie. Mamy bardzo dużo niezdecydowanych i kapryśnych wyborców decydujących w ostatniej chwili. Spora grupa głosuje wręcz od przypadku do przypadku i nie pojawia się regularnie na wszystkich kolejnych wyborach.

A jaki jest powód niskiej frekwencji?
Teorii jest wiele. Jedna z nich zakłada, że Polacy nie chodzą na wybory bo wychodzą z założenia, że nic złego i tak się nie wydarzy. Gdyby poczuli się zagrożeni, wtedy frekwencja znacząco by wzrosła. Tak było np. w przypadku wyborów z 2007 roku, kiedy do urn poszło nagle aż 57 proc. uprawnionych – około 7 proc. więcej niż zazwyczaj.

Przy okazji debaty na temat sondaży często przytaczany jest ten przeprowadzony przed ostatnimi wyborami prezydenckimi przez Millward Brown. Wynikało z niego, że Bronisława Komorowskiego popiera 65 proc. Polaków, a Andrzeja Dudę tylko 21 proc. Wszyscy wiemy, jak faktycznie się to skończyło. Czy to znaczy, że tamten sondaż był źle przeprowadzony?

Takie prawdopodobieństwo istnieje zawsze, ale wydaje mi się, że raczej nie. Prezydent Komorowski był bardzo rozpoznawalny, a Andrzeja Dudy nie kojarzyła jeszcze nawet część wyborców PiS. Potem wykonał gigantyczną pracę i odniósł sukces.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)