Ekipa Macierewicza zaskakuje teoriami. Obalono je w ukrytym przez PiS raporcie

Profesor Wiesław Binienda widzi bombę jako "taśmę z materiałem wybuchowym", podłożoną w skrzydle Tupolewa. "Zostało odstrzelone w miejscu, gdzie zderzyło się ono z brzozą - orzekł. Frank Taylor dojrzał nawet "loki powybuchowe", czyli typowe dla wybuchu odgięcia materiału skrzydła.

Ekipa Macierewicza zaskakuje teoriami. Obalono je w ukrytym przez PiS raporcie
Źródło zdjęć: © mon.gov.pl | podkomisja smoleńska
Tomasz Molga

Smoleńscy eksperci Antoniego Macierewicza zazwyczaj z okazji rocznicy katastrofy czy miesięcznic mnożą teorie, cały czas zapewniając, że są coraz bliżej prawdy w wyjaśnieniu śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pasażerów Tu-154. Publikują rzekome "przełomowe dowody": "Dwa wybuchy były w ostatnich sekundach lotu, druga bomba była w kadłubie" - stwierdził ostatnio Frank Taylor, przedstawiany jako doświadczony badacz przyczyn katastrof. Jak twierdzi, to na podstawie "analizy oryginalnych zdjęć". Binienda poszedł jeszcze dalej, dodał, że tych przeanalizowanych zdjęć są setki tysięcy.

Jak na razie ich ekspertyzy i wnioski nie dają odpowiedzi na jedno proste pytanie; jakiego materiału wybuchowego użyli zamachowcy? Gdzie są ślady po użyciu trotylu, heksogenu czy bomby termo-barycznej.

Króki wykład o bombach ###

Czas na mini wykład, który zrozumie nawet saper-amator. "Materiał wybuchowy detonując oddziałuje w różny sposób na znajdujące się w jego pobliżu rzeczy i przeszkody. Na przedmioty w bezpośredniej bliskości z materiałem detonującym działa wysokie ciśnienie i temperatura. Powoduje to ich rozdrobnienie, poszarpanie i charakterystyczną deformację. W strefie bliskiego oddziaływania wybuchem przedmioty i przeszkody posiadają ślady dynamicznie naniesionych produktów wybuchu jak okopcenia, naloty, napylenia i zmatowienia". To cytat z 31 strony dokumentu "Opinia fizykochemiczna Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji z 23 grudnia 2013 r.". Podpisało ją dwóch ekspertów z zakresu badania materiałów i urządzeń wybuchowych: dr inż. Wojciech Pawłowski oraz inż. Łukasz Matyjasek.

Wraz ze współpracownikami poświęcili 8500 roboczogodzin na znalezienie śladów wybuchu w Tu-154. Ich praca i 1300-stronicowy raport to jedno wielkie zaprzeczenie dla ożywających w rocznicę tragicznych wydarzeń bredni polityków i członków podkomisji smoleńskiej. Publikacja została jednak usunięta wraz z całą stroną poświęconą faktom o katastrofie. Stało się tak, by zrobić miejsce dla nowych teorii. Dzięki stronie niezniknelo.com bez trudu odnajdziecie raport.

Bomba w skrzydle

Eksperci podkomisji najpierw dowodzili, że skrzydło samolotu przeszłoby przez brzozę jak przez masło. Obecnie Binienda twierdzi, że końcówka skrzydła "została odstrzelona" materiałem wybuchowym. Pokazywał nawet miejsce jego umieszczenia twierdząc, że do wnętrza skrzydła można się dostać w minutę, po odkręceniu czterech śrub śrubokrętem.

Badacze zespołu Macierewicza twierdzili, że nikt ze śledczych nie przebadał skrzydła i centropłatu. Zaprzeczenie znajduje się na 73 stronie "wykasowanego raportu". Na zdjęciach widać stopę eksperta policji pobierającego próbki z odciętego skrzydła, jak też z konstrukcji nośnej przy kadłubie. Śladów wybuchu i materiałów wybuchowych brak.

Obraz
© niezniknelo.com | centralne laboratorium policji

"W żadnym z badanych śladów nie ujawniono obecności pozostałości materiałów wybuchowych oraz substancji będących produktami ich degradacji" - piszą Pawłowski i Matyjasek.

Bomba w kabinie

Rzekomemu wybuchowi wewnątrz kokpitu przeczą działające na pokładzie samolotu rejestratory. Nie zarejestrowały one ani ciśnienia ani huku eksplozji. - Prawdopodobnie nie zdążyły - upierał się dr Wacław Berczyński. Zaś prof. Ewa Anna Gruszczyńska-Ziółkowska tłumaczyła, że urządzenia nie zdążyły nagrać odgłosu wybuchu, bo „fala dźwięku jest późniejsza od siły wybuchu”.

A co słychać? W piątą rocznicę katastrofy opublikowano nagrania z ostatniej minuty lotu oczyszczone przez biegłych Prokuratury Wojskowej. Odczytane wypowiedzi poznaliśmy rok wcześniej tuż przed piątą rocznicą katastrof. Na 17 sekund przed zderzeniem z ziemią nawigator czyta wysokość: "100 metrów". Później drugi pilot rzuca: "Odchodzimy!". Samolot schodzi jednak niżej. Nawigator krzyczy: "20!". Po chwili słychać szorowanie samolotu o przeszkody. Pięć sekund później – uderzenia m.in. w mniejsze drzewa i brzozę. Z ust Protasiuka pada: "k... mać!". Nagranie kończy krzyk pasażerów.

Jak czytamy w analizie policyjnej śladów materiałów wybuchowych nie znaleziono, ani na podłodze samolotu, ani nawet w 200 siedzeniach i oparciach foteli (strona 103). Zbadano również fragmenty samolotu zatopione w ciałach ofiar, a nawet płyny, które wyciekły z ciał ofiar po ekshumacji. Nic.

Bomba termo-baryczna

To już teoria prof. Jacka Rońdy. "Jest zupełnie oczywiste, że na pokładzie samolotu doszło do wybuchu bomby termiczno-paliwowej" - orzekł. Takiej jakich Rosjanie używali podczas wojny w Czeczeni. Co eksperci zilustrowali spektakularnym wybuchem imitacji kadłuba, przeprowadzonym na poligonie. Robiła ona straszne wrażenie. Jednak już w 2013 roku raport obala tę tezę. W bombie termo-barycznej materiałem wybuchowym jest paliwo paliwo, lub drobiny metali aluminium czy magnezu.

"Nie ujawniono drobin substancji o składach i wyglądzie charakterystycznym dla pozostałości powybuchowych materiałów pirotechnicznych" - odnoszą do możliwości zastosowania ładunku termo-barycznego prawdziwi eksperci.

Dodajmy, że fachowcy podkomisji smoleńskiej nie mówią jaki konkretnie materiał wybuchowy zastosowano w rzekomej bombie. To dlatego, że boją się prostego zaprzeczenia. Wrak i kilka tysięcy próbek przebadano na obecność związków (par atomów) używanych we wszystkich współcześnie znanych materiałach wybuchowych. Znaleziono jedynie ślad nitrogliceryny - to w fiolce z lekiem na serce, należącej jednego z pasażerów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
smoleńskwybuchtupolew
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (450)