W Tupolewie podłożono bombę? Ekspert podkomisji smoleńskiej pokazuje dokładne miejsce
"Gazeta Polska" podaje, że przed wylotem do Smoleńska ktoś "majstrował" przy skrzydle rządowego samolotu. A w programie TVP ekspert podkomisji smoleńskiej Wiesław Binienda pokazuje, gdzie dokładnie miano podłożyć bombę.
21.02.2018 | aktual.: 21.02.2018 10:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Naszym zdaniem ładunek wybuchowy został umieszczony w tym miejscu, w którym według komisji Millera i MAK jest ślad po przecięciu brzozy – powiedział w programie TVP Info "Minęła 20" Wiesław Binienda. Rozwinął to drugi ekspert z kierowanej przez Antoniego Macierewicza zespołu. – Mamy oczywiste ślady eksplozji – dodał Glen Jorgenssen.
- Nasz pirotechnik powiedział nam, że gdyby miał (w skrzydle – przyp. red.) zamontowaną taśmę z materiałem wybuchowym (…) to on mógłby podłączyć detonator, bo ma tutaj do tego bardzo łatwy dostęp. (…) Wiemy też, że ktoś z latarką był w tym miejscu w nocy przed wylotem i coś robił – mówił
Wtorkowy program w TVP nawiązywał do rewelacji "Gazety Polskiej". Tego samego dnia zapowiedziano publikację artykułu, w którym stwierdzono, że "ktoś majstrował" przy skrzydle Tupolewa. Tygodnik podaje, że nie wiadomo, kto znajdował się w nocy przy skrzydle. Ale z uwagi na wcześniejszy "swobodny dostęp do samolotu Rosjan" nie można zlekceważyć tych doniesień.
Na artykuł "Gazety Polskiej" odpowiedział Maciej Lasek, były przewodniczący komisji badającej katastrofę smoleńską. Poinformował, że nagranie, o którym pisze tygodnik było wcześniej znane, a przy skrzydle znajdowali się technicy 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Przeprowadzono też kontrolę pirotechniczną.