Katastrofa smoleńska. "Rozmaici ludzie wchodzili do Tupolewa"
"Kto majstrował przy skrzydle TU-154?" – pyta "Gazeta Polska". Tygodnik wskazuje szereg nieprawidłowości przed wylotem do Smoleńska. Sugeruje też, że "majstrowanie" może mieć związek z rzekomym wybuchem.
21.02.2018 | aktual.: 21.02.2018 10:18
Według tygodnika, na "nieznanym nagraniu z nocy przed katastrofą" z kamer z Wojskowego Portu Lotniczego Warszawa-Okęcie widać, jak "tuż przed godz. 5, przez blisko 15 min, zarejestrowani na nagraniu osobnicy dokonują jakichś czynności przy lewej części skrzydła, gdzie według podkomisji smoleńskiej nastąpiła seria eksplozji".
"Czy mógł być to ktoś z BOR?" – pyta "Gazeta Polska". I zaraz odpowiada, że to mało prawdopodobne. Na wojskowym lotnisku jest 18 kamer, a "najciekawsze rzeczy zarejestrowano na dwóch". Tygodnik podaje też, że do samolotu dostęp miało wiele osób bez nadzoru BOR. Mieli do niego wchodzić, niepokojeni przez służby, "rozmaici ludzie". Dodaje, że nie przeprowadzono kontroli pirotechnicznej na skrzydle. Ta odbywała się w miejscach ogólnodostępnych. "Według informacji Gazety Polskiej pirotechnicy przeszli po prostu wzdłuż samolotu".
Skoro przy lewym skrzydle nie było BOR-u to, kto został nagrany? "Z treści nagrań – dopóki nie da się ustalić więcej – nie ma co oczywiście robić sensacji. Ale biorąc pod uwagę wcześniejszy swobodny dostęp do samolotu Rosjan i 'naprawy' przeprowadzone przez nich jeszcze w 2010 r., nie można lekceważyć niewytłumaczalnego faktu tak długiej obecności przy lewym skrzydle zarejestrowanych przez kamery osób" – pisze tygodnik.
"Gazeta Polska" dowiedziała się, że z tego powodu w podkomisji smoleńskiej powstaje na temat nagrań solidne opracowanie "oparte jedynie na faktach, a nie domniemaniach, opracowanie".
Po czym tygodnik przypomina, że samolot był naprawiany w Rosji. I podaje, że po powrocie do Polski odnotowano 11 usterek. W sprawie jednej z nich w lutym 2011 r. do Warszawy przybył Rosjanin z firmy współpracującej z zakładami remontującymi samolot. "Kolejny raz Rosjanie majstrowali przy tupolewie na początku kwietnia 2010 r." – pisze "Gazeta Polska". Wtedy naprawiano system autopilota.
Maciej Lasek odpowiada na doniesienia tygodnika
Obszerna zapowiedź artykułu "Gazety Polskiej" pojawiła się we wtorek. Wtedy też na doniesienia tygodnika odpowiedział Maciej Lasek, były przewodniczący komisji badającej katastrofę smoleńską. Podkreślił, że między godz. 4 a 5.40 przy samolocie było sześciu techników 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, a o godz. 5.30 rozpoczęła się kontrola pirotechniczna. Następnie o godz. 6.30 załadowano bagaż i przed godz. 7 wszyscy z wyjątkiem prezydenta byli na pokładzie.
Maciej Lasek dodał też, nagranie z kamer było "znane podczas prac Komisji Millera i zapewne prokuraturze też".