Egzekucja w biały dzień w centrum Manhattanu
To była egzekucja - nie mają wątpliwości świadkowie. 31-letni mężczyzna zginął od jednego strzału w tył głowy. Zabójca nie zawahał się ani chwili i nie spanikował. Strzelił i odjechał z miejsca zdarzenia podstawionym samochodem. Wszystko działo się w biały dzień, w samym centrum Manhattanu.
Do zabójstwa doszło w poniedziałek około 14, przy 58 Ulicy niedaleko Central Parku, w spokojnej i zamożnej części Nowego Jorku. Według policji zastrzelony mężczyzna to, 31-letni Brandon Lincoln Woodard, Afroamerykanin, który przyjechał do Nowego Jorku z Los Angeles.
Morderstwo koło Central Parku
Świadkowie mówią, że szedł on spokojnie ulicą wzdłuż parku. W pewny momencie, śledzący go od jakiegoś czasu mężczyzna, zbliżył się do niego na odległość wyciągniętej ręki, wyjął pistolet i strzelił mu w tył głowy. Oddał tylko jeden strzał, po czym bez pospiechu oddalił się z miejsca zdarzenia, czekającym na niego samochodem marki Lincoln MKZ. Woodard momentalnie padł na chodnik i zalał się krwią.
- Słyszałem jeden strzał. Wszystko działo się bardzo szybko. Spojrzałem w stronę skąd pochodził głośny dźwięk i zobaczyłem mężczyznę leżącego na chodniku - opowiada Benny Harris, 44-letni świadek zdarzenia, który pracuje w okolicy, zachęcając turystów do skorzystania z przejażdżek rykszami po Manhattanie.
- Pobiegłem do pobliskiego posterunku straży pożarnej by wezwać pomoc. Po chwili trzech strażaków próbowało ratować postrzelonego. Leżał na wznak, obok niego leżał iPhone ze słuchawkami. Z całą pewnością to nie był rabunek - twierdzi Harris.
"Próbował jeszcze coś mówić"
Jeszcze bliżej zdarzenia był 36-letni Sadet Kolo, który jechał właśnie 58 Ulicą na skateboardzie. - Nie wiem jak to się stało. Po strzale obejrzałem się i zobaczyłem, mężczyznę leżącego na chodniku tuż koło mnie. Zadzwoniłem na policję i powiedziałem do niego: trzymaj się pomoc jest w drodze - opowiada Kolo. - Próbował coś mówić, ale krew wypływała mu z ust, z nosa i oczu. Żył jeszcze ze dwie minuty Krew była wszędzie - dodaje przejęty świadek.
Zastrzelonego mężczyznę przetransportowano do pobliskiego szpitala, gdzie lekarze stwierdzili zgon.
Policja nie ujawnia na razie innych szczegółów zdarzenia. Trwają poszukiwania sprawcy zabójstwa. Analizowane są zapisy z pobliskich kamer monitoringu. Nie znane są też motywy sprawcy, ale sposób jego działania wskazuje na "profesjonalne zabójstwo na zlecenie".
Strzelaniny w centrum miasta
W sierpniu tego roku, również w centrum Manhattanu, doszło do innej strzelaniny. Wówczas, około 9 rano, przed Empire State Building zabity został pracownik firmy Hanzan Industries zajmującej się projektowaniem ubrań. Powodem morderstwa była zemsta jednego z jego podwładnych, który rok wcześniej został zwolniony z pracy. Sprawca zginął na miejscu zastrzelony przez nowojorskich policjantów.
Strzelaniny w centrum miasta mogą przerażać i szokować zarówno mieszkańców Nowego Jorku jak i turystów. Generalnie jednak Wielkie Jabłko jest coraz bezpieczniejsze. Do końca listopada tego roku odnotowano 366 zabójstw, podczas gdy w zeszłym roku było ich 472. Mniej jest także przypadków użycia broni palnej. W zeszłym roku 1674, a w obecnym 1514. Spadek przestępczości widać lepiej w dłuższej perspektywie. W 1990 roku w mieście miało miejsce 2245 morderstw. W 1994 roku, czyli wówczas, kiedy nowojorska policja wprowadziła komputerowy monitoring przestępstw z użyciem broni, zanotowano blisko 5 tys. strzelanin, czyli niemal 14 dziennie.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski, Tomasz Bagnowski, Nowy Jork