Egiptem wstrząsają zamieszki: manifestanci kontra policja
W dwóch egipskich miastach, Kairze i Suezie, doszło do starć między policją a demonstrantami, którzy wyszli na ulice mimo wydanego przez MSZ zakazu
przeprowadzania kolejnych antyprezydenckich manifestacji.
W centrum Kairu protestowało kilkuset ludzi. Manifestanci rzucali kamieniami w kierunku funkcjonariuszy, którzy odpowiedzieli gazem łzawiącym. W portowym Suezie zebrało się ok. 2 tys. demonstrantów. W wyniku wtorkowych protestów w tym mieście śmierć poniosły trzy osoby; w Kairze zginął policjant. Internauci okrzyknęli wtorek "dniem gniewu" przeciwko biedzie i represjom.
Prodemokratyczna grupa młodzieżowa "Ruch 6 kwietnia", która stoi za organizacją wtorkowych demonstracji, zaapelowała o udział w nowych zgromadzeniach na rzecz "prawa do życia, wolności i godności".
Wcześniej tego dnia policja udaremniła demonstracje w stolicy oraz dwóch innych miastach: Al-Mahalla al-Kubra oraz Asjut.
Służby bezpieczeństwa Egiptu podały, że w całym kraju - po zakazaniu przez władze demonstracji przeciwko rządzącemu od 30 lat prezydentowi Hosniemu Mubarakowi - w środę aresztowano co najmniej 500 osób. Agencja AP informuje nawet o 860 aresztowanych uczestnikach demonstracji; prawie 600 zatrzymano w Kairze, a pozostałych m.in. w Aleksandrii - twierdzi amerykańska agencja.
Jednocześnie egipski premier Ahmed Mohammed Nazif zapewnił, że intencją rządu jest "zagwarantowanie swobody wypowiedzi za pomocą środków zgodnych z prawem". Dodał, że w czasie wtorkowych demonstracji policja "działała powściągliwie".
Blisko połowa z 80-milionowej ludności Egiptu żyje na granicy ubóstwa lub poniżej tej granicy, czyli za 2 dolary dziennie lub mniej.
Podobnie jak Tunezyjczycy Egipcjanie skarżą się na wysokie ceny żywności, bezrobocie i autorytarne rządy, które zazwyczaj szybko tłumią protesty. W Tunezji krwawe demonstracje doprowadziły do obalenia prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego, który krajem rządził ponad 20 lat.