ŚwiatEcha zestrzelenia rosyjskiego Su-24 przez turecki F-16. Stanowcza analiza amerykańskiego eksperta

Echa zestrzelenia rosyjskiego Su‑24 przez turecki F‑16. Stanowcza analiza amerykańskiego eksperta

Nie milkną echa po zestrzeleniu przez tureckie siły powietrzne rosyjskiego bombowca, który brał udział w operacji nad Syrią. Mocno nadwyrężyło to stosunki między Moskwą a Ankarą, ale mogło być groźne i dla całego NATO, którego Turcja jest członkiem. Niedawno głos w tej sprawie zabrał Pierre Sprey, amerykański ekspert ds. obrony, były pracownik Pentagonu i jeden z projektantów F-16. - Są mocne dowody, że Turcy szykowali zasadzkę - ocenił ekspert w wywiadzie dla serwisu internetowego amerykańskiego magazynu "Harper’s".

Echa zestrzelenia rosyjskiego Su-24 przez turecki F-16. Stanowcza analiza amerykańskiego eksperta
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0 | Alex Beltyukov - RuSpotters Team / www.airliners.net
Małgorzata Gorol

15.12.2015 | aktual.: 15.12.2015 15:50

Sprey dokładnie zarysował w rozmowie z "Harper’s", jak wyglądała rosyjska operacja, oraz ocenił działania tureckich F-16, z których jeden zestrzelił w ubiegłym miesiącu bombowiec Su-24. Jak opisał ekspert, feralnego dnia rosyjskie maszyny dostały zadanie zniszczenia celów na południe od przejścia granicznego, którego "Turcy używają, by pomóc prześliznąć się dżihadystom do Syrii lub pozwalają im na jego przekroczenie". Tą drogą ma też prowadzić m.in. transport ropy naftowej. Dwie rosyjskie maszyny zdążyły zaatakować wyznaczone cele, zawrócić i przeprowadzić drugi nalot, gdy jeden z Su-24 został trafiony przez turecki myśliwiec.

Według Turcji rosyjskie bombowce wtargnęły podczas swojej operacji w jej przestrzeń powietrzną i były aż 10 razy w ciągu pięciu minut napominane drogą radiową. Dopiero wówczas do akcji wkroczyły F-16. Co innego twierdzi strona rosyjska, która przekonuje, że jej samoloty nigdy nie przekroczyły granic Turcji.

Niski lot F-16

Zdaniem Sprey’a przy dostępnych danych nie sposób powiedzieć, kto mówi prawdę. Ekspert zwraca jednak uwagę na lot tureckich myśliwców, który - w jego ocenie -nie był rutynowym przygranicznym patrolem. Analityk podkreśla, że F-16 leciały na niskich wysokościach, poniżej zasięgu radarów syryjskich i rosyjskich, przez co zużywały bardzo dużo paliwa. Tymczasem zwyczajowo maszyny patrolują obszary graniczne na wyższych pułapach, oszczędzając zapasy.

Sprey analizuje też moment rzekomego przekroczenia granicy. Miałoby do niego dojść po pierwszym z dwóch uderzeń, których dokonały rosyjskie bombowce na cele w Syrii. - Domniemane przekroczenie granicy na 17 sekund nastąpiło według Turków około 10:15, ale oni czekali. Nie przylecieli i nie zaatakowali samolotu, który przekroczył granicę w tym miejscu. Oni zwyczajnie wyczekiwali, aż samolot przeleci długą trasę ponownego ataku i powróci na drugi zwrot siedem czy osiem minut później. Właśnie wtedy zaatakowali i zestrzelili go - powiedział ekspert.

Co ciekawe, Sprey ocenia, że choć nie ma jasności ani czy Rosjanie faktycznie wtargnęli w turecką przestrzeń powietrzną, ani czy zestrzelenie mogło mieć miejsce nad Syrią, a nie Turcją, to na pewno w syryjską przestrzeń musiał wlecieć turecki F-16, gdy zawracał po akcji strącenia bombowca.

A co z ostrzeżeniami radiowymi Turków? I to Sprey przeanalizował w rozmowie z "Harper’s". Sygnały ostrzegawcze miały zostać nadane nie przez atakujący F-16, ale ze stacji naziemnej na częstotliwości cywilnej i wojskowej, jak twierdzi strona turecka. Su-24 nie mają jednak radia, które mogłoby odebrać ten pierwszy sygnał. Jest też możliwe, że i drugi nie dotarł do maszyn. - Naziemna stacja kontroli w Turcji prawdopodobnie wydała ostrzeżenia, ale mogły one być nadane tak, by nie zostały odebrane - stwierdził

Spirala oskarżeń i prowokacji

Do zestrzelenia rosyjskiego bombowca doszło 24 listopada. Jeden z pilotów maszyny, choć zdążył się katapultować, został później zamordowany przez syryjskich Turkmenów. Wydarzenia te mocno nadwyrężyły stosunki między Moskwą i Ankarą. Rosja wprowadziła m.in. embarga na niektóre produkty spożywcze z Turcji. Obie strony obwiniają się jednak o bezprawne operacje, padają kolejne wzajemne oskarżenia i dochodzi do incydentów.

Prezydent Rosji Władimir Putin stwierdził nawet, że Turcja strąciła Su-24, by chronić transporty ropy z Państwa Islamskiego (czytaj więcej)
. Z kolei Turcja zarzuca Rosjanom próby przeprowadzenia czystek etnicznych na Turkmenach i sunnitach w syryjskiej prowincji Latakia (czytaj więcej)
.

Niedawno doszło do kolejnych rosyjsko-tureckiego incydentów. Na początku grudnia Turcja ostro zareagowała na to, że żołnierz na pokładzie rosyjskiego okrętu przepływającego przez cieśninę Bosfor trzymał w ręce wyrzutnię rakietową (zobacz zdjęcie)
. Z kolei w niedzielę z rosyjskiego okrętu na Morzu Egejskim otwarto ostrzegawczy ogień w stronę zbliżającego się do niego tureckiego kutra, który miał nie odpowiadać na wezwania do zmiany kursu. Zdaniem Moskwy była to prowokacja - o to samo wcześniej Turcy oskarżali Rosjan.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (149)