Dzwonią, żeby pożegnać się przed śmiercią. Z domów nie wychodzą
Maria chwali się, że nie rozlała zupy. Rozmawiają godzinę, czasem dwie. Janina żegna się przed śmiercią. Bliskim nie chcą zawracać głowy, bo oni mają swoje problemy. Co ich obchodzą schodki, z których nie da się zejść.
Co 10. polski senior jest samotny. Co 20. nie ma z kim porozmawiać. I w ogóle nie wychodzi z domu. Wtedy dzwonią na telefon zaufania.
Dwa kroki w przód, ściana. Wszerz może pięć czy sześć. Przyćmione światło wpada przez wysokie okno. Pośrodku stoi drewniany stolik. Obok dwa fotele, a w rogu telefon.
Ewa uchyla drzwi. Kule opiera o ścianę, robi dwa kroki i opada w fotelu. - Czasem po jednym zdaniu się rozpoznajemy - mówi, gdy bierze w dłoń telefon.
Ledwo kończy jedną rozmowę, a już zaczyna kolejną. Są tacy, których rozpoznaje po głosie. Resztę usłyszy po raz pierwszy, może ostatni.
Opowiedzą o tych pięciu schodach, których nie mogą pokonać. A bardzo by chcieli, bo na spacerze nie byli od miesięcy. Wrócą do wojennych wspomnień, do tego żołnierza, który zgwałcił. Niektórzy pożegnają się przed śmiercią.
Ewa nikogo z nich nie zobaczy. Wysłucha przez godzinę, może dwie. Jest psychologiem. Dzwonią starzy, samotni i zapomniani.
Dzwoni pani Maria. Lat 83
- Zaprosiłam koleżankę i chciałam, żeby nie poznała, że mi się ręce trzęsą.
- I poznała?
- Nie! - odpowiada uradowana.
Wcześniej udało się ugotować zupę. Mało tego, udało się donieść pełny garnek z kuchni do pokoju. Mało tego, zupa się nie rozlała. Ani przy przenoszeniu, ani przy przelewaniu do talerzy.
Koleżanka była zachwycona. I Maria również. Tyle tylko, że nie miała komu się pochwalić. Zadzwoniła więc tam, gdzie zawsze ktoś odbierze, wysłucha.
Ewa odkłada telefon.
Z sufitu nie spada, ale pojawia się nagle
Na początku każdej rozmowy są błahostki. Że nie było chleba w sklepie obok, a następny tak daleko. No ale trzeba było iść. Że sąsiadka przyszła, coś nagadała. Przykro się zrobiło.
Tylko na końcu tych rozmów zawsze jest samotność.
- Ona nie spada z sufitu, ale pojawia się nagle - mówi Ewa.
Bo nagle przychodzi ten dzień, gdy już nie trzeba iść do pracy. Urywają się dawne przyjaźnie, a zaczyna nudne łażenie po lekarzach, stanie w kolejkach, wyprawy do apteki.
Umierają bliscy, umierają sąsiedzi, znajomi. Przekreśla się kolejne linijki w zeszycie, który pełen był numerów. Dzieci jadą w świat, zapominają albo nie chcą pamiętać.
- Jak się nie umiało rozmawiać przez lata… - wzdycha Ewa - to tym trudniej jest poprosić o pomoc.
Czasem dzieci chcą ukarać swoich rodziców. Matkę za to, że nie uchroniła przed ojcem-alkoholikiem. Ojca za to, że bił. Sposobów jest wiele. Ponoć najbardziej boli, gdy nie mogą nawet zadzwonić do wnuków.
Wtedy wraca poczucie, że coś mogliby mieć, a nie mają. Ci, których bliscy jeszcze żyją, chcą odzyskać z nimi kontakt. Może zamienią słowo, może nie wygonią.
- To doprowadza do rozpaczy. Nie to, że boli biodro - mówi Ewa.
Odbiera kolejny telefon.
Dzwoni Halina. Lat 79
Całe dnie po prostu siedzi. Nie robi nic. Tylko obudzi się, zje śniadanie i włączy telewizor. Ugotuje obiad, telewizor i spać. I od początku. Pobudka, obiad, telewizor, spać. Zmieniają się tylko odcinki telewizyjnych seriali.
- Co pani lubiła kiedyś robić? - pyta.
- Książki czytać, ale teraz nie mogę, bo nie widzę.... - odparła po chwili zamyślenia. - Wyjść nie mogę, bo nie chodzę....
- Są audiobooki - przerywa jej.
Audiobook? Pierwszy raz o tym słyszała. Audio? Znajome. Ale co to ten book? Głos w słuchawce wyjaśnił, jak to wypożyczyć.
- To jest genialne! - cieszy się.
Pusta chałupa i nic poza tym
Zwykle dzwonią kobiety, bo zwykle one zostają same. Od niedawna wdowy, widzą tylko puste mieszkanie. Okazuje się, że może i jest gdzie mieszkać i co jeść. Kiepsko co prawda, ale z głodu się nie umrze. Tylko wciąż to puste mieszkanie. I nic poza tym.
- Były dzielne przez całe życie - mówi Ewa. - Radziły sobie.
Kiedyś zaradne, aktywne i potrzebne. Otoczone przyjaciółmi, dziećmi, rodziną. Teraz nie mogą nic. Nawet polegać na sobie. Problemem jest to, jak usiąść na toalecie. I z niej wstać.
Ale nie ma nikogo wokół. Wstyd dzwonić do rodziny, coś takiego mówić, prosić. Takim problemem głowę zawracać. Oni mają przecież kredyt, dzieci, tyle swoich zmartwień.
Dzwoni Irena. Lat 83
- Znowu tu byli - mówi drżącym głosem. - Wywalili z szuflad, wszystko.
- Kto był?
- Oni.
Staruszka siedzi na kanapie, kurczowo trzyma słuchawkę telefonu. Patrzy na pokój, po którym walają się ubrania, sterty gazet. Wszystko do góry nogami.
Ewa słucha. Po prostu. Nie mówi, że oni nie istnieją, choć to tylko omamy. Często dzwonią ci, którzy cierpią na choroby psychiczne. Brakuje im leczenia, a ktoś ciągle wyskakuje z szafy i grozi.
Koniec połączenia.
Dzwonię ostatni raz, bo mnie nie stać
Ewa nie może wyjść ze słuchawki. Nie pomoże usiąść w toalecie, nie wyniesie śmieci, nie poda ręki na schodach. Ale dla tych, którzy dzwonią, to nieważne. Najważniejsze, że ktoś słucha.
- Cieszą się, gdy mogą znów porozmawiać - mówi. Za to jej dziękują.
Jednak ich emerytury pochłaniają czynsze i leki. Często ledwo zostaje na jedzenie, a co dopiero na telefon. Muszą pomyśleć, czy stać ich na to, żeby zadzwonić. Czy mają pieniądze na tę godzinę rozmowy.
- Nie będę mógł drugi raz zadzwonić - słyszy niekiedy, gdy ktoś się żegna.
Dzwoni Kinga. Lat 54
- Moja mamusia nie rozwiązuje krzyżówek. Dlaczego? - pyta zniecierpliwiona.
- Może nie ma ochoty? - odpowiada Ewa. - A może nie jest w stanie?
- Staram się mamusi dogodzić, ale już nie mogę. Mamusia jest trudna.
W słuchawce zapada cisza. Przerywana trzaskami.
- O czym rozmawiała pani z mamusią przez ostatni tydzień?
Słychać parę nerwowych oddechów.
- Właściwie to ją opieprzam, że cały czas obsikuje łóżko - wyrzuca z siebie.
- Gdyby to ktoś pani mówił. I o niczym innym. Nie byłoby tak, że by się pani wypięła na resztę świata?
Ewa odkłada telefon.
Przyzwyczailiśmy się skreślać
Dzwonią nie tylko seniorzy, ale też ci, którzy się nimi zajmują. W momentach, gdy nie dają sobie rady. Oni przeklinają swoją udrękę. Wściekają się, że staruszka nie słucha.
- Przyzwyczailiśmy się skreślać starszych ludzi - zauważa Ewa.
Bo mamusia jest już niesprawna, nie słyszy, nie poradzi sobie. Najlepiej ją zamknąć w pokoju, niech siedzi i czyta. Mają się słuchać i dostosowywać. Choć dawniej wielu pracowało umysłowo, miało pozycję, uznanie.
Tak ci, którzy choć mają opiekę, też zostają uwięzieni.
- Wszystko niby jest, tylko serca nie ma - podnosi słuchawkę, kolejny raz.
Dzwoni Regina. Lat 76.
- Studnie mi zatruli - żali się. - Znowu.
Wcześniej sąsiedzi nie złożyli życzeń. Znowu. Opluwają się nawzajem. Nieustannie. Dzień dobry nie mówią. Niezmiennie od lat.
Jaka to jest samotność, płacze staruszka. We wsi cztery domy na krzyż. Do miasta daleko, ale samemu to i tak ciężko dojechać. Jeden, drugi, trzeci autobus jest ponad siły. A za każdymi drzwiami sąsiad, z którym się jest pokłóconym.
Połączenie zakończone.
Głos nie wie, kim są
Dzwonią też dlatego, że głos w słuchawce ich nie zna, nie widzi. Mogą powiedzieć wszystko, co chcą. Nie czują, że się ich ocenia. Nie muszą się wstydzić.
Panów dzwoni niewielu. Ale był taki, co dopiero przez słuchawkę płakał po żonie. Szlochał, że mu ciężko, że pusto w mieszkaniu. Przy bliskich nie chciał, bo nie wypada.
Inni krzyczą. - Ta głupia baba z urzędu! - Denerwują się, że czegoś nie mogli załatwić.
Ewa słucha, dziwi się, przytakuje. Nawet nie musi rad udzielać. Bo rzadko kiedy chodzi o chorobę, gdy o niej mówią. Chodzi o to, że nikt nie zapytał, jak się czuje. Mimo że operacja była wczoraj.
Tyle im wystarcza.
Dzwoni Helena. Lat 80
- Dwóch radzieckich żołnierzy.... - szlocha w słuchawkę.
Mówi o tym pierwszy raz. Dwóch żołnierzy ją zgwałciło. Pierwszy raz ktoś inny słyszy, jak ona przez to płacze. A to przecież tyle lat temu. Była wtedy nastolatką.
Przerwane połączenie.
Najsmutniejszy czas
Telefon urywa się wtedy, gdy ludzie powinni być razem. Nawet w serialach zasiadają wspólnie do stołów. Potem lecą reklamy, w których dzieci cieszą się z prezentów. Pobliski market pełen jest bombek, światełek i choinek.
Mówią, że to jeden z najsmutniejszych okresów.
Przygnębia, bo nikt nich nie zaprosił. Nie miał już kto, albo ci, którzy jeszcze są, zapomnieli. Albo oni pytali, ale zobaczyli, że nikt nie ma ochoty przychodzić.
Zostaną sami. Posiedzą, popłaczą i się skończy. Mało o tym mówią, bo to bardzo boli.
Dzwoni Janina. Lat 87
- Jestem przygotowana, tak myślę... - mówi spokojnie. - Został tylko syn… nie odzywa się do mnie.
Janina szykuje się na śmierć. Za parę dni kolejna, poważna operacja. Jej głowę zaprząta odchodzenie. To, o czym nie rozmawia się przy herbatce. Czy to koniec? Czy to rzeczywiście koniec? Nad tym się zastanawia. Czy na pewno jestem gotowa? No i syn...
Ewa odkłada słuchawkę po godzinie. Tego głosu może już nie usłyszeć.
Wszystkie imiona zostały zmienione. Tekst powstał na podstawie fragmentów rozmów, które zapamiętali psycholodzy z telefonu zaufania. Ich szczegóły, pozwalające na identyfikację dzwoniących, zostały zmienione.
Samotni seniorzy dzwonić mogą od 17 do 20 w poniedziałki, środy i czwartki pod numer: 22 635 09 54