Dziwne przypadki warszawskich sędziów. Ujawniamy nowe fakty ws. plagiatu wyroku

Kluczowe rozprawy, które się nie nagrały. Sędzia przerzucający odpowiedzialność na kolegę po fachu i uzasadnienie wyroku sporządzone dopiero wtedy, gdy na urlop udał się jeden z członków składu orzekającego. Wirtualna Polska ujawnia nowe fakty w sprawie głośnego wyroku, który splagiatowano z literówką i błędami interpunkcyjnymi.


Dziwne przypadki warszawskich sędziów. Ujawniamy nowe fakty ws. plagiatu wyroku
Źródło zdjęć: © WP.PL | nn
Sylwester Ruszkiewicz

26.05.2019 06:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Warszawska prokuratura od kilku miesięcy bada, jak to możliwe, że w dwóch warszawskich sądach zapadły – teoretycznie niezależnie od siebie - wyroki z niemal identycznymi uzasadnieniami. W obu orzeczeniach pokrywa się kilkanaście stron tekstu włącznie z błędami interpunkcyjnymi i literówką. Postępowanie toczy się pod nadzorem Prokuratury Krajowej, a w jego sprawie interweniował już w Ministerstwie Sprawiedliwości wiceszef klubu PiS Jacek Żalek.

Stawką w sądowej batalii jest wielomilionowa wrocławska inwestycja: budowa biurowca na atrakcyjnej działce w centrum miasta. Firma deweloperska J.W. Construction stworzona przez jednego z najbogatszych Polaków Józefa Wojciechowskiego miała postawić budynek na działce spółki kontrolowanej przez śląskiego przedsiębiorcę Eugeniusza Jasikowskiego.

J.W. nagle postanowiło się wycofać, zarzucając partnerowi niespełnienie warunków umowy. Budynek nigdy nie powstał i sprawa trafiła do sądu. Równolegle założono dwie sprawy cywilne - Jasikowski wystąpił przeciw Wojciechowskiemu i Wojciechowski przeciw Jasikowskiemu. Jasikowski odrzucił zarzuty i zażądał zapłaty reszty ceny za działkę nabytą przez J.W. Z kolei Wojciechowski domagał się od Jasikowskiego odkupienia gruntu i i zwrotu wpłaconych pieniędzy.

Sędzia idzie na urlop, prezes pisze uzasadnienie

Pierwszy wyrok zapadł w grudniu 2015 r. w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga. Sędzia Błażej Domagała zasądził na rzecz Wojciechowskiego więcej, niż ten żądał w pozwie: zostawił mu sporną działkę, jednocześnie nakazując Jasikowskiemu zwrócenie wpłaconych pieniędzy. Co ciekawe, ogłoszenie tego wyroku się nie nagrało, choć większość rozpraw tego dnia była rejestrowana. - Z uwagi na upływ czasu, nie możemy ustalić przyczyny takiego stanu rzeczy - potwierdza biuro prasowe sądu Warszawa-Praga. Równocześnie przyznaje, że przypadki nierejestrowania rozpraw "zdarzają się sporadycznie".

Pytany wówczas o komentarz Eugeniusz Jasikowski, nie krył rozgoryczenia. - Czuję się okradziony w majestacie prawa. Wyrok jest dla mnie kuriozalny, bo J.W. zachowało i działkę wartą co najmniej 19 mln zł, i pieniądze. Zjedli ciastko i mają ciastko. Jaką motywacją kierował się sąd, nie mam pojęcia – mówił Jasikowski.

J.W.Construction było odmiennego zdania. - Nieprawdziwe są twierdzenia, jakoby wyrok był kuriozalny, czy wydany na skutek nierzetelnego postępowania” - odpierała zarzuty firma Wojciechowskiego w specjalnym oświadczeniu.

Sprawa następnie trafiła do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który utrzymał wyrok sędziego Domagały. Ogłoszenie tego orzeczenia także nie zostało nagrane. "Nie jest możliwe podanie przyczyny zaistniałej sytuacji po tak długim okresie czasu (...). Na sali nr 2, gdzie miało być ogłoszenie, toczyły się inne sprawy, które były nagrywane" - czytamy w odpowiedzi sądu apelacyjnego przesłanej do redakcji.

Na tym nie koniec. Na pisemne uzasadnienie trzeba było czekać aż pięć miesięcy, mimo że przepisy nakazują sporządzenie go w ciągu 14 dni. Co zastanawiające, uzasadnienie sporządzono dopiero wtedy, gdy jeden z trzech sędziów zasiadających w składzie orzekającym udał się na urlop. Jak czytamy w piśmie z sądu, "niemożność podpisania uzasadnienia" przez pełen skład stwierdziła jego przewodnicząca i referent w sprawie Beata Waś, która jednocześnie jest prezesem całego Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Sprzęt nagrywający zawodzi po raz trzeci

Najciekawsze są jednak losy drugiej sprawy toczącej się równolegle w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w której to Wojciechowski został pozwany przez Jasikowskiego. Chociaż oba procesy powinny przebiegać niezależnie od siebie, to w orzeczeniu sędziego Jerzego Kipera pojawiło się kilkanaście stron tekstu żywcem skopiowanego z wyroku Domagały. To całe akapity, włącznie z błędami interpunkcyjnymi i literówką.

Czy przynajmniej ogłoszenie tego wyroku się nagrało? Nie. Biuro prasowe sądu twierdzi, że zadecydowały "względy techniczne". Najciekawsze pytanie dotyczy jednak tego, jakim cudem w wyroku Kipera znalazły się fragmenty przeniesione metodą kopiuj-wklej z orzeczenia wydanego na Pradze. Sędzia zasłania się niepamięcią.

Za to Domagała jest pewien: do jego wyroku w wersji cyfrowej Kiper nie mógł mieć dostępu. "Systemy elektroniczne obu Sądów Okręgowych w Warszawie nie są połączone. Sędowie, asystenci i pracownicy obu Sądów nie mają do nich wzajemnie dostępu" - czytamy w odpowiedzi praskiego sądu. Może w takim razie sędziowie przekazali sobie plik z uzasadnieniem nieoficjalnie? "Sędzia Błażej Domagała kategorycznie zaprzecza, aby kiedykolwiek udostępniał komukolwiek wydane przez siebie orzeczenie" - zapewnia sąd, przerzucając całą odpowiedzialność na sędziego Kipera.

Śledczy analizują sądowe akta

Sprawa dotycząca wielomilionowej inwestycji nadal jest w toku. Skopiowane uzasadnienie intensywnie badają śledczy z warszawskiej prokuratury: analizują akta z obu sądów okręgowych i przesłuchują kolejnych świadków. Wyrok jest także przedmiotem procesu odwoławczego w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Rozprawę, na której powinno dojść do ostatecznego rozstrzygnięcia, odraczano już dwukrotnie. Terminu kolejnej nie wyznaczono.

- Liczę na sprawiedliwe rozstrzygnięcie w sądzie. Mam też nadzieję, że prokuratura wyjaśni cały zbieg dziwnych okoliczności. Bo jak to możliwe, że sąd zasądził więcej niż żądano w pozwie? Że sprzęt nagrywający w trzech różnych sądach akurat nie zadziałał? Że sędzia skopiował kilkanaście stron z wyroku, do którego nie miał dostępu? Czy że pisemne uzasadnienie w kolejnym sądzie sporządzono dopiero, gdy jeden z członków składu poszedł na urlop? Dla mnie to tym bardziej zastanawiające, że Wojciechowski na początku sporu ostrzegł mnie, że nie wygram z nim w żadnym sądzie – mówi Jasikowski.

Służby prasowe Wojciechowskiego przekazały nam, że ani on, ani żaden z jego przedstawicieli (pełnomocnikiem J.W. jest znany krakowski adwokat prof. Piotr Kardas) nie kontaktowali się poza salą rozpraw z sędziami. Spółka zapewnia też, że działa zgodnie z prawem i etyką biznesową.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
develojózef wojciechowskieugeniusz jasikowski
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (294)