Dziki grasują w Wałbrzychu
Zwierzęta plądrują ogródki mieszkańców Dolnego Śląska. Wałbrzyszan nie dziwi już widok odyńca żerującego na osiedlu.
12.10.2009 | aktual.: 12.10.2009 12:02
Niemal codziennie rodzina dzików odwiedza mieszkańców wałbrzyskiej dzielnicy Poniatów. Potężne zwierzęta niszczą ogródki, boiska, bez strachu spacerują ulicami.
- Za to my boimy się rano wyjść do pracy, bo można natknąć się na lochę z młodymi. A takie spotkanie nie należy do przyjemnych - skarżą się mieszkańcy.
Niedawno przekonał się o tym wałbrzyszanin, który spadł z roweru i mocno się poturbował, kiedy dzik wbiegł mu pod koła. - Tak dużo nigdy ich nie było - przyznaje Bogusław Nowak, mieszkaniec ul. Burczykowskich w Wałbrzychu.
Myśliwi i leśnicy potwierdzają, że dziki mnożą się na potęgę. Pokazują to również liczby. Jeszcze cztery lata temu na Dolnym Śląsku mieszkało ich ponad 16,4 tysiąca. Dziś jest już ponad 24,3 tysiąca. W 2000 r. dzików było 8,4 tys.
- Być może już niedługo nikogo nie będzie dziwił dzik spacerujący między blokami na osiedlach naszych miast - przyznaje Andrzej Tetke z Polskiego Związku Łowieckiego, okręg wałbrzyski.
Powoli zaczyna się to sprawdzać. Dziki już wiele razy widziane były na wałbrzyskim osiedlu Podzamcze. Niestety, ważący ponad 300 kg odyniec i stukilogramowa locha mogą poważnie poturbować. A dziki w ogóle nie boją się ludzi i wcale nie jest łatwo je przepędzić.
Wielu sposobów próbowali już mieszkańcy Poniatowa. - Zdarza się, że nawet dwa razy dziennie odwiedzają nasz ogródek - mówi pan Bogusław i pokazuje rozryte poletko. Wygląda tak, jakby ktoś przekopał je łopatą.
Kilka dni temu, gdy pracował w ogrodzie, odwiedziła go cała rodzina dzików. - Próbowałem je przegonić. Krzyczałem, klaskałam i nic - opowiada.
Mieszkańcy już nieraz skarżyli się do miejscowej straży miejskiej. Ci postanowili więc zwrócić się do starosty wałbrzyskiego, by zwiększył liczbę odstrzałów. - Niestety, nie ma innego wyjścia. Dziki nie mają naturalnych wrogów i bardzo szybko się rozmnażają - mówią myśliwi.
W Wałbrzychu nie ma dnia, by mieszkańcy nie skarżyli się strażnikom miejskim na spacerujące po mieście dziki. Prośbę o interwencję do myśliwych z Polskiego Związku Łowieckiego złożył również Jerzy Tutaj, prezes spółki Zamek Książ. Do niego docierały skargi od turystów, którzy często spotykali dziki w Książańskim Parku Krajobrazowym. Niedawno licząca 10 osobników rodzina dzików spacerowała niedaleko huty szkła w Wałbrzychu.
Dziki przestały się bać ludzi. Podchodzą bardzo blisko domów, szukając pożywienia. O tym, że gustują w domowych uprawach, przekonała się wałbrzyszanka z dzielnicy Poniatów. Kiedy którejś niedzieli wyszła na ogródek po marchewkę, okazało się, że po warzywach nie ma śladu. Cała działka była zryta, jakby ktoś ją zorał. - Stado dzików wpadło też ostatnio na miejscowe boisko i zniszczyło murawę - mówi Bogusław Nowak. - Sąsiadka natknęła się na taką rodzinę, kiedy odprowadzała dzieci do szkoły - wtóruje inna wałbrzyszanka.
Mieszkańcy przyznają, że boją się zwierząt. A leśniczy nie ukrywają, że duże, dzikie zwierzę może zrobić człowiekowi krzywdę. - Oczywiście, atakuje, kiedy czuje się zagrożone. Ale może się tak właśnie poczuć w zetknięciu z grupą ludzi - ostrzega Gabriel Grobelny, nadleśniczy z Wałbrzycha i dodaje, że ostrożni muszą być również kierowcy. - Sam przeżyłem sytuację, kiedy dzik wbiegł mi przed auto. Zahamowałem w ostatniej chwili - mówi. Zderzenie z dzikiem, ważącym nawet 350 kg, może być katastrofalne dla zwierzęcia i kierowcy.
- Takie informacje docierają do nas kilka razy dziennie - przyznaje Kazimierz Nowak, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Wałbrzychu. Właśnie dlatego strażnicy zdecydowali w piątek, że wystąpią do starosty o zwiększenie limitu odstrzałów dzików. Pismo już trafiło do urzędu.
Myśliwi przyznają, że dzików jest coraz więcej. W ubiegłym roku odstrzelili 4,5 tysiąca sztuk, dla porównania: dwa lata temu o dwa tysiące mniej. A tylko wałbrzyski okręg Polskiego Związku Łowieckiego płaci rocznie blisko milion złotych odszkodowań za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta.
Dziki wiodą na tej liście prym. - Mnożą się szybko i nie mają naturalnych wrogów, stąd ciągle jest ich więcej i więcej - wyjaśnia Andrzej Tetke z Polskiego Związku Łowieckiego, okręg wałbrzyski. Tetke dodaje, że najtrudniej będzie rozwiązać sytuację w parku książańskim.
- Ten teren to naturalne miejsce dla dzików. Uzyskanie zgody na odstrzał w parku nie jest łatwe, a dodatkowo tam ciągle spacerują turyści. Trudno by było zamknąć park i mieć pewność, że nie ma w nim ludzi - wyjaśnia.
Leśnicy przypominają jednak, że dziki są pożyteczne. Przede wszystkim oczyszczają ziemię ze szkodników.
Kiedy na drodze stanie ci dzik, zachowaj spokój
Dorosły samiec - odyniec - może ważyć nawet 350 kilogramów.
Lepiej więc nie próbować się z nim mierzyć. Dzik może staranować. Atakuje jednak dopiero wtedy, gdy czuje się zagrożony. Najlepiej więc spokojnie się wycofać i zejść mu z drogi. Bardziej nerwowe są samice - lochy - które zwykle spacerują z potomstwem. I właśnie w obawie o dzieci mogą zachowywać się agresywnie, jeżeli wyczują zagrożenie. Dorosła samica może ważyć nawet sto kilogramów.