Dziewięć osób zatrzymanych po zamieszkach w Miliczu
• Do zamieszek doszło we wtorek w Miliczu
• Przed komisariat przyszło ok. 300 osób
• Policja użyła broni gładkolufowej
• Zatrzymano dziewięć osób
Zamieszki miały związek ze sprawą 22-letniego mieszkańca Milicza, który kilka tygodni temu upadł na komisariacie i trafił do szpitala.
Jak poinformował w środę rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski, we wtorek wieczorem pod komisariat policji w Miliczu przyszło około 300 osób. - Zachowywali się agresywnie, rzucali w policjantów kamieniami i butelkami. Policja kilkukrotnie wzywała do zachowania zgodnego z prawem i ostrzegała, że użyje środków przymusu bezpośredniego. To nie poskutkowało - powiedział Petrykowski.
Policjanci użyli w stosunku do najbardziej agresywnych osób pałek i gazu. To jednak również nie poskutkowało. Użyto zatem broni gładkolufowej.
- W wyniku tych zdarzeń lekko rannych zostało siedem osób - czterech policjantów oraz trzy osoby uczestniczące w zamieszkach - powiedział Petrykowski. Dodał, że dziewięć osób zostało zatrzymanych.
Według relacji Petrykowskiego, 16 września 22-letni mieszkaniec pił alkohol w miejscu publicznym oraz śmiecił i używał niecenzuralnych słów. Policja wystawiła wniosek o ukaranie go przez sąd za te wykroczenia.
- Po około godzinie mężczyzna przyszedł do Komendy Powiatowej Policji w Miliczu i zamiast wniosku o ukaranie poprosił o nałożenie mandatu za wykroczenie. Jednak stan nietrzeźwości, w jakim znajdował się mężczyzna, uniemożliwiał zastosowanie postępowania mandatowego. Stojąc przy okienku dyżurnego jednostki w miejscu ogólnodostępnym dla petentów, mężczyzna nagle stracił równowagę i upadając uderzył się w głowę - relacjonował rzecznik.
Policjanci udzielili mu pomocy i wezwali pogotowie. Mężczyzna został przewieziony do milickiego szpitala. - W szpitalu mężczyzna zachowywał się agresywnie, był wulgarny wobec personelu medycznego i odmówił współpracy podczas badania. Lekarz prowadzący badanie stwierdził upojenie alkoholowe, powierzchowną ranę głowy oraz, że mężczyzna nie wymaga hospitalizacji - powiedział Petrykowski.
Mężczyzna został przewieziony przez policję do domu. Trzy dni później siostra mężczyzny powiadomiła policję, że trafił on do wrocławskiego szpitala. - Obecnie prokuratura, której policja przekazała materiały, wyjaśnia wszystkie okoliczności tej sprawy. Okoliczności zdarzenia wyjaśnia też Wydział Kontroli Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu - dodał Petrykowski.