ŚwiatDziemidowicz o sytuacji w Egipcie: rola armii nadal niepodważalna

Dziemidowicz o sytuacji w Egipcie: rola armii nadal niepodważalna

Nie można mówić o zamachu stanu w Egipcie, bo armia w tym kraju utrzymuje się przy władzy od 60 lat - komentuje były ambasador Polski w Egipcie Grzegorz Dziemidowicz. Jego zdaniem Egipt czeka powolna ewolucja, w której pozycja armii nadal będzie niepodważalna.

Dziemidowicz o sytuacji w Egipcie: rola armii nadal niepodważalna
Źródło zdjęć: © AFP | Mohammed Abed

18.06.2012 | aktual.: 18.06.2012 16:26

Kandydat Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Mursi najprawdopodobniej zwyciężył w niedzielnych wyborach prezydenckich w Egipcie, pokonując ostatniego premiera obalonego dyktatora Hosniego Mubaraka - Ahmeda Szafika.

Krótko po zamknięciu lokali wyborczych rządzący krajem wojskowi znacznie ograniczyli kompetencje prezydenta - ogłosili, że do wyłonienia nowego parlamentu będą dysponować władzą ustawodawczą i sprawować kontrolę nad finansami. Wojskowi mają także zdecydować o składzie komisji, która opracuje nową konstytucję. Dotychczasowy, zdominowany przez islamistów parlament został formalnie rozwiązany w sobotę.

Najnowsze wydarzenia w kraju Bractwo Muzułmańskie i partie wywodzące się z ruchu rewolucyjnego porównały do zamachu stanu.

- O puczu czy zamachu stanu nie ma mowy - ocenił Dziemidowicz podczas dyskusji zorganizowanej przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Jak wyjaśnił, trudno mówić o zamachu stanu w kraju, w którym armia sprawuje władzę od 60 lat. - Kwestia jest taka, czy zechce się tą władzą chociaż częściowo podzielić - dodał.

Jak mówił były ambasador, armia kontroluje 30-40 proc. potencjału ekonomicznego tego kraju. - To jest państwo w państwie; to są klany wojskowe, przechodzące z pokolenia na pokolenie, z rodziny na rodzinę osobiste powiązania - mówił. Dziemidowicz powiedział, że armia egipska jest dziesiątą co do wielkości armią świata i szesnastą co do siły ognia (dla porównania armia turecka jest szósta co do siły ognia, izraelska - dziesiąta, a polska - dwudziesta pierwsza).

Były ambasador podkreślił, że nowy prezydent Egiptu będzie musiał złożyć przysięgę na ręce Najwyższej Rady Wojskowej, a realną siłę wykonawczą w praktyce będzie miał jedynie w resortach typu ochrona środowiska czy kultura. To również armia określi kształt przyszłej konstytucji Egiptu.

- Błędem wielu komentatorów - naszym także - było to, że po obaleniu Hosniego Mubaraka myśleliśmy o demokracji w Egipcie typu zachodniego, co absolutnie nie jest możliwe i do tego jest bardzo daleka droga - zaznaczył Dziemidowicz.

Zastrzegł jednak, że nie oznacza to, iż "nie widać światełka w tunelu".

- W Egipcie drogą rewolucyjną niewiele się zyska poza oczywiście odejściem dyktatora - dodał. Jak podkreślił, przed Egiptem jest teraz "bardzo powolna ewolucja, w czasie której rola armii będzie jednak nie do podważenia".

Dziemidowicz zaznaczył jednocześnie, że trzy rundy "w miarę demokratycznych" wyborów nad Nilem (do parlamentu i dwie prezydenckich) to bardzo duże osiągnięcie.

- Po raz pierwszy do głosu dochodziły partie polityczne, była normalna gra politycznych sił, można było wypowiadać się w miarę swobodnie, ludzie za swoje poglądy nie byli zamykani, nie było cenzury albo nie aż tak widoczna (...), wreszcie media, które oferowały Egipcjanom wielość poglądów - mówił.

- Ta sytuacja jest już nie do odwrócenia (...). Przy całej swojej potędze i wszystkich swoich możliwościach, jakie mają siły zbrojne i Najwyższa Rada Wojskowa, muszą się jednak liczyć z tym, co społeczeństwo egipskie zdołało wywalczyć w tym krótkim okresie złotej wolności po obaleniu Hosniego Mubaraka - dodał.

Patrycja Sasnal z PISM oceniła, że fala rewolucyjna w Egipcie już się rozlała i teraz płynie tylko małymi strużkami. - Aktywiści nie mogą zebrać już wielkich liczb demonstrantów protestujących na Placu Tahrir i o to chodziło armii - mówiła. Jej zdaniem nie powinno się dopuścić do całkowitego wygaszenia ognia emocji, bo - jak mówiła - utrzymanie presji na władzę jest bardzo ważne. - Tym bardziej, że ubiegły rok pokazał, iż armia potrafi się cofnąć ze swoich wcześniejszych decyzji, więc gdyby ludzie zaczęli wychodzić na ulicę, kto wie, jak by to wyglądało ostatecznie - mówiła.

Sasnal podkreśliła też, że byłaby ostrożna w stwierdzeniu, iż demokracja na miarę zachodnią jest w Egipcie niemożliwa, choć nierealną obecnie czyni ją np. wszechobecna korupcja.

Jej zdaniem jakieś zmiany w Egipcie powinny jednak nastąpić m.in. z powodu czekającej ten kraj zmiany pokoleniowej - ponad 60 proc. Egipcjan to osoby poniżej 30. roku życia.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)