Dzieci Tuska, czyli jazda po nazwisku
Kasia Tusk wie, ile zawdzięcza swojemu nazwisku. Michał Tusk przez lata unikał podejrzeń, że się na nim wozi. Właśnie się dowiedział, że baty za tatę tak czy owak będzie zbierał - czytamy w tygodniku "Newsweek".
Wokół Michała Tuska zrobiło się gorąco, gdy Donald Tusk zapowiedział, że oczekuje odejścia z pracy syna nowego ministra rolnictwa. Daniel Kalemba pracuje w Agencji Rynku Rolnego. ARR podlega resortowi rolnictwa, na czele którego stanął teraz jego ojciec Stanisław Kalemba. Daniel odmówił – pracuje w ARR od 10 lat, zaczynał jako goniec, ojciec niczego mu nie załatwiał, dlaczego właściwie miałby odchodzić z pracy?
Wsparł go były szef PSL Jarosław Kalinowski: – Nie dajmy się zwariować, bo lotnisko w Gdańsku to też nie jest prywatne przedsięwzięcie. Wtedy syn Tuska też musiałby odejść.
Wezwany do tablicy Michał Tusk stwierdził, że także nie zamierza odchodzić z pracy. I żartobliwie dodał, że równie dobrze mógłby oczekiwać od własnego ojca, że ten ustąpi ze stanowiska premiera, by nie utrudniać synowi „realizowania zawodowej kariery”.
Jednak parę dni później przyznał, że pracuje nie tylko dla portu lotniczego, lecz także dla OLT Express – linii lotniczych należących do firmy parabankowej Amber Gold. W wywiadzie dla trójmiejskiego dodatku „Gazety Wyborczej” drobiazgowo tłumaczył, kiedy dostał ostatni przelew od Amber Gold i to, dlaczego korespondencję z firmą prowadził z założonego przed laty e-meila na nazwisko Józef Bąk.
- Zdałem sobie sprawę, że to, co robiłem dla OLT Express, może posłużyć do tworzenia teorii spiskowych - przyznaje w rozmowie z "Newsweekiem" Michał Tusk. Zapewnił, że o współpracy z OLT Express powiedział ojcu dopiero po trzech miesiącach. Premier odpowiedział synowi, że mu się to nie podoba.
Dla syna premiera jest ważne, aby chronić dobre imię rodziny, ale stwierdza, że jest dorosłym facetem, nie musi informować ojca o wszystkim, co robi.
Syn premiera dowiedział się tego, czego jego siostra nauczyła się wcześniej: dzieci ludzi na świeczniku muszą mieć grubszą skórę. - Bycie córką premiera powoduje, że zarówno zysków, jak i strat jest więcej niż w przypadku innych blogerek - mówiła Kasia Tusk "Newsweekowi". Córce premiera nazwisko pomogło, bo media szybko rozreklamowały jej blog.
O ile Kasia Tusk nauczyła się już radzić sobie z nazwiskiem, a nawet czerpać z tego korzyści, o tyle starszy jej brat, Michał nie ma ani chęci, ani umiejętności, by korzystać z jego walorów.