PolitykaDziałacz KOD-u zdradza kulisy pracy Kijowskiego: "Zabrał żonę na wycieczkę do USA"

Działacz KOD‑u zdradza kulisy pracy Kijowskiego: "Zabrał żonę na wycieczkę do USA"

Uwierzyliśmy w wielkość Mateusza. To my „wybraliśmy” na naszego lidera nikogo. I to członkowie KOD bałwochwalczo śpiewali „przez miasta i wioski prowadź nas Kijowski”. Chcąc bronić demokracji pozwoliliśmy na rozwinięcie w naszym własnym środowisku kultu jednostki godnego PiS czy Radia Maryja - o swoim rozczarowaniu liderem Komitetu Obrony Demokracji opowiada Włodzimierz Radwaniecki, szef Straży KOD Pomorskie.

Działacz KOD-u zdradza kulisy pracy Kijowskiego: "Zabrał żonę na wycieczkę do USA"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Sławomir Kamiński

Marcin Makowski: Jak pan, jako członek Komitetu Obrony Demokracji od początku jego istnienia, odebrał rewelacje o fakturach Mateusza Kijowskiego?

Włodzimierz Radwaniecki: Na pewno dużą częścią informacji byłem zaskoczony, podobnie jak wszystkie struktury regionalne KOD-u. Jesteśmy przygnębieni, bo kiedy pracowaliśmy dla idei, Kijowski pobierał za działalność gratyfikacje. Niemniej od dawna trwały polemiki z jego sposobem rządzenia. W czasie wyborów do struktur regionalnych na Pomorzu w sierpniu zeszłego roku powiedziałem Mateuszowi, że jeśli nie obronimy demokracji w samym Komitecie Obrony Demokracji, to nie mamy czego szukać na ulicach. Jego wina jest niepodważalna. Ale to my sami pozwoliliśmy mu się omamić. To my „wybraliśmy” na naszego lidera nikogo. I to członkowie KOD bałwochwalczo śpiewali „przez miasta i wioski prowadź nas Kijowski”. Chcąc bronić demokracji pozwoliliśmy na rozwinięcie w naszym własnym środowisku kultu jednostki godnego PiS czy Radia Maryja.

WP: Lider KOD tłumaczył jednak, że o wynagrodzeniu dla jego spółki informował kierownictwo ruchu - w tym Radomira Szumełdę w Gdańsku.

To klasyczna półprawda. Faktycznie o jednej z faktur dowiedziałem się na początku grudnia od Radka, ale mówimy tutaj o rachunku wystawionym dla samego zarządu KOD. Praktycznie nikt nie miał pojęcia o wcześniejszych kwotach, które rozliczał Komitet Społeczny. To dwa różne ciała, z czego to drugie nie kieruje się statutem i mogło bez problemu poza wiedzą kierownictwa wypłacać spółce MKM dowolne kwoty.

WP: Dlaczego ten proceder nie trwał nadal? Po co nagle zmieniać adresata faktur?

Z prostego powodu, w trzyosobowym Komitecie Społecznym, który dysponował pieniądzmi ze zbiórek do puszki po prostu zabrakło środków. Same zbiórki też nie są do końca transparentne, niektórzy byli członkowie twierdzą, że w ten sposób rozliczano zewnętrzne donacje od innych podmiotów, ale nie chcę spekulować ponieważ osobiście nie posiadam wiedzy na ten temat. W tym czasie, tj. na przełomie listopada i grudnia 2016 r. rozpoczął się również konflikt między Mateuszem a zarządem, który po prostu odmówił zapłaty za fakturę, dotyczącą niewykonanych czynności. Jak inaczej tłumaczyć fakt, że spółka MKM nie domaga się zapłaty? Każda firma w tym kraju wystawiając fakturę za swoja pracę domagała by się terminowej za nią zapłaty a w innym przypadku kierowała sprawę do sądu.

WP: Nie było „opieki informatycznej” nad serwisem KOD-u?

Była, ale z tego co wiem, wykonywali ją nasi wolontariusze zupełnie bezpłatnie. Kijowski sam się kiedyś wygadał na wewnętrznej grupie na Facebooku odpowiadając na moje zarzuty, że kiepski z niego informatyk, jeśli pozwala na takie włamania na nasze strony. Wie pan co odpisał? „Nikt nigdy nie zhakował konta - to była mistyfikacja”. Mam to czarno na białym. Skąd zatem niemałe sumy za „migracje danych” i ratowanie kont i strony po atakach hakerów? Może miał nadzieję, że nikt się nie dowie, że za rzekome naprawianie szkód wziął pieniądze. Może właśnie dlatego atak został przedstawiony jako nieprawdziwe rewelacje niechętnych mu mediów. W międzyczasie stało się jasne, że Mateusz uwierzył w swoją wielkość, nieomylność i misję dziejową. Kompletnie zbojkotował zarząd i jego uchwały. Celowo, będąc jedynym upoważnionym, nie zwoływał posiedzeń, czym łamał postanowienia statutu. Łamał je także notorycznie forsując własne pomysły bez konsultacji z zarządem głównym, który zgodnie z naszym statutem, jako jedyny jest
upoważniony do reprezentowania stowarzyszenia na zewnątrz.

WP: Nie podnosił się w tym czasie żaden wewnętrzny bunt?

Jesienią niektórzy członkowie nieśmiało zaczęli dopytywać się o finanse KOD, szczególnie o rozliczenie pieniędzy zebranych przez Społeczny Komitet. Karmiono ich obietnicami o rozliczeniu w październiku, później listopadzie, grudniu. A do drzwi zarządu pukali wierzyciele wciąż czekający na opłacenie faktur. Nie przeszkodziło to zausznikowi Mateusza, wbrew postanowieniom zarządu, zrobić rozbuchaną imprezę 11 listopada, która skończyła się kompletną klapą medialną i finansową. Zaproszone zespoły grały dla garstki warszawskich strażników KOD, którzy musieli marznąć „z urzędu”. Wielki dodatkowy telebim służył tylko jako oświetlenie kawałka parku. W końcu miarka się przebrała i ktoś doniósł o wszystkim do mediów.

WP: * W lutym wybory do władz Komitetu. Kijowski ma pana zdaniem jeszcze szansę?*

Ciężko powiedzieć, ale moim zdaniem jest to również pogląd wielu działaczy w terenie, to byłaby katastrofa dla idei, której poświęciliśmy czas i serce. Osoba, która od samego początku karmi opinię publiczną kolejnymi blamażami nie może nas reprezentować. On twierdził, że nie ma z czego żyć, tymczasem otrzymał prawie 10 proc. środków zebranych przez nas w skali całego kraju! Co więcej, pani Magdalena Kijowska jest pełnomocnikiem zarządu - po co tworzyć taki nepotyzm? Trzeba z tym skończyć.

WP: Nikt nie dostrzegał problemów wcześniej? Było dobrze, więc nie drążono tematu?

Może byliśmy naiwni, ale sądziliśmy, że Mateusz Kijowski działa w dobrej wierze. Im dłużej to wszystko trwało, tym szybciej otwierały się nam oczy. Najpierw sprawa zakupu nowego iPhona, a później laptopa - i jak twierdzą wtajemniczeni - także nowego telefonu dla żony. Wszystko za pieniądze ofiarowane przez ludzi na naszych wiecach. Później wylot na spotkanie w USA. Mateusz przyszedł do zarządu z prośbą o pieniądze, bo miał „trudną sytuację materialną”. Dostał 10 tys. zł. Wie pan o czym się dowiedzieliśmy po fakcie z mediów? Że zabrał na wycieczkę małżonkę, która ponoć była mu potrzebna jako tłumacz przysięgły. A co on tam jakieś umowy międzynarodowe podpisywał?

WP: Czy Radomir Szumełda, który wszedł obecnie w otwarty konflikt z Kijowskim może go zastąpić?

Wydaje mi się, że mógłby to zrobić, ale nie wiem, czy Radek ma jeszcze na to siły. Do połowy grudnia bronił Mateusza, ale później był tak zmęczony atmosferą wokół Komitetu, że chciał się podać do dymisji. Jakoś go przekonaliśmy, żeby został, bo ten człowiek wykonuje tytaniczną pracę za własne pieniądze. Proszę pomyśleć jak się poczuł, ja myśmy się wszyscy poczuli wiedząc, że nasz idealizm ktoś tak cynicznie wykorzystał i się na nim bogacił. Chyba tylko Mateusz Kijowski i jego bliscy z KOD-u coś materialnie wynieśli. Ponad 99 proc. członków nie myślało takimi kategoriami. I tu jeszcze jeden kamyczek do ogródka. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie imprezy KOD w Warszawie są od jakiegoś czasu fakturowane przez jednoosobową działalność gospodarczą. Trzeba dobrze sprawdzić, czy komitet społeczny KOD oprócz faktur spółki MKM ostro nie przepłaca za sceny, nagłośnienie i wszystko inne. To moim zdaniem może być przyczynek do kolejnej wielkiej afery, a faktury to tylko wierzchołek góry lodowej.

WP: Czy pana zdaniem Komitet Obrony Demokracji może jeszcze obronić swoją wiarygodność?

Kiedy na chorym organizmie wyrasta wrzód, trzeba go usunąć, oczyścić i zaleczyć ranę. Z nami jest podobnie. Będzie to trudne, ale wierzę, że się uda. Być może kosztem większej niezależności struktur regionalnych, decentralizacji i federalizacji KOD-u? Ciężki dzisiaj spekulować, przed nami wybory do władz. Niestety nie liczę na to, że Mateusz Kijowski okaże się człowiekiem honoru i odejdzie sam. On już nie ma żadnej siły przyciągania, jako lider przegrał podczas grudniowych manifestacji pod Sejmem, gdy odsyłał ludzi do domu. To człowiek, który nie wyjdzie z nami na barykady. Z KOD-u od samego początku odchodzili wartościowi ludzie. Szczególnie ci, będący blisko przewodniczącego. Dziś ich rozumiem i przepraszam za krytykę, jakiej wielu z nich nie szczędziłem. Poniewczasie zrozumiałem, że nie byli w stanie wytrzymać ciężaru wiedzy jaką posiadali, a nie chcieli zaszkodzić ruchowi. W takich osobach nadzieja.

WP: Czuje się pan oszukany?

Przez Kijowskiego? Tak. Służąc w Straży KOD-u wielokrotnie chroniłem Mateusza. Przydzielałem mu ochronę na marszach w Trójmieście i Warszawie, osobiście wyciągałem go z tarapatów pod bazyliką w Gdańsku. Wpadki medialne, wizerunkowe czy nawet obyczajowe można by w pewnym stopniu wybaczyć. Wykorzystania Komitetu do partykularnych celów - nie.
href="http://opinie.wp.pl/marcin-makowski-idy-fakturowe-katastrofe-kijowskiego-mozna-bylo-przewidziec-6076900765365377a">

kodmateusz kijowskiradomir szumełda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2127)