Dywersant na wałach. Wątek rosyjski? "Wszystko jest możliwe"
Wiele godzin trwały intensywne poszukiwania mężczyzny, który przebrany w mundur wojskowy informował w różnych miejscach, że będą wysadzone wały przeciwpowodziowe. O zatrzymaniu podejrzanego poinformował w czwartek po południu premier Donald Tusk. Nieoficjalnie mówi się, że nie można wykluczyć wątku rosyjskich służb. Podobnie uważają eksperci, z którymi rozmawiała WP.
- Namierzono człowieka przebranego w mundur wojskowego, który informował w różnych miejscach, że będą wysadzone wały - poinformował premier Donald Tusk podczas czwartkowego posiedzenia sztabu kryzysowego. Mężczyzna poruszał się samochodem na fałszywych tablicach rejestracyjnych. - To już nie jest zabawa. To już nie jest amatorka - podkreślił szef rządu. Premier zapowiedział także, że rząd przy pomocy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego będzie starał się "eliminować i neutralizować tego typu zachowania".
Po południu poinformował w serwisie X: "Funkcjonariusze ABW zatrzymali właśnie osobę, która przebrana w mundur dezinformowała mieszkańców o rzekomym planie wysadzenia wału przeciwpowodziowego. Trwają czynności ABW i prokuratury".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Z kolei rzecznik szefa MSWiA Jacek Dobrzyński, zapytany o możliwą rosyjską dezinformację przekazał, że "każda ewentualność jest bardzo wnikliwie badana". - Stanowczo dementujemy jakiekolwiek sygnały na temat wysadzania wałów. Jest to tworzenie fake newsów i dezinformacja, najwyraźniej mająca na celu wywołanie popłochu lub paniki – podkreślił Dobrzyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stronie Śląskie ma problem z szabrownikami. "Grasują w nocy, nie czają się nic"
W podobnym tonie wypowiada się płk rez. Maciej Matysiak, były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert fundacji Stratpoints.
– Tego typu sytuacje kryzysowe, jak powodzie czy pożary, dzisiaj trzeba zabezpieczać nie tylko od strony technicznej, ale także przed udziałem obcych służb, w szczególności rosyjskich, które prowadzą tzw. wojnę kognitywną. W ramach tej wojny wzbudza się emocje ponad miarę, albo się je wykorzystuje. A na terenach powodziowych mamy teraz silne i rozchwiane emocje – mówi płk rez. Maciej Matysiak.
"To celowe wzbudzanie fali niechęci do władz"
W jego opinii, akcja dezinformacyjna kolportowana przez mężczyznę przebranego w wojskowy mundur, miała za zadanie uderzyć w polski rząd.
– Decyzję o wysadzeniu wałów finalnie podejmuje władza. To premier, albo minister, czy szef sztabu kryzysowego musi wydać decyzję wojsku. A w tym przypadku, jeśli wały miałyby być wysadzone, to woda rozlałaby się na mniejsze miejscowości. Tak, by ocalić dużą miejscowość. Fałszywy przekaz dzieli więc społeczeństwo na tych biedniejszych i pokrzywdzonych oraz na faworyzowanych "mieszczuchów". To celowe wzbudzane fali niechęci do władz – uważa płk Maciej Matysiak.
Według byłego wojskowego, jeśli za incydentem faktycznie stoją rosyjskie służby, to mają "idealne" warunki do tego, żeby siać ferment w polskim społeczeństwie, a przy okazji się wzmocnić.
– Dla Rosji sianie dezinformacji sieci, wypuszczanie fake newsów w trakcie powodzi jest bardzo proste. Fizycznie może trochę trudniejsze, ale również da się to zrobić. Mogą zwerbować kogoś zdalnie, zaproponować mu kasę przelaną w bitcoinach albo innej kryptowalucie i wymyślić mu akcję sabotażową. Na zasadzie: idź do demobilu, kup mundur przypominający wojskowy, przebierz się za żołnierza, powiedz ludziom, że będą wały wysadzane i zniknij. Dostaniesz za to przykładowo tysiąc dolarów. Oczywiście nie można wykluczyć, że przytrafił się służbom jakiś szaleniec. Ale dlatego trzeba to wyjaśnić i zbadać – komentuje ekspert fundacji Stratpoints.
"Wszystko jest możliwe"
Z kolei Marcin Faliński, były oficer Agencji Wywiadu uważa, że w związku z incydentem "wszystko jest możliwe", ale służby, jeśli biorą uwagę rosyjski wątek, w takich sprawach powinny działać w zaciszu gabinetów. - Ja bym się bardziej zastanowił, kto doprowadził do tego, że pewnych zbiorników retencyjnych na terenach powodziowych nie ma i za poprzednich rządów wstrzymano inwestycje. Jeden człowiek, który może być zwerbowany w sieci za darmo albo za nieduże pieniądze, to nic w porównaniu z brakiem budowy zbiorników – mówi WP Marcin Faliński, były oficer wywiadu.
I pyta: Czy rosyjskie służby chciałyby wykorzystać takiego człowieka do siania chaosu i dezinformacji? – Można tak zakładać, ale pamiętajmy, że Rosjanie też nie są idiotami. I mają bardziej wyrachowane i perfidne metody na "rozszczelnianie" polskiego społeczeństwa i uderzenia w polskie władze. Jeśli służby mają jakieś tropy i zajmują się sprawą, to pozwólmy im działać. Premier na posiedzeniu sztabu nie musi publicznie ogłaszać podobnych informacji – uważa Faliński.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski