Dyskusja "Wydarzenia bydgoskie z 3 i 4 września 1939 roku"
Nad problemem winy Polaków i ich uczestnictwa w tzw. wydarzeniach bydgoskich w 1939 roku dyskutowali uczestnicy panelu, który odbył się w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie.
3 września 1939 roku polskie oddziały wycofujące się z Pomorza w celu zajęcia pozycji obronnych nad Brdą zostały ostrzelane w Bydgoszczy z kilkunastu miejsc jednocześnie. Po tym wydarzeniu, na rozkaz komendanta miasta, polskie wojsko miało oczyścić je z dywersantów niemieckich. Do akcji spontanicznie przyłączyli się mieszkańcy. Doszło do samosądów na mniejszości niemieckiej i kontrataków ze strony niemieckiej. Po wkroczeniu 5 września Abwehry, Niemcy przeprowadzili krwawą pacyfikację miasta.
Według źródeł niemieckich, w wydarzeniach tych zginęło ok. 2 tys. Niemców, według polskich szacunków - ok. 300 Niemców i 240 Polaków; 28 tys. mieszkańców miasta padło ofiarą represji po wkroczeniu Niemców, ok. 1500 osób zginęło w masowych ulicznych egzekucjach.
W dyskusji wzięli udział członkowie zespołu badawczego powołanego przez IPN w 2003 roku dla zbadania okoliczności i wskazania winnych wydarzeń bydgoskich.
Jak powiedział przedstawiciel IPN dr hab. Paweł Machcewicz, po wojnie w polskiej historiografii dominował pogląd o niemieckiej dywersji, jako przyczynie wydarzeń bydgoskich, natomiast niemieccy historycy całą winę w tej kwestii przypisywali polskim uzbrojonym grupom paramilitarnym.
W 2003 roku wyłom w stanowisku polskim uczynił prof. Włodzimierz Jastrzębski - członek Komitetu Nauk Historycznych PAN - publikując na łamach "Gazety Wyborczej" artykuł, w którym podważał niemiecką winę i zwracał uwagę na możliwość polskiej prowokacji. IPN powołał wówczas wspomniany zespół dla zbadania przebiegu wydarzeń bydgoskich.
Podczas dyskusji panelowej prof. Jastrzębski podtrzymał wcześniejsze stanowisko, stwierdzając, że bydgoska mniejszość niemiecka w 1939 roku była zbyt słabo zorganizowana, by móc przedsięwziąć tak zmasowaną akcję przeciwko Polakom. To raczej polskie grupy paramilitarne, przekonane o ogromnych sukcesach zbliżającej się armii niemieckiej i przerażone widokiem wycofujących się w panice oddziałów polskiej armii z Pomorza, zainicjowały akcję zbrojną przeciw bydgoskim Niemcom - przekonywał.
Ze stanowiskiem tym polemizował dr hab. Janusz Kutta z Archiwów Państwowych w Bydgoszczy, zajmujący się historią Pomorza, który wskazał na silne związki bydgoskich Niemców z NSDAP oraz ich kontakty z Abwehrą i wywiadem SS. Chociaż z przyczyn oczywistych niemożliwe jest odnalezienie rozkazu dotyczącego podjęcia akcji dywersyjnej w Bydgoszczy, jestem zdania, że była ona dziełem oddziałów SS przerzuconych do Bydgoszczy z terenu Pomorza - powiedział Kutta.
Dr Tomasz Chinciński z zespołu IPN również poparł tezę o dywersji niemieckiej. Meldunki polskich oddziałów stacjonujących w okolicy i w samej Bydgoszczy z 3 i 4 września mówią o krwawo stłumionej niemieckiej dywersji oraz o samosądach dokonywanych przez bydgoszczan na jej sprawcach. Są to informacje niezbyt dla nas chlubne, dlatego potwierdzają prawdziwość meldunków - ocenił Chinciński.
Zespół badawczy w ciągu trzech lat gromadził i porównywał źródła z archiwów polskich oraz zagranicznych, m.in. z Londynu, Moskwy i Berlina. Ostateczne wyniki badań mają być opublikowane w 2007 roku.
Wydarzenia, jakie miały miejsce w Bydgoszczy 3 i 4 września 1939 roku, propaganda hitlerowska określała mianem "bydgoskiej krwawej niedzieli" (Bromberger Blutsonntag). Wskazywano wówczas, że to wyłącznie Polacy mordowali niemiecką mniejszość w mieście. Podobnie zdarzenia te oceniali historycy niemieccy po wojnie.
W polskiej historiografii dominował pogląd, że przed wkroczeniem do miasta armii hitlerowskiej doszło do niemieckiej dywersji, a ludność cywilna i wojsko tylko się bronili.