Dyrektor szkoły zwolniony za zaproszenie polskiego konsula
Białoruskie władze
zmusiły do odejścia dyrektora szkoły pod Grodnem, bo 1 września na uroczystość nadania placówce
imienia Elizy Orzeszkowej zaprosił konsula generalnego RP w
Grodnie Andrzeja Krętowskiego - podał w najnowszym numerze
niezależny tygodnik "Biełgazieta".
12.09.2006 | aktual.: 12.09.2006 13:15
Uładzimir Trochimczyk, dyrektor szkoły podstawowej ze wsi Milkowszczyzna, gdzie 165 lat temu urodziła się Orzeszkowa, w kilka dni po uroczystości został wezwany do władz powiatowych w Grodnie.
Usłyszał tam, że przez obecność na szkolnej akademii polskiego konsula "stworzył wiele problemów", powinien więc "rozstać się ze stanowiskiem". W tej sytuacji postanowiłem zwolnić się na własne życzenie - wyjaśnił Trochimczyk.
Szef powiatowego wydziału oświaty Alaksandr Sawcou zaprzecza, jakoby dyrektor został zwolniony z powodu obecności polskiego konsula wśród gości na szkolnej akademii. Według niego, mieszkający w Grodnie Trochimczyk musiał dojeżdżać do szkoły 33 km, zaproponowano mu więc pracę bliżej miejsca zamieszkania.
Konsul Krętowski powiedział, że spotkał się w tej sprawie z gubernatorem grodzieńskim Uładzimirem Sawczenką. Gubernator zaprzeczył, jakoby przyczyną odejścia dyrektora Trochimczyka była wizyta konsula i obiecał przyjrzeć się bliżej sytuacji.
Oczywiście chciałbym, żeby dyrektor Trochimczyk wrócił - przyznał Krętowski. To jest zapaleniec, taki Judym. Chciał ożywić miejscowość, stworzyć szlak turystyczny śladami Orzeszkowej, przygotował już młodzież, uprzątnął aleję prowadzącą do dworku. Ta szkoła jako jedyna na Białorusi nosi imię Orzeszkowej. Dyrektor planował współpracę ze szkołami jej imienia w Polsce - wyjaśnił konsul.
Przypomniał, że szkołę w Milkowszczyźnie odwiedzał już w poprzednich latach i nigdy nie było problemów. Na tegorocznej uroczystości był też prezes popieranego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi Józef Łucznik.
Opisując sprawę Trochimczyka, "Biełgazieta" zastanawia się, czy dyrektor nie powinien był wcześniej uprzedzić władz lokalnych, że zaprasza konsula na uroczystość.
Od razu opracowano by listę miejsc, których nie powinni odwiedzać przedstawiciele misji dyplomatycznych, by uniknąć ewentualnego zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa. Czy dyplomatom wolno odwiedzać restauracje, zakłady przemysłowe, podchodzić na odległość wyciągniętej ręki do studni i zbiorników wodnych - komentuje ironicznie.
Tygodnik przytacza opinię byłego wiceprzewodniczącego komisji parlamentarnej ds. praw człowieka i problemów narodowościowych Uładzimira Niściuka, który podkreślił, że zgodnie z normami międzynarodowymi oficjalnie akredytowany na Białorusi dyplomata miał prawo przyjechać do szkoły bez uzgodnień z władzami, a nawet bez zaproszenia.
Bożena Kuzawińska