Dyplomatyczna wojna Izraela z RPA - wszystko przez metkę
Izrael i RPA nie lubią się od dawna. Ostatnio trwa między nimi jednak prawdziwa dyplomatyczna wojna. A wszystko za sprawą metek, które rozsierdziły izraelski rząd.
27.08.2012 | aktual.: 28.08.2012 13:29
"Wyprodukowane na okupowanych terytoriach palestyńskich" - te pięć słów wywołało burzę. Gdy południowoafrykański rząd ogłosił, że wszystkie pochodzące z Zachodniego Brzegu Jordanu towary będą oznaczane właśnie w ten sposób, Jerozolima wpadła w furię. Wcześniej na etykietach widniało "made in Israel".
Pretoria twierdzi, że w jej decyzji nie ma nic zaskakującego - wszak otwarcie nie uznaje ona podbojów Izraela po 1948 roku, a Zachodni Brzeg uważa za część niepodległej Palestyny. - Chcemy, by nasi obywatele mieli pełną świadomość, skąd przybyły dobra, które kupują - tłumaczył rzecznik rządu RPA. Izraelska strona patrzy na to jednak inaczej. - To czysta dyskryminacja - komentował rzecznik rządu w Jerozolimie. - W RPA nic się nie zmieniło, nadal panuje tam apartheid - grzmiał izraelski wiceminister spraw zagranicznych, a jego resort wezwał południowoafrykańskiego ambasadora "na dywanik".
Izrael wścieka się, bo RPA jest pierwszym państwem, które wprowadziło takie etykiety. A będąc najpotężniejszą gospodarką Afryki, może zainspirować do podobnego kroku inne kraje. Co gorsza, cała historia sprawiła, że w światowych mediach ponownie pojawiło się słowo, które Jerozolima najchętniej wykreśliłaby ze słowników: Palestyna.
Niechlubna przeszłość
Napięcia między Jerozolimą a Pretorią nie są niczym nowym. Jedną z ich przyczyn jest to, że postapartheidowski rząd RPA nigdy nie ukrywał sympatii dla Palestyńczyków. I to do tego stopnia, że jego wiceminister spraw zagranicznych potrafił niedawno publicznie nazwać państwo żydowskie "okupantem, który gnębi Palestynę i nie powinien być odwiedzany przez obywateli RPA".
Drugim wytłumaczeniem wrogości jest historia. W czasach zimnej wojny Izrael należał bowiem do najwierniejszych sojuszników powszechnie potępianego, rasistowskiego rządu Partii Narodowej - architektów apartheidu. Chociaż w latach 70. i 80. Zachód nakładał na Pretorię dotkliwe sankcje, Jerozolima wysyłała RPA broń i sprzęt wojskowy. Szkoliła także jej znienawidzoną służbę bezpieczeństwa.
Oba kraje pomagały sobie również w pracach nad bronią nuklearną - Afrykanie dostarczali uran, a Izraelczycy technologię i radioaktywny tryt (Republika pozbyła się "atomówek" na krótko przed upadkiem apartheidu; biali suprematyści nie chcieli zostawić ich w rękach czarnej większości). Dopiero potężna presja ze strony USA zmusiła rząd Icchaka Szamira, by w 1987 roku zakończył tę wstydliwą przyjaźń.
Szkoda została już jednak wyrządzona.
- Mieszkańcy RPA nigdy nie zapomną o wsparciu, jakiego Izrael udzielał apartheidowskiemu reżimowi - przewidywał krótko po wyjściu z więzienia Nelson Mandela. I wygląda na to, że się nie pomylił.
Michał Staniul dla Wirtualnej Polski
Zobacz również blog autora: Blizny świata