Dyplomatyczna ofensywa ws. Ukrainy : Nowe Monachium czy ostatnia szansa na pokój?
Wczoraj Kijów, dziś Moskwa, jutro Monachium. Ostatnie dni to niezwykłe wzmożenie dyplomatycznych zmagań o rozwiązanie konfliktu na Ukrainie. Przecieki z negocjacji nie skłaniają jednak do optymizmu.
06.02.2015 | aktual.: 06.02.2015 17:49
- Gra toczy się o europejski pokój - powiedziała kanclerz Angela Merkel w czwartek w nocy po powrocie z Kijowa, gdzie wraz z prezydentem Francji Francoisem Hollandem i prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenko rozmawiali na temat możliwego zakończenia wojny w Donbasie. Powiedziała to jednocześnie w przeddzień wylotu do Moskwy, gdzie na ten sam temat francusko-niemiecki tandem będzie rozmawiał z Władimirem Putinem. Stawka tych rozmów jest wysoka: tym bardziej, że obie strony wskazują, że ich cierpliwość do dyplomatycznych środków się kończy.
- Te negocjacje nie mogą przeciągać się w nieskończoność - powiedział w czwartek Hollande.
- To może nie jest spotkanie ostatniej szansy, ale takie określenie nie jest dalekie od prawdy - potwierdził w piątek ambasador Rosji w Paryżu Konstantin Orłow.
Wielkie pytanie brzmi: co ten "europejski pokój" może oznaczać. Pierwsze sygnały wskazują, że może nie być korzystny dla Ukrainy. Jak podaje dziennik "Le Figaro", powołując się na źródła we francuskiej dyplomacji, oferta Niemiec i Francji dałaby Putinowi dokładnie to, czego się domagał: "federalizacji" Ukrainy i przywrócenie jej neutralnego statusu, tj. obietnicę, że droga do NATO i UE jest dla niej zamknięta. W zamian, Hollande i Merkel mają żądać wycofania się rosyjskich wojsk z Donbasu i zamknięcia granicy. Według innych pogłosek, w grę ma dodatkowo wchodzić także udział wojsk ONZ w monitorowaniu pokoju. To jednak budzi obawy, że powtórzony zostanie scenariusz taki jak w Naddniestrzu, Abchazji czy Osetii Płd, gdzie obecność rosyjskich "sił pokojowych" jest gwarantem de facto niepodległości tych nieuznawanych państw, a zarazem czynnikiem destabilizującym Mołdawię i Gruzję.
Wątpliwe jest jednak, by władze Ukrainy zgodziły się na taki układ. Jak powiedział szef MSZ Ukrainy Dmytro Kuleba, podczas spotkania w Kijowie, dyskusja dotyczyła nie nowego planu pokojowego, lecz "serii kroków mających doprowadzić do implementacji "planu podpisanego we wrześniu 2014 roku w Mińsku. Rozejm miński zakładał m.in. wycofanie się rosyjskich wojsk i "specjalny" (tj. autonomiczny), choć tymczasowy status terytoriów zajmowanych przez separatystów.
Jeśli więc przecieki okazałyby się prawdą, a europejski tandem rzeczywiście złożył Putinowi propozycję nie do zaakceptowania dla Kijowa, starania Hollande'a i Merkel zakończyłaby się nie pokojem, lecz skandalem.
"Jeśli doniesienia o planie Merkel i Hollande'a są prawdziwe, to oznaczałoby to akt kapitulacji wobec Rosji" - napisał na Twitterze Marek Menkiszak, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Dlatego bardziej prawdopodobne wydaje się inne rozwiązanie.
- To jest powrót do klasycznej "dyplomacji wahadłowej" w stylu Harolda Nicolsona czy Henry'ego Kissingera: najpierw wizyta na Ukrainie, gdzie bada się jakie jest pole do ustępstw Kijowa , a potem na tej podstawie negocjuje się z Moskwą - tłumaczy w rozmowie z WP Janusz Sibora, historyk i ekspert ds. dyplomacji.
Jego zdaniem, spotkanie w Moskwie nie skończy się definitywnym porozumieniem, bo ostatecznie i tak musiałoby zostać zaakceptowane przez Kijów.
Okazją do tego może okazać się jednak kolejny odcinek dyplomatycznego maratonu ostatnich dni, czyli rozpoczęta dziś Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa, coroczne spotkanie setek ekspertów, dyplomatów i decydentów, której głównym tematem będzie właśnie konflikt na Ukrainie. W dyskusjach w Monachium udział wziąć mają m.in. Merkel, Poroszenko i minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow.
Tu z kolei przeszkodą w zawarciu umowy może być... miejsce tych rozmów. Francusko-niemiecko-rosyjskie porozumienie w Monachium nasuwałoby oczywiste skojarzenia z innym układem zawartym w tym mieście - tym z 1938 roku, kiedy zachodni przywódcy w zamian za obietnice pokoju zgodzili się na aneksję Kraju Sudeckiego do III Rzeszy.
- Niemcy są bardzo wyczuleni na takie skojarzenia. Choć oczywiście mogliby ewentualne porozumienie przedstawić jako coś, co przekreśla tę smutną historię - mówi Sibora. Kontrowersje budzi też sam format negocjacji. W rozmowach nie biorą bowiem udziału nie tylko Stany Zjednoczone - Sekretarz Stanu USA John Kerry przyznał, że sam nie wie, co zawiera plan Merkel i Hollande'a - ale nie ma też tam oficjalnego przedstawiciela Unii Europejskiej. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk był dziś - podobnie jak Kerry, z którym się dziś spotkał - na uboczu, i ograniczył się tylko do wspólnych oświadczeń z amerykańskim dyplomatą. Zdaniem Sibory, brak reprezentanta UE wynika to z postawy rosyjskiej dyplomacji, która nie widzi w Unii poważnego gracza.
- Widać, że Putin chce rozmawiać z tymi, których uważa za mają realny wpływ - podsumowuje ekspert.