Dyplomatyczna gra o Koreańczyków trwa
Chińskie władze zapowiedziały we wtorek, że nie wydadzą Japonii pięciu Północnych Koreańczyków, brutalnie wyciągniętych w ubiegłą środę przez chińską policję z terenu konsulatu japońskiego w Shenyangu.
We wtorek rano inna grupa Koreańczyków, która w ubiegłą środę przedostała się do amerykańskiego konsulatu w Shenyangu, opuściła Chiny i przez Singapur wyjechała do Korei Południowej. Nadal niewyjaśnione natomiast pozostają losy dwojga Koreańczyków, od niedzieli znajdujących się na terenie ambasady Kanady w Pekinie.
Chiny oficjalnie nie zajmują stanowiska w sprawach północnokoreańskich uciekinierów - formalnie, zgodnie z umową o ekstradycji z KRLD, winny odesłać takie osoby do Korei Północnej.
Korea Południowa zapowiedziała już, że przyjmie azylantów, w tym także dwie kobiety i dziecko, którym nie udało się wejść do konsulatu japońskiego. Film, zrobiony w czasie tego incydentu, pokazuje brutalność, z jaką policjanci chińscy potraktowali ofiary. Towarzyszący kobietom dwaj mężczyźni zostali aresztowani tuż przed samym wejściem do konsulatu.
Ostatnio w Chinach mnożyły się przypadki wtargnięcia uciekinierów z Korei Północnej na teren zagranicznych placówek dyplomatycznych. Największa grupa - 25 Koreańczyków - schroniła się w marcu w ambasadzie Hiszpanii w Pekinie. Od tego czasu chińskie władze wprowadziły środki bezpieczeństwa wokół dzielnic dyplomatycznych w stolicy, kontrolując skrupulatnie także ruch na ulicach wokół ambasad.
Azylanci północnokoreańscy dotychczas bez większych problemów byli odsyłani do Korei Południowej.
Na terenie Chin przebywa do kilkuset tysięcy uciekinierów z Korei Północnej. Większość szuka sposobu dotarcia do Korei Południowej bądź krajów zachodnich. (reb)