Dyktatura PO w komisji hazardowej? "Przegłosowano nierzetelny, wewnętrznie sprzeczny raport"

Sejmowa komisja śledcza badająca tzw. aferę hazardową przyjęła końcowy raport ze swoich prac. Do raportu, napisanego przez jej przewodniczącego Mirosława Sekuły (PO), dołączono 38 poprawek. Za raportem głosowało czterech posłów, a troje było przeciwko jego przyjęciu. Beata Kempa (PiS) określiła całą sytuację "dyktaturą", a Bartosz Arłukowicz (SLD) stwierdził, że przegłosowany dokument jest nierzetelny i wewnętrznie sprzeczny. To koniec prac komisji.

Dyktatura PO w komisji hazardowej? "Przegłosowano nierzetelny, wewnętrznie sprzeczny raport"
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański

Kempa i Bartosz Arłukowicz (Lewica) zadeklarowali, że złożą zdanie odrębne. Mirosław Sekuła też chce złożyć takie zdanie do własnego raportu. Przyznał, że to "rozważa". Na ich napisanie członkowie będą mieli tylko jedną dobę.

Po przyjęciu raportu Sekuła zarządził przerwę w obradach. Po wznowieniu posiedzenia komisja na posła sprawozdawcę wybrała Mirosława Sekułę. W głosowaniu przepadła kandydatura Arłukowicza.

Prezydium komisji (czyli Arłukowicz i Sekuła) podjęło decyzję, że na napisanie zdań odrębnych członkowie będą mieli tylko jedną dobę. Arłukowicz chciał dać więcej czasu, Sekuła był przeciw. W sytuacji remisu głos decydujący ma przewodniczący, stąd taka decyzja.

Co jest w raporcie?

W przyjętym przez posłów raporcie można przeczytać m.in., że politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu ws. ustawy hazardowej, choć ich zeznania są momentami mało wiarygodne. Według raportu, źródłem przecieku o akcji CBA mogło być zarówno Biuro, jak i kancelaria premiera.

Komisja uznała, że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć oceniła, że były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie, a komisja "nie daje wiary" słowom byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.

Dokument zawiera też m.in. zapisy mówiące, że komisja nie znalazła dowodów potwierdzających zarzuty b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, dotyczące udziału polityków PO w nielegalnym lobbingu prowadzonym w związku nowelizacją ustawy hazardowej.

Jak wynika z przyjętego dokumentu, za bezpodstawne należy uznać sugestie, jakoby w nielegalnym lobbingu brali udział b. wicepremier Grzegorz Schetyna i b. wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.

Ponadto w raporcie znalazło się stwierdzenie, że Mirosław Drzewiecki nie orientował się w propozycjach Ministerstwa Finansów dotyczących zmian w ustawie hazardowej, a zmiany resortu sportu w kwestii dopłat były konsekwencją niewiedzy urzędników i ich zwierzchnika.

W raporcie jest też zdanie, że premier Donald Tusk nie wytłumaczył komisji, dlaczego nie poinformował szefa CBA Mariusza Kamińskiego na spotkaniu 14 sierpnia 2009 r. o podjęciu prac nad nową ustawą hazardową.

W raporcie napisano ponadto, że prace wokół zmiany ustawy hazardowej toczące się w latach 2006-2007 (w czasie rządów PiS) były prowadzone zgodnie z prawem.

"Raport", "klops" czy "kaszanka z truskawkami i bitą śmietaną"?

Komisja wznowiła w południe swoje wczorajsze posiedzenie. W środę posłowie głosowali nad poprawkami zgłoszonymi do raportu. Dzisiaj obrady rozpoczęły się od dyskusji nad poprawkami. Z czasem wypowiedzi posłów zamieniły się w polityczne przepychanki - członkowie komisji ostro się atakowali i naśmiewali z siebie. "Ofiarą" padł nawet sam egzemplarz sprawozdania. - Jestem zniesmaczony tym, że muszę cię czytać. Gdybyś potrafił, to chciałbym, abyś spłonął ze wstydu - mówił do niego Andrzej Dera (PiS).

Posłowie opozycji już w środę krytykowali projekt raportu, nazywając go m.in. "klopsem" i "kaszanką z truskawkami i bitą śmietaną".

Beata Kempa (PiS) pytana, czy podniesie rękę podczas głosowania nad przyjęciem sprawozdania komisji powiedziała, że wraz z Andrzejem Derą (PiS) są w rozterce co zrobić. Powiedziała, że nie chce być utożsamiana z tą komisją i z jej raportem. - Po prostu wstydem będzie się pod nim podpisać. Wielkim wstydem, hańbą wręcz. To jest chyba najgorszy dokument jaki widziałam w swoim życiu - powiedziała podczas konferencji prasowej.

Kempa stwierdziła też, iż ma nadzieję, że Franciszek Stefaniuk (PSL) nie przyłoży ręki do przyjęcia tego skandalicznego dokumentu. - Mam nadzieję, że do tego bubla o bardzo niskim poziomie merytorycznym(...) i nie przyłoży ręki do tych fragmentów, które nie mają oparcia w materiałach dowodowych, bo to już będzie poświadczenie nieprawdy - oceniła. "To reanimacja trupa"

Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) na posiedzeniu wskazywał na nieścisłości tekstu i wzajemnie wykluczające się fragmenty raportu. Sekuła odpowiedział, że jest to efekt zgłoszonych przez niego poprawek. Jarosław Urbaniak (PO) mówił, że nie wie, jak zareagować, gdy ktoś (Arłukowicz) "płacze nad mlekiem, które sam rozlał".

- Raport przyjęty przez komisję jest absurdalnie niespójny. Wstyd mi za dokument, który pokazuje, jak szybko i skutecznie można oczyścić kolegów partyjnych i wmówić Polakom, że nic się nie stało. A stało się - powiedział Arłukowicz w rozmowie z TVN24.

Polityk PO wytykał Arłukowiczowi, że ten swoimi poprawkami zmienił raport wyrywkowo, zapominając o fragmentach, które powinny być poprawione wraz z konkretną przyjętą modyfikacją. Poseł Lewicy ironizował, że musi teraz przeprosić za to, że złożył poprawki. Ocenił, że PO chce jak najszybciej przyjąć dokument, bez względu na jego jakość. - Głosujcie, macie większość! - apelował do swoich kolegów z Platformy.

Beata Kempa (PiS) oceniła, że zarzuty pod adresem Arłukowicza, to odwracanie "kota ogonem". Zwróciła się do posła Lewicy, by się nie martwił, że jest jedynym sprawiedliwym w komisji. - Jest jeszcze dwóch innych sprawiedliwych, którzy chcieli dojść do prawdy (...) tylko nam to uniemożliwiono - stwierdziła.

Następnie Kempa nazwała raport Sekuły "wypocinami" i "trupem", którego posłowie PiS i Lewicy próbowali reanimować swoimi poprawkami. Dodała też, że podczas prac komisji śledczej PO pokazała jak zabić prawdę.

Franciszek Stefaniuk (PSL) wskazywał, że tylko po przyjęciu raportu możliwe będzie do niego dodanie zdań odrębnych.

Co z billingami Schetyny?

Posłowie PiS apelują do marszałka sejmu Grzegorza Schetyny, by wyręczył szefa hazardowej komisji śledczej Mirosława Sekułę (PO) i zwrócił się do prokuratury o przekazanie śledczym billingów zawierających wykaz połączeń jego własnych telefonów.

Zasiadający w komisji śledczej ds. afery hazardowej posłowie PiS Beata Kempa i Andrzej Dera przedstawili na konferencji prasowej list w tej sprawie do Schetyny.

- Zwracamy się do pana marszałka z apelem, aby to on za przewodniczącego Sekułę, spowodował udostępnienie naszej komisji tego czego żądaliśmy, czyli jego billingów z telefonu prywatnego i jego bilingów z telefonów służbowych od 23 stycznia 2009 r. - mówiła Kempa. Zaznaczyła, że Schetyna może to zrobić jeśli szef komisji nie chce wykonywać swoich obowiązków przewodniczącego.

- Żądam, żeby pan Schetyna i apeluję do niego, aby sam, za przewodniczącego, wykorzystał uprawnienia marszałka Sejmu RP - dodała.

Zwróciła uwagę, że bez billingów nie da się wyjaśnić wielu niejasności dotyczących osoby Schetyny w związku z aferą hazardową. Poinformowała, że z billingów, które obecnie posiadają posłowie, bardzo prawdopodobne jest, że sekretarz generalny PO spotkał się z biznesmenem branży hazardowej Ryszardem Sobiesiakiem w jego domu we Wrocławiu. - Teraz jest pytanie następne, czy były dalsze spotkania, jeśli tak, to gdzie - mówiła posłanka PiS.

W środę hazardowa komisja śledcza odrzuciła wniosek Kempy o uzupełnienie materiałów komisji o bilingi logowania telefonu, czyli tzw. BTS-y Schetyny.

Posłanka PiS zwracała uwagę, iż w materiałach komisji brakuje billingów i BTS-ów z prywatnego telefonu Schetyny, a billingi i BTS-y z jego telefonu służbowego urywają się 23 stycznia 2009 r. Przypomniała zaś, że śledczy wnioskowali, by dane te obejmowały okres do 10 października 2009 r.

Jej zdaniem, brak tych materiałów jest zastanawiający i utrudnia komisji dojście do prawdy. Dlatego Kempa wnioskowała, aby komisja ponownie wystąpiła do prokuratury o udostępnienie posłom brakujących dokumentów. Ponadto domagała się od Sekuły wyjaśnień, dlaczego do tej pory nie zrobił nic, aby je uzyskać.

Na czwartkowej konferencji prasowej politycy PiS przypomnieli fragmenty rozmów b. szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego i Sobiesiaka podsłuchane przez CBA.

Posłowie PiS ocenili, że dotychczasowe prace komisji pod kierownictwem Sekuły to znakomity spektakl tego, jak zamiatać afery pod dywan.

Raport dla nocnych marków

Ujednolicony tekst raportu trafił na skrzynki mailowe posłów w środę późnym wieczorem - dowiedziała się Polska Agencja Prasowa w sekretariacie. Członkowie mieli więc tylko noc na zapoznanie się z jego treścią.

W środę posłowie rozpatrzyli około stu propozycji zmian do projektu raportu przygotowanego przez szefa komisji Mirosława Sekułę (PO). Mimo przyjęcia poprawek nie przeprowadzili jednak głosowania nad całością sprawozdania, bo posłowie PiS i Lewicy domagali się odłożenia tego głosowania do czasu przedstawienia ujednoliconego tekstu uwzględniającego przyjęte poprawki.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (696)