Dwulatek potrącony w Wągrowcu. Wiemy, jak tłumaczył się kierowca
Dwuletni chłopiec został potrącony przez samochód na przejściu dla pieszych w Wągrowcu. Kierowca odjechał. Policjanci już zatrzymali mu prawo jazdy. Wiemy, jak tłumaczył się 71-latek, który siedział za kierownicą nissana. - Tutaj nałożyło się kilka czynników, że wypadek zaistniał - komentuje w rozmowie z WP Mariusz Sokołowski, były rzecznik Komendy Głównej Policji.
Na nagraniu udostępnionym w piątek w mediach społecznościowych widać dziecko wchodzące na przejście tuż przed stojącego nissana. Masywny SUV po chwili rusza i przejeżdża po dziecku. Matka potrąconego chłopca pojechała z nim do szpitala w Poznaniu. Na szczęście oprócz potłuczeń i zadrapań, nic mu się nie stało.
71-letni kierowca nissana po przejechaniu po dziecku nawet się nie zatrzymał. Pojechał do Bydgoszczy i tam dotarli do niego policjanci. Mężczyzna był trzeźwy.
- Kierowca tłumaczył się, że nie był świadomy, że w ogóle doszło do zdarzenia drogowego - mówi WP w sobotę rano asp. Dominik Zieliński, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Wągrowcu.
- Wobec tego kierowcy wszczęte zostanie postępowanie w sprawie o wykroczenie spowodowania kolizji. Policjanci zdecydowali o zatrzymaniu mu prawa jazdy - dodaje Zieliński.
Sprawą kierowcy zajmie się teraz sąd.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wjechała motocyklem wprost pod auto. Groźne zderzenie w centrum Lublina
Na nagraniu udostępnionym w mediach społecznościowych nie widać, aby dziecku towarzyszył ktoś dorosły. Policjanci ustalili, że matka chłopca w momencie jego potrącenia opiekowała się czwórką dzieci. - Dziecko odłączyło się od tej grupy i podbiegło do tego samochodu, ale wszystkie te okoliczności będą przez nas badane - mówił w czwartek rzecznik policji w Wągrowcu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Matka dwulatka, którego 71-latek potrącił w piątek w Wągrowcu, usłyszała zarzuty. Zarzucono jej, że doszło do narażenia syna na utratę życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez to, że nie sprawowała należytej opieki nad dzieckiem.
Wypadek Wągrowcu. Były policjant komentuje
- Bardzo trudna sytuacja. Z jednej strony mamy do czynienia z obowiązkiem rodzica, który powinien sprawować opiekę nad dzieckiem, który powinien doprowadzić do tego, że dziecka na drodze nie ma. Dziecko do lat 7 nie powinno być bez opieki osób dorosłych na drodze - komentuje w rozmowie z WP Mariusz Sokołowski, były rzecznik Komendy Głównej Policji.
- Z drugiej strony od kierowcy oczekuje się szczególnej rozwagi i tego, że będzie miał na drodze oczy dookoła głowy. Pod tym względem jest tu wina kierowcy. Ale jeszcze raz powiem, to co jest bardzo ważne: rodzice powinni czuwać nad swoimi dziećmi. One oczywiście mogą się gdzieś wyrwać, mogą rodzicom uciec na chwilę - dodaje Sokołowski.
Były policjant zauważa, że w przypadku dużych samochodów, w których jest ograniczona widoczność, sprawdzają się czujniki. Ale nie wszystkie auta są w nie wyposażone.
- Tutaj nałożyło się kilka czynników, że ten wypadek zaistniał: po pierwsze nieuwaga rodziców, po drugie brak technicznego wsparcia aut, które dzisiaj w wielu pojazdach jest i po trzecie brak szczególnej uwagi kierowcy. Zasada ograniczonego zaufania, zasada, która dotyczy szczególnego bezpieczeństwa na drodze, kierowców obowiązuje w każdej sytuacji - podkreśla Sokołowski.
Czytaj także: