Dwóch polityków naraziło się Mai Ostaszewskiej. Jeden rozczarował, drugi przeraził
"Otrzymałam bardzo poważne pogróżki, a jedną sprawę musiałam nawet zgłosić na policję" - przyznała Maja Ostaszewska. Jak wroga traktuje ją ONR. Aktorka zdradziła też, że ma żal do prezesa PiS za wycofywanie się z obietnic. O prezydencie padły mocniejsze słowa.
- Zdarza się, że jestem krytykowana. Głównie ze strony radykalnej prawicy i środowisk związanych z ONR - powiedziała aktorka Maja Ostaszewska. Nie jest to jednak, jak zaznaczyła, zwykły hejt. - Od tych ruchów miałam bardzo poważne pogróżki, a jedną sprawę musiałam nawet zgłosić na policję - przyznała.
W rozmowie z portalem dziennik.pl tłumaczyła, że naraziła się ONR tym, że wiele razy postulowała o delegalizację tej organizacji. - Bardzo niepokoi mnie to, co to ugrupowanie sobą reprezentuje. Nie ma we mnie zgody na faszyzujące, rasistowskie hasła. Jest tam wiele agresji, ksenofobii, homofobii. Tak silny radykalizm w połączeniu z hasłami religijnymi jest naprawdę bardzo niebezpieczny - oceniła. Jak podkreśliła, oczekuje od władzy wyraźnego komunikatu, że nie godzi się na neofaszyzm.
Mówiąc o rządzących, aktorka odniosła się do działań Jarosława Kaczyńskiego w sprawie hodowli zwierząt na futra. - Należę do grona rozczarowanych tym, że obecnie pan prezes PiS wycofuje się z danych wcześniej obietnic, chociaż ma moc i możliwość, by coś w tej sprawie zrobić - stwierdziła.
Zobacz także Andrzej Duda na wojnie z żarówkami. Tadeusz Cymański: to szaleństwo
Jednocześnie zwróciła uwagę, że praw zwierząt nie łączyłaby z jedną partią czy jednym politykiem. - Chociaż oczywiście zawsze bliżej mi będzie do tych polityków, dla których prawa zwierząt, prawa człowieka i wartości takie jak demokracja, szanowanie konstytucji oraz nasza przynależność do wspólnoty europejskiej są ważne - podkreśliła Ostaszewska.
"Bardzo zasmucona, zdumiona i wstrząśnięta"
- To straszne - tak Ostaszewska skomentowała słowa prezydenta Andrzeja Dudy o "wyimaginowanej wspólnocie". - Gdyby powiedział to szeregowy polityk, świat może by tego nie usłyszał. Natomiast kiedy mówi to prezydent państwa, przekaz dociera daleko. Jestem tym bardzo zasmucona, zdumiona i wstrząśnięta. W takich chwilach aż chce się powiedzieć: 'to nie jest mój prezydent', choć wiem, że został demokratycznie wybrany przez wyborców i muszę to uszanować, ponieważ szanuję demokrację i jej zasady. Jest mi jednak bardzo przykro to słyszeć, to potwornie niepokojące - powiedziała aktorka.
Jej zdaniem w zwracaniu się do Trybunału Sprawiedliwości UE nie ma nic złego. - Przecież jest to również nasz trybunał, coś, co nas chroni, to nie jest obce ciało, bo my jesteśmy Unią Europejską. Bardzo cenię sobie przynależność do tej wspólnoty i martwi mnie, kiedy nasz prezydent podważa jej znaczenie. Bycie członkiem UE to również nasze bezpieczeństwo - tłumaczyła.
Źródło: dziennik.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl